23 Lis 2011, Śro 11:25, PID: 280700
Dziękuję Wam za wszystkie posty. :-)
To u mnie nie wchodzi w grę. Dlaczego? Gdyż jego zabaweczki na mnie nie działają. Wyobraźcie sobie, że łykałem paroksetynę w dawce 50 mg (tj. 2,5 tabletki) i nie czułem nic. Absolutnie nic! Nie było nawet skutków ubocznych, poza oczywistego przy tych środkach obniżenia potencji. Miałem wrażenie, że w aptece pomylili się i sprzedali mi jakieś cukierki albo placebo. Fajnie też wyglądało odstawianie (jeśli można użyć takiego słowa) tego leku. Po prostu z dnia na dzień przestałem przyjmować. Negatywne odczucia? Zero. Ja chyba cechuje się jakąś dziwną odpornością na substancje psychoaktywne. Byłbym zagadką dla naukowców z Harvardu. :-D
Pójdę prywatnie, gdyż praktycznie nie ma terapeutów z podejścia poznawczo-behawioralnego, którzy są refundowani przez NFZ. Tymczasem w ujęcie psychodynamiczne nie wierzę, dla mnie to praktycznie metanauka. Pieniądze na szczęście nie stanowią większego problemu.
Co do studiów to przetrwam przynajmniej ten rok akademicki. Później się zobaczy - po prostu nie wiem, co będzie, ale jeszcze się dowiem.
Odnośnie trzech postów wyżej - przyznam, że załamują mnie takie wypowiedzi (to "załamują" nie w dosłownym sensie rzecz jasna :-D ). Swego czasu podejrzewałem, że może cierpię na zespół Aspergera albo jakąś formę autyzmu. Obydwie opcje musiały jednak zostać bezwzględnie odrzucone. Interesujące, wręcz przewrotne jest, że wg. praktycznie wszystkich tradycyjnych kwestionariuszy psychologicznych, ja jestem po prostu normalny (no nie licząc dysmorfofobii i już na szczęście przebytych zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych).
Jest jednak pewna ciekawostka: otóż wykazuję prawie wszystkie cechy DDA! To potężny paradoks, biorąc pod uwagę pokój i spokój, jaki od zawsze panował w mojej rodzinie. Mam chyba jednak zupełnie innego winnego - późna podstawówka i gimnazjum. Czasy gdy byłem szkolną ciotą. Wiadomo, dobrze uczyłem się praktycznie od zawsze. W odczuciu uczniów nauczyciel, to z reguły wróg. Kim zatem jest kujon (nie widzę sensu stosowania poprawnych politycznie eufemizmów)? Kolaborantem! Nie będę jednak zagłębiał się w ten temat.
Napiszę za to o efektach. Otóż dziś w każdym widzę potencjalnego wroga. Wystarczy że spojrzę na kogoś i od razu "wiem", że ten ktoś "uważa mnie za idiotę". Za co? Na to pytanie odpowiedzi już nie potrzebuję. Po prostu zakładam, że mam jakieś piętno niczym Kain, które wszyscy widzą i wyciągają wnioski. Dochodzi do tego jeszcze dysmorfofobia, co daje tragiczną całość. Po prostu umarł w butach!
Tak, wiem co muszę zrobić. Potrzebuję terapeuty, który pokaże mi, że ludzie niekoniecznie są źli i nikczemni, nie zakładają na wstępie, iż jestem idiotą oraz że mogą mnie bezinteresownie lubić. Na ten jednak moment, te stwierdzenia brzmią dla mnie jak "Ziemia jest płaska".
No dobra, nie będę dłużej ciągnął tej smuty. Swoją drogą to nie wiedziałem, ze pisanie na forum może mieć walor terapeutyczny. Po napisaniu tego wszystkiego poczułem się lepiej. :-)
Bądźcie zdrowi!
Cytat:idź do tego psychiatry
To u mnie nie wchodzi w grę. Dlaczego? Gdyż jego zabaweczki na mnie nie działają. Wyobraźcie sobie, że łykałem paroksetynę w dawce 50 mg (tj. 2,5 tabletki) i nie czułem nic. Absolutnie nic! Nie było nawet skutków ubocznych, poza oczywistego przy tych środkach obniżenia potencji. Miałem wrażenie, że w aptece pomylili się i sprzedali mi jakieś cukierki albo placebo. Fajnie też wyglądało odstawianie (jeśli można użyć takiego słowa) tego leku. Po prostu z dnia na dzień przestałem przyjmować. Negatywne odczucia? Zero. Ja chyba cechuje się jakąś dziwną odpornością na substancje psychoaktywne. Byłbym zagadką dla naukowców z Harvardu. :-D
Cytat:poszukaj poradni zdrowia psychicznego która przyjmuje pacjentów w ramach umowy z NFZ-em jak nie chcesz płacić
Pójdę prywatnie, gdyż praktycznie nie ma terapeutów z podejścia poznawczo-behawioralnego, którzy są refundowani przez NFZ. Tymczasem w ujęcie psychodynamiczne nie wierzę, dla mnie to praktycznie metanauka. Pieniądze na szczęście nie stanowią większego problemu.
Co do studiów to przetrwam przynajmniej ten rok akademicki. Później się zobaczy - po prostu nie wiem, co będzie, ale jeszcze się dowiem.
Odnośnie trzech postów wyżej - przyznam, że załamują mnie takie wypowiedzi (to "załamują" nie w dosłownym sensie rzecz jasna :-D ). Swego czasu podejrzewałem, że może cierpię na zespół Aspergera albo jakąś formę autyzmu. Obydwie opcje musiały jednak zostać bezwzględnie odrzucone. Interesujące, wręcz przewrotne jest, że wg. praktycznie wszystkich tradycyjnych kwestionariuszy psychologicznych, ja jestem po prostu normalny (no nie licząc dysmorfofobii i już na szczęście przebytych zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych).
Jest jednak pewna ciekawostka: otóż wykazuję prawie wszystkie cechy DDA! To potężny paradoks, biorąc pod uwagę pokój i spokój, jaki od zawsze panował w mojej rodzinie. Mam chyba jednak zupełnie innego winnego - późna podstawówka i gimnazjum. Czasy gdy byłem szkolną ciotą. Wiadomo, dobrze uczyłem się praktycznie od zawsze. W odczuciu uczniów nauczyciel, to z reguły wróg. Kim zatem jest kujon (nie widzę sensu stosowania poprawnych politycznie eufemizmów)? Kolaborantem! Nie będę jednak zagłębiał się w ten temat.
Napiszę za to o efektach. Otóż dziś w każdym widzę potencjalnego wroga. Wystarczy że spojrzę na kogoś i od razu "wiem", że ten ktoś "uważa mnie za idiotę". Za co? Na to pytanie odpowiedzi już nie potrzebuję. Po prostu zakładam, że mam jakieś piętno niczym Kain, które wszyscy widzą i wyciągają wnioski. Dochodzi do tego jeszcze dysmorfofobia, co daje tragiczną całość. Po prostu umarł w butach!
Tak, wiem co muszę zrobić. Potrzebuję terapeuty, który pokaże mi, że ludzie niekoniecznie są źli i nikczemni, nie zakładają na wstępie, iż jestem idiotą oraz że mogą mnie bezinteresownie lubić. Na ten jednak moment, te stwierdzenia brzmią dla mnie jak "Ziemia jest płaska".
No dobra, nie będę dłużej ciągnął tej smuty. Swoją drogą to nie wiedziałem, ze pisanie na forum może mieć walor terapeutyczny. Po napisaniu tego wszystkiego poczułem się lepiej. :-)
Bądźcie zdrowi!