28 Kwi 2012, Sob 23:05, PID: 300116
@zas
to niech nie wychodzą. żebym tylko ja nie miała problemu z pójściem do sklepu czy korzystaniem z komunikacji miejskiej.
a w moim metaforycznym (poniekąd też dosłownym) wyjdź do ludzi powinno znaczyć: otwórz się. tyle, że grozi to trwałym załamaniem nerwowym- kiedy chcesz się otworzyć, a nie masz przed kim, nikt cie nie słucha, jakbyś nie istniał(a). wymagasz uwagi, próbujesz coś dać od siebie, ale masz wrażenie że to 'rozpływa się w eterze'. jesteś, więc bezużyteczny, powietrze, plazma bez kształtu i osobowości, która nie zasługuje na... nic?
i w tym najbardziej dosłownym; wyjdź do ludzi, popatrz sobie, i wróć z powrotem, może to da ci cząstkę relacji (bez złośliwości nie mogłoby się obyć, skoro to 'wyjdź do ludzi' jest takie proste).
wydźwięk nader pesymistyczny. moja logiczna storna podpowiada mi, że przemawia przeze mnie zawiść i zmęczenie, i że bredzę. nie zmienia to faktu, że tak myślę.
@up
no, oczekuję, że się mną ktoś będzie zajmował jak małym dzieckiem. poprowadzi za rączkę, rozwiąże wszelkie problemy, i nic nie będzie chciał w zamian!
a poważnie, sądzę, że tu gdzie miałam 'pole do popisu', szkoła- koleżanki, przyjaciółka, starałam się, i tak naprawdę ... mam poczucie niedosytu, nawet kiedy próbuję mówić o tym jak się czuję, mam wrażenie, że mówię do kukły, która za chwilę mówi, odpisuje "ahaa xd, ale mnie boli...."
ja naprawdę byłam parę ładnych lat poduchą do wyżalań, z innej sotnry dobrych kilkanaście lat. za bardzo nikogo nie zadręczałam- bo mnie nauczono, że mówić o swoich emocjach to coś złego, nie wolno było mówić w ogóle, dla mnie to coś niestosownego wręcz, żeby bezpośrednio kogoś zadręczać, ale raz na 'ruski rok' miałam ochotę ponarzekać! albo się spotkać np. bez okazji żadnej, tylko wyskoczyć gdzieś- to nie, "nie mam czasu ...oglądam serial". odrobina uwagi to jak widać za dużo, dla plazmy.
to niech nie wychodzą. żebym tylko ja nie miała problemu z pójściem do sklepu czy korzystaniem z komunikacji miejskiej.
a w moim metaforycznym (poniekąd też dosłownym) wyjdź do ludzi powinno znaczyć: otwórz się. tyle, że grozi to trwałym załamaniem nerwowym- kiedy chcesz się otworzyć, a nie masz przed kim, nikt cie nie słucha, jakbyś nie istniał(a). wymagasz uwagi, próbujesz coś dać od siebie, ale masz wrażenie że to 'rozpływa się w eterze'. jesteś, więc bezużyteczny, powietrze, plazma bez kształtu i osobowości, która nie zasługuje na... nic?
i w tym najbardziej dosłownym; wyjdź do ludzi, popatrz sobie, i wróć z powrotem, może to da ci cząstkę relacji (bez złośliwości nie mogłoby się obyć, skoro to 'wyjdź do ludzi' jest takie proste).
wydźwięk nader pesymistyczny. moja logiczna storna podpowiada mi, że przemawia przeze mnie zawiść i zmęczenie, i że bredzę. nie zmienia to faktu, że tak myślę.
@up
no, oczekuję, że się mną ktoś będzie zajmował jak małym dzieckiem. poprowadzi za rączkę, rozwiąże wszelkie problemy, i nic nie będzie chciał w zamian!
a poważnie, sądzę, że tu gdzie miałam 'pole do popisu', szkoła- koleżanki, przyjaciółka, starałam się, i tak naprawdę ... mam poczucie niedosytu, nawet kiedy próbuję mówić o tym jak się czuję, mam wrażenie, że mówię do kukły, która za chwilę mówi, odpisuje "ahaa xd, ale mnie boli...."
ja naprawdę byłam parę ładnych lat poduchą do wyżalań, z innej sotnry dobrych kilkanaście lat. za bardzo nikogo nie zadręczałam- bo mnie nauczono, że mówić o swoich emocjach to coś złego, nie wolno było mówić w ogóle, dla mnie to coś niestosownego wręcz, żeby bezpośrednio kogoś zadręczać, ale raz na 'ruski rok' miałam ochotę ponarzekać! albo się spotkać np. bez okazji żadnej, tylko wyskoczyć gdzieś- to nie, "nie mam czasu ...oglądam serial". odrobina uwagi to jak widać za dużo, dla plazmy.