24 Cze 2009, Śro 15:30, PID: 159434
Jak wyżej. Pytanie niby banalne, błahe i na pewno nie potrzeba zakładać nowego tematu by uzyskać odpowiedź
Jednak zdecydowałem się je zadać ponieważ mam wrażenie ,że niektórzy (łącznie ze mną) mają zawyżony poziom roszczeń wobec życia. Większość fobików marzy by zostać duszami towarzystwa, z ogromną pewnością siebie, potrafiącą zdobywać rzesze osób płci przeciwnej. Zaraz będą protesty ,ale wiem ,że faceci-fobicy o tym właśnie mogą marzyć Jednak czy to jest możliwe? Teoretycznie tak. W praktyce? Raczej nie mimo ,że są wyjątki. Więc dlaczego uporczywie czepiamy się tego odległego i abstrakcyjnego celu, w porównaniu z którym codzienność wydaje się być tak ,że odbiera nam chęć do pokonywania fobii?
Weźmy na warsztat arachnofobika. Tak boi się pająków ,że musi wzywać sąsiada, by ten zabił jakiegoś 3 cm krzyżaka wiszącego z rogu obrazu. Wyleczenie w tym przypadku będzie równoznaczne z pozbyciem się tego, co utrudnia jemu życie ,czyli były arachnofobik będzie w stanie sam obronić swój dom przed atakami wrednych pajęczaków. Nie padnie na zawał gdy ,któryś nagle wbiegnie mu na rękę. Ale czy możliwe jest by ten sam były arachnofobik został hodowcą jadowitych tarantul i by była to jego ogromna pasja? W teorii tak. A w praktyce? Pewnie też ,ale szanse są marne.
Zmniejszenie lęku do poziomu , który nie utrudnia życia - to moim zdaniem jest realny cel.
Jak ktoś nienawidzi i zawsze unika wystąpień publicznych to racjonalne jest jego oczekiwanie ,że kiedyś je polubi?
Też macie zawyżone wymagania, bardzo ciężkie do spełnienia? Zastanawialiście się nad tym co one mogą oznaczać i do czego doprowadzają?
Jednak zdecydowałem się je zadać ponieważ mam wrażenie ,że niektórzy (łącznie ze mną) mają zawyżony poziom roszczeń wobec życia. Większość fobików marzy by zostać duszami towarzystwa, z ogromną pewnością siebie, potrafiącą zdobywać rzesze osób płci przeciwnej. Zaraz będą protesty ,ale wiem ,że faceci-fobicy o tym właśnie mogą marzyć Jednak czy to jest możliwe? Teoretycznie tak. W praktyce? Raczej nie mimo ,że są wyjątki. Więc dlaczego uporczywie czepiamy się tego odległego i abstrakcyjnego celu, w porównaniu z którym codzienność wydaje się być tak ,że odbiera nam chęć do pokonywania fobii?
Weźmy na warsztat arachnofobika. Tak boi się pająków ,że musi wzywać sąsiada, by ten zabił jakiegoś 3 cm krzyżaka wiszącego z rogu obrazu. Wyleczenie w tym przypadku będzie równoznaczne z pozbyciem się tego, co utrudnia jemu życie ,czyli były arachnofobik będzie w stanie sam obronić swój dom przed atakami wrednych pajęczaków. Nie padnie na zawał gdy ,któryś nagle wbiegnie mu na rękę. Ale czy możliwe jest by ten sam były arachnofobik został hodowcą jadowitych tarantul i by była to jego ogromna pasja? W teorii tak. A w praktyce? Pewnie też ,ale szanse są marne.
Zmniejszenie lęku do poziomu , który nie utrudnia życia - to moim zdaniem jest realny cel.
Jak ktoś nienawidzi i zawsze unika wystąpień publicznych to racjonalne jest jego oczekiwanie ,że kiedyś je polubi?
Też macie zawyżone wymagania, bardzo ciężkie do spełnienia? Zastanawialiście się nad tym co one mogą oznaczać i do czego doprowadzają?