26 Cze 2009, Pią 1:17, PID: 159907
soulja napisał(a):Najzabawniejsze jest to ,że w zasadzie analizując osoby które mają bardzo dużo znajomych i są bardzo lubiani (z mojego otoczenia) praktycznie nie wiele różnią się ode mnie.
Nie są inteligentniejsi ,zabawniejsi i nie posiadają jakieś wielkiej wiedzy.
Zawsze zastanawiało mnie co odpowiada za ich sukces.
Także zastanawiałam się nad tym. Dostrzegłam, że jedne osoby miały zupełnie inne priorytety, drugie inną wrażliwość lub jej brak, inne osoby były bezrefleksyjne, bezkrytyczne i hedonistyczne. Zawsze obserwowałam w nich jakiś "brak", brak jakiejś cechy która czyniła by ich "pięknymi ludźmi". Byli w centrum zainteresowania, mieli dużo znajomych ale był to ich sposób na życie, nie jestem pewna, czy tak naprawdę, nie wiedząc o tym, byli samotni w tłumie.
soulja napisał(a):W zasadzie mało takich ludzi w życiu spotkałem.
Też nie mierze w to bo z takim czymś trzeba się po prostu urodzić.
I myślę, że tu jest sedno - ja też spotkałam bardzo mało takich osób - prawdziwych naturalnych "iskier", pięknych wewnętrznie, "poukładanych" utalentowanych, ciepłych, dobrych - do których wszyscy lgnęli.
Może dywagując na tematy "normalności" zapomina się dodać, że takie osoby są rzadkością. Może nie należy uogólniać i wrzucać wszystkich do jednego worka - bo ile osób na świecie, tyle będzie talentów, darów, fobii, ułomności - piękna różnorodności?...
Zaczęłam się zastanawiać dlaczego jeżeli ktoś jest inny, ma odwagę żyć "po swojemu", tworzyć własny świat - oczywiście w granicach współżycia społecznego, jest piętnowany i rugowany ze społeczności?
Czy to nie jest tak, że wbrew pozorom system, który równał wszystkich, w którym nie liczyła się osoba ale tłum, wcale nie upadł, lecz jest głęboko zakorzeniony w naszych umysłach, w umyśle społeczeństw?
A może tzw. normalność wcale normalnością nie jest, ale po prostu postawą godzenia się z rzeczywistością bez głębszej refleksji nad nią, bez chęci ingerencji w nią, czy naprawy.
Może to, że czujemy, widzimy, myślimy inaczej...może pełniej, może głębiej, dalej.. może to, że jesteśmy bardziej uwrażliwieni na samych siebie i na świat to nasze wielkie bogactwo? Błogosławieństwo?
Może wcale nie jesteśmy "ułomni" - ale mamy dar "odczuwania" świata, jego bólu, trosk i cierpienia? Może możemy się w pewien sposób tym naszym bólem przysłużyć? A może to my, dla równowagi, w pewien meta-sposób jesteśmy wrażliwi zamiast tych, którzy nie są, nie chcą...
soulja napisał(a):Czy wy też prawie dzień w dzień myślicie o swoich problemach psychicznych? To ma być życie ?
Był czas, w którym wciąż myślałam. Bardzo obwiniałam siebie za to jaka jestem, że się różnię i na siłę starałam się uczynić z siebie istotę towarzyską i taką "jak wszyscy". Można ale jest to oszukiwanie siebie i innych. Przestałam kiedy zorientowałam się, że zaczynam niszczyć, zatracać "siebie". Rozpoczęłam "powrót do siebie", a to ciężki i bolesny proces, bo trzeba posprzątać wszystkie śmieci jakimi zatruło się swój umysł i ciało.
Postanowiłam w miarę możliwości nic nie robić wbrew sobie i na siłę. Przede wszystkim postanowiłam nie oskarżać siebie i nie roztrząsać.