08 Maj 2009, Pią 18:29, PID: 147045
belial napisał(a):I jakoś nie pojmuję, mc, Uśmiechnięta, za co wy go przepraszacie? Za udzielenie odpowiedzi na jego pytania?
Droga belial,nie mogę wypowiadać się za mc,wiem tylko, dlaczego ja przeprosiłam Sosena.Chciałam go swoimi wypowiedziami wesprzeć,coś podpowiedzieć( w stylu: spróbuj to a to,może ci akurat pomoże). Okazało się jednak,że chłopak od tego radzenia ma jeszcze tylko większy mętlik w głowie.Nie winię się za to,ponieważ uważam,że ten mętlik może go do kądś zaprowadzić.Ale patrzę też na całą sytuację, nie tylko z punktu widzenia długofalowego,ale i z krótko.Bo o to mi właściwie chodziło pisząc.Chciałam,co było trochę naiwne z mojej strony,pomóc mu znaleźć jakiś dobry środek na szybką i skuteczną poprawę nastroju.Ktoś mądry powiedział,że mędrcowie nie udzielają rad,ponieważ wiedzą jak niebezpieczne potrafią one być.Mędrcem widać nie jestem.Ale chciałam dobrze.Osiągnąłam skutek przeciwny.Chcę więc przynajmniej wyrazić swój szacunek do osoby która kryje się pod pseudonimem Sosen,dlatego właśnie przeprosiłam.Mam nadzieję,że mój punkt widzenia został przedstawiony zrozumiale i wyczerpująco.
belial napisał(a):Uśmiechnięta napisał(a):Moim zdaniem Ty nie dostrzegasz również nadziei tam gdzie są podstawy by ją mieć.I to m.n. nazywam pesymizmem.Nie lubię nastawiać się pozytywnie, bo gdy się nie udaje boli podwójnie. Za to nie mając nadziei i odnosząc sukces podwójnie się cieszę. A zwał, jak zwał. Wg mnie jestem po prostu wygodna
Myślę ,że Cię rozumiem.Że łatwiej znieść ewentualne porażki jeśli nie było się nastawionym na zwycięstwo.Do niedawna bym się z Tobą zgodziła,ale teraz zaczynam to widzieć inaczej.W związku z czym ,cały czas będę podtrzymywać swoją opinię,że Twoje zapatrywanie się jest pesymistyczne ( na tyle,na ile moje stwierdzenia mogą być rzetelne,bo oparte tylko na Twych postach). A czy nie lepiej być realistą?I spróbować myśleć ,np.:"No,ok,może się nie udać-nie nastawiam się od razu na zwycięstwo,ale też nie przekreślam takiej możliwości,bo i na to,że się uda,realistycznie oceniając,są szanse."
belial napisał(a):Faktycznie, masz rację we wtórności gniewu.[...].
Moim zamiarem belial,nie było przekonanie Cię do mojego stanowiska,a jedynie, dokładniejsze go zaprezentowanie.I tak szczerze... to nieciekawie,że się teraz w tej kwestii zgadzamy,bo polemika była fajna
belial napisał(a):Nie skupiłam się na tym jakoś wybitnie. Akceptacja w ogóle, czy to przez ogół, czy konkretne osoby. Akceptacja nie jest potrzebna. Ja jej nie potrzebuję, zabiegam o nią tylko dlatego, że prócz 'ja', składa się na mnie też fobia. Wiem gdzie w mojej osobowości jest granica, gdzie kończę się ja, a zaczyna fobia. A skoro ja nie potrzebuję akceptacji otoczenia do bycia pewnym własnej wartości, to z pewnością jest kupa ludzi, która uważa podobnie. Aah, nie wiem w zasadzie, co byś chciała wiedzieć, zaczynam się gubić.
