23 Lut 2009, Pon 10:51, PID: 126715
Nie ma idealnego środka, za pomocą którego moglibyśmy całkowicie rozwiązać problemy dotyczące funkckonowania w społeczeństwie. Pytanie zasadnicze brzmi: Dlaczego ja mam większe niż inni problemy? - Przyjmijmy na to, że nie jestem tak sytuowany, żeby czuć się do tego stopnia zaczczuty, jak gdyby groziło mi realne zagrożenie ze strony potencjalnego człowieka. Powiedzmy, że nigdy nie utożsamiam swoich problemów z innymi - nie przekładam negatywnych uczuć na innych, nigdy bezpośrednio nie wiąże kłopotów z innymi, ani ich nie obwiniam, nie wyżywam się na kimś, nie dowartościowuje się czyimś kosztem, nie kpię, nie lekceważę - a pomagam i jestem życzliwy dla innych oraz znoszę więcej nieporozumień - jestem znacznie bardziej niż inni cierpliwy. W społeczeństwie od dziecka przyjmuję postawę lidera - to działo się trochę mimowolnie, ale z wiekiem dojrzewania sprawy znacznie się skomplikowały, bo zupełnie się zmieniłem i zaczynałem sukcesywnie się wyobcowywać. Zawsze byłem i jestem samodzielny, jeśli muszę działać, to będę tak długo się przygotowywał, aż stwierdzę że wszystko pójdzie pomyślnie. Nie mamy wpływu - a oceniam z perspektywy doświadczenia - na wszystkie czynniki nas paraliżujące. Budowany potencjał na bazie gruntownej analizy i zbieranego doświadczenia nie gwarantuje jeszcze, że nie zabraknie siły do tego, by pokonywać słabości. Trzeba uwzględnić ludzi współistniejących, którzy to w istocie warunkują wszystkie nasze zachowania. Pytanie moje brzmi: Kim są co poniektórzy, że będę się bał? Pomijając fakt, że boję się braku akcptacji, pustki, niespełnienia, nieokiełznaych aktów desperacji... Ogólnie jednak uważam, że ludzie którzy wpływają na nas są wykolejeńcami, tak że nie liczę na to, że dysponują oni ilością cierpliwości mogącą znośnie regulować nasze zależności. Nie mają też możliwości wpływu na swój zdegenerowany stan, dlatego nigdy nie uwierzę, że ktoś kto nie widzi problemu, byłby skłonny uchronić mnie przed nieszczęściem. Czy jednostka, która potrafi zabić się podczas prowadzenia pojazdu np. w wyniku zasłabnięcia - jest zdrowa? Jeśli zboczyła kiedyś z kursu i nie przewidziała zagrożenia, to chyba moje wewnętrzne "ono" prawidłowo mówi: Oni nie mają racji! - bo "ego" widząc "ludzką konserwę", wyciągać powinno wnioski? Czyż nie warto mi się zawierzyć? 8)