26 Maj 2011, Czw 13:23, PID: 255832
Od roku mam ich bardzo, bardzo mało. Wcześniej proporcje rozkładały się jeszcze znośnie, tzn. kilka miesięcy "żyłem", wprawdzie było to vita contemplativa, ale bez stanów depresyjnych, myśli samobójczych i patrzenia na świat z perspektywy horyzontalnej. Potem przychodziły tygodnie, czy dni, kiedy czarne myśli mnie dopadały. Obecnie jest na odwrót.
Nie kontroluję już swoich myśli. Niczego nie wybieram, to one do mnie przychodzą i wybierają mój nastrój, stan, zachowanie. Nie cieszę się nawet za bardzo momentami, kiedy chce mi się czytać, pisać, uczyć, słuchać muzyki, czy nawet gdzieś wyjść, bo wiem, że to tylko chwila. Wcześniej kierowała mną ambicja/snobizm/sublimacja popędów (?), cokolwiek to było, dawało mi satysfakcję. Już nie daje.
Przykre wnioski o świecie i ludziach wymknęły się mojej podmiotowej percepcji, zuniwersalizowałem je. Brzydzi mnie cała ta gra, bo tylko tym jest życie - grą. I nie chodzi tu o moją pozycją na tej planszy, ale o sam mechanizm.
Nie kontroluję już swoich myśli. Niczego nie wybieram, to one do mnie przychodzą i wybierają mój nastrój, stan, zachowanie. Nie cieszę się nawet za bardzo momentami, kiedy chce mi się czytać, pisać, uczyć, słuchać muzyki, czy nawet gdzieś wyjść, bo wiem, że to tylko chwila. Wcześniej kierowała mną ambicja/snobizm/sublimacja popędów (?), cokolwiek to było, dawało mi satysfakcję. Już nie daje.
Przykre wnioski o świecie i ludziach wymknęły się mojej podmiotowej percepcji, zuniwersalizowałem je. Brzydzi mnie cała ta gra, bo tylko tym jest życie - grą. I nie chodzi tu o moją pozycją na tej planszy, ale o sam mechanizm.