"Akceptacja nie jest potrzebna." Nie kupuję tego.Tej całej Twojej wypowiedzi ,nie kupuję. Jak dla mnie,działa u Ciebie mechanizm wyparcia;ale to moja teoria.Ja sama przez to przechodziłam i wciąż przechodzę,wypierałam i wypieram zapotrzebowanie(choć na szczęście już przestaję),na pewne "rzeczy".Dlatego też ,od razu rozpoznałam to u Ciebie (choć mogę się mylić,bo mam do dyspozycji tylko Twoje słowa i to w martwej,elektronicznej formie).Nie znam,nie znałam i prawdopodobnie nie poznam osoby ,która nie potrzebuje akceptacji.Jeżeli zaś, ktoś się wypiera jakiejś z swoich potrzeb,to najbardziej prawdopodobna przyczyna jest taka,że nie jest w stanie jej zaspokoić.By więc brak był mniej dotkliwy,osoba taka wmawia sobie,że nie ma danej potrzeby.No,ale potrzeba od tego nie znika.Najlepszym,według mnie,dowodem ,że działa u Ciebie, wspomniany wyżej mechanizm obronny psychiki,jest Twoje zdanie:"Akceptacja[...]Ja jej nie potrzebuję, zabiegam o nią tylko dlatego, że prócz 'ja', składa się na mnie też fobia'.Po tej wypowiedzi widać,że usprawiedliwiasz,sama przed sobą,swoją potrzebę akceptacji.Usprawiedliwiasz,bo się do niej nie przynajesz.Według mnie zjawisko akceptacji ,obecne w życiu małego dziecka,pomaga mu wytworzyć pozytywny wizerunek samego siebie.W dorosłości zaś...możesz zaprzeczać ,ale podaj wtedy proszę konkretne argumenty-w dorosłości więc,czy tego chcemy czy nie, zwracamy uwagę na opinię innych ludzi o nas.Nie muszą to być zaraz wszyscy ludzie,ale te kilka ważnych dla nas osób,i z ich zdaniem się liczymy.Jest dla nas ważne co o nas myślą.
mc napisał(a):Mniej więcej, ale nie podoba mi się w tej wypowiedzi Wilbera stwierdzenie, że "trzeba się pogrążyć w cierpieniu i żyć w nim", ja to bardziej rozumiem jako nie uciekanie od cierpienia, tylko dogłębne poznanie go, i przez to poznanie uwolnienie się od niego. Choć zakładam, że Wilber to właśnie miał na myśli, tylko wyraził to innymi słowami, jednak stwierdzenie "pogrążenie się w cierpieniu" jakby mimowolnie budzi we mnie lęk i sprzeciw Napewno tak napisał? Z której to książki pochodzi?
Niestety mc,nie jestem w stanie dać Ci odpowiedzi.Przyczyna jest prosta. Cytat pochodzi z pracy,pt:Ercih Fromm "Wojna w człowieku". Oprócz Fromma,zaprezentowany został m.n. również ten pogląd Wilbera w formie cytatu.Samego Wilbera nie znam,dlatego też nie moge odnieść się do swojej wiedzy,odnośnie jego książek by Ci chociaż coś podpowiedzieć jak mi się wydaje( a może to i lepiej bo Cię w błąd nie wprowadzę),bo zwyczajnie wiedzy takiej nie mam. Jeżeli jesteś zaintersowany mogę co najwyżej linka zamieścić do pracy.
Fitella napisał(a):W niedalekiej przyszłosci jak juz wyprowadze sie z miasta załoze fundacje pomagajaca bezdomnym, pokrzywdzonym przez ludzi, zwierzetom. Musze cos konstruktywnego robic w zyciu, nie moge go zmarnowac[...].
'Musze cos konstruktywnego robic w zyciu, nie moge go zmarnowac[...]" Super,super i jeszcze raz super !
Fitella napisał(a):Bardzo wspolczuje mlodym na forum, którzy chodza jeszcze do szkoły albo studiuja.... uchhhh jak ja sie ciesze ze to jest za mna, to było jedno z gorszych doswiadczen -szkoła. Tfu!
A ja bardzo współczuję osobom które mają taki pogląd.Rozumiem Fitella ,że chciałaś być altruistką i kierowały Tobą dobre pobudki,ale weź poprawkę na to,że są ludzie dla których okres szkoły bądź studiów jest jednym z najwspanialszych w życiu.Okres szkoły-ze względu na fajne towarzystwo,jeśli się ma szczęście,a okres studiów-ze względu na możliwość oddania się własnym zaintersowaniom(zakładam,że ktoś wybiera studia w zgodzie z sobą,a nie z otoczeniem). Jeżeli zaś, ktoś, się gdzieś męczy,to chyba należałoby życzyć odwagii w dokonywaniu pozytywnych zmian.Tak by początkowo niezadowolone,sfrustrowane itp. osoby mogły suma sumarum cieszyć się życiem.Współczucie jest ,moim zdaniem,kiepskim pomysłem.