16 Maj 2010, Nie 11:32, PID: 205924
Niered, chodziło mi dokładnie o to, co napisałeś.
Co do chrześcijaństwa - rzeczywiście, moja postawa jest nim w pewnym stopniu inspirowana. Ale nie chodziło mi o cierpiętnictwo pozagrobowe, tylko po prostu o jakieś wskazówki co do życia.
W mojej rodzinie nie nauczyli mnie żyć. Nikt mi nie powiedział, co robić w określonych sytuacjach, do czego dążyć, jak się zachowywać w stosunku do ludzi itp. Muszę się tego nauczyć sam. Tą uległość też w pewnym momencie wybrałem jako swoją strategię życiową. Teraz zaczynam rozumieć, że jest zła, ale skąd miałem o tym wiedzieć wtedy?
Moje życie jest jak wędrówka po dżungli bez mapy. Nie umiem tego, co normalni ludzie wiedzą już w przedszkolu. Uczę się sukcesywnie, ale straciłem mnóstwo czasu, którego nikt już mi nie odda. Kiedyś może w końcu będę "normalny" i będę miał wszystkie niezbędne zdolności społeczne oraz zaradność życiową, ale obawiam się, że wtedy będę już taki stary, że na nic mi się to nie przyda.
Trochę mnie to dołuje.
Co do chrześcijaństwa - rzeczywiście, moja postawa jest nim w pewnym stopniu inspirowana. Ale nie chodziło mi o cierpiętnictwo pozagrobowe, tylko po prostu o jakieś wskazówki co do życia.
W mojej rodzinie nie nauczyli mnie żyć. Nikt mi nie powiedział, co robić w określonych sytuacjach, do czego dążyć, jak się zachowywać w stosunku do ludzi itp. Muszę się tego nauczyć sam. Tą uległość też w pewnym momencie wybrałem jako swoją strategię życiową. Teraz zaczynam rozumieć, że jest zła, ale skąd miałem o tym wiedzieć wtedy?
Moje życie jest jak wędrówka po dżungli bez mapy. Nie umiem tego, co normalni ludzie wiedzą już w przedszkolu. Uczę się sukcesywnie, ale straciłem mnóstwo czasu, którego nikt już mi nie odda. Kiedyś może w końcu będę "normalny" i będę miał wszystkie niezbędne zdolności społeczne oraz zaradność życiową, ale obawiam się, że wtedy będę już taki stary, że na nic mi się to nie przyda.
Trochę mnie to dołuje.