07 Sty 2009, Śro 17:59, PID: 108313
Kiedyś też myślałam - złapię "byka za rogi" - popracuje w galerii handlowej, w 14-osobowej ekipie współpracowników(wystarczyło by 5 osób do tak małego sklepu), a fobia minie. Byłam wtedy bardzo zdeterminowana,zaraz po maturze,potrzebowałam pracy. Całe pół roku było "znośnie" , aż do momentu, gdy atmosfera w firmie się popsuła, kierownik wymagał czegoś niemożliwego ,w dodatku kazał nam ze sobą konkurować, szykowały się zwolnienia, na dodatek robiliśmy częstsze inwentaryzacje, z których wynikało z miesiąca na miesiąc, że mamy braki. Zaczęły się kłótnie,nieporozumienia,plotki... Swangoz bardziej się rozklejałam,zdarzało mi się płakać w pracy,już nie udawało mi się tego ukrywać. Zmęczona tą pracą - byłam pewna,że umowy na pewno mi nie przedłużą. Pracowałam tylko do końca miesiąca,a następnie podziękowali mi jak innym 6 osobom.
Przez następne tygodnie praca nadal mi się śniła, moja samoocena dramatycznie spadła, pogrążałam się nakręcając moje negatywne myślenie.Po ok. 2 miesiącach rodzice zapisali mnie do psychiatry, dostałam "Mobemid" ,skierowano mnie na terapię i jakoś z tego wyszłam, choć charakter i temperament mi się nie zmienił ,a fobia nadal jest i to właśnie jest największym problemem.
Na rozmowach kwalifikacyjnych od razu to wychodzi- mało mówię, ze stresu dostaje chrypki,czasem włączy mi się szczękościsk sztywnieją mi mięśnie i wyglądam jak przestraszona- idelany anty kandydat na pracownika!
Bardzo możliwe, że znów czeka mnie to samo - w końcu nadal nie mam wykształcenia takiego, które pozwoliło by mi zdobyć samodzielny fach,nie wymagający pracy w zespole i w totka też przecież nie wygrałam...
Jestem zagubiona -zupełnie nie wiem co mam zrobić ze swoją "karierą zawodową" Pustelnikiem lub latarnikiem nie zostanę-przecież to absurd
Przez następne tygodnie praca nadal mi się śniła, moja samoocena dramatycznie spadła, pogrążałam się nakręcając moje negatywne myślenie.Po ok. 2 miesiącach rodzice zapisali mnie do psychiatry, dostałam "Mobemid" ,skierowano mnie na terapię i jakoś z tego wyszłam, choć charakter i temperament mi się nie zmienił ,a fobia nadal jest i to właśnie jest największym problemem.
Na rozmowach kwalifikacyjnych od razu to wychodzi- mało mówię, ze stresu dostaje chrypki,czasem włączy mi się szczękościsk sztywnieją mi mięśnie i wyglądam jak przestraszona- idelany anty kandydat na pracownika!
Bardzo możliwe, że znów czeka mnie to samo - w końcu nadal nie mam wykształcenia takiego, które pozwoliło by mi zdobyć samodzielny fach,nie wymagający pracy w zespole i w totka też przecież nie wygrałam...
Jestem zagubiona -zupełnie nie wiem co mam zrobić ze swoją "karierą zawodową" Pustelnikiem lub latarnikiem nie zostanę-przecież to absurd