09 Wrz 2018, Nie 22:54, PID: 763232
Stało się, że po chodzeniu na terapię od listopada ubiegłego roku postanowiłem wreszcie ją zakończyć i zacząć samodzielnie radzić sobie z własnymi problemami. Z tej okazji pomyślałem, że warto podzielić się z Wami spostrzeżeniami dotyczącymi wychodzenia z fobii oraz psychoterapii. Na forum udzielałem się bardzo rzadko, ale przeglądam je już od dawna i po prostu stwierdziłem, że nie warto odchodzić bez pożegnania. Od razu zaznaczam też, że nie uważam, aby udało mi się jeszcze do końca pozbyć mojego zaburzenia i związanych z nim komplikacji (takich jak niska samoocena), jednak myślę, że dzięki terapii w ciągu tych dziesięciu miesięcy zrobiłem większe postępy niż kiedykolwiek wcześniej i jestem wyposażony w wiedzę i narzędzia, które pozwolą mi samodzielnie osiągnąć taką pewność siebie, o jakiej marzę. Zatem bez dalszych wstępów opiszę, co mi pomogło.
(Terapię przechodziłem w nurcie CBT; o lekach nie wypowiadam się, bo nasilenie mojego lęku nie wymagało, żebym z nich korzystał.)
1. Wiara w możliwość poprawy i wytrwałość
To chyba dwie najważniejsze rzeczy, o których trzeba pamiętać, walcząc z fobią. Iść na terapię będąc kompletnie przekonanym, że nie ma dla nas nadziei, to tak jak wyruszać na wojnę bez broni - nie skończy się to dobrze. Oczywiście na początku to niedowierzanie, że może się nam poprawić, jest zupełnie naturalne, ale najlepszym rozwiązaniem na to jest po prostu zaufać terapeucie i zmuszać się do ćwiczenia poznawanych technik terapeutycznych. Jeśli będziemy to robić, to zaczną pojawiać się sukcesy, a gdy zaczną pojawiać się sukcesy, to łatwiej już będzie zaakceptować, że fobia społeczna jest uleczalną przypadłością.
Niestety prawda jest taka, że nie jestem w stanie napisać nic błyskotliwego lub odkrywczego na temat wytrwałości. Albo będziemy uparcie trzymać się terapii i przełamywać swoje lęki, albo nie zrobimy żadnych postępów. Ostatecznie tylko my sami jesteśmy w stanie wytworzyć w sobie dyscyplinę potrzebną do osiągnięcia poprawy i nie zrobią tego za nas ani leki, ani terapeuta. Najlepszą radą jest po prostu zacząć od rzeczy, które sprawiają nam najmniej trudności, a dopiero potem zwiększać stopniowo poziom wyzwań.
2. Wiedza
Żeby efektywnie pozbywać się fobii, powinniśmy znać naturę naszego problemu. Żeby znać naturę naszego problemu, powinniśmy czytać. Na rynku można znaleźć całe mnóstwo publikacji dotyczących zarówno fobii, jak i innych problemów psychicznych, a więc mamy z czego wybierać. Generalnie nie zdarzało mi się czytać poradników self-help od deski do deski, a raczej wybierałem fragmenty i rozdziały, które najbardziej mnie interesowały i robiłem z nich notatki, zapisując przydatne myśli i techniki terapeutyczne. Od siebie mogę polecić:
"Overcoming Social Anxiety and Shyness" Gillian Butler (wydaje mi się, że nie jest przetłumaczona na polski)
"Lęk i fobia. Praktyczny podręcznik dla osób z zaburzeniami lękowymi" Edmund J. Bourne
"Radość życia, czyli jak zwyciężyć depresję. Terapia zaburzeń nastroju" David D. Burns
"Pokonać lęki i fobie" Judith Bemis
3. Terapeuta nic za nas nie zrobi
Czekając na pierwsze spotkanie z moją terapeutką, liczyłem na to, że dostanę instrukcję obsługi własnego mózgu i wystarczy, że będę się jej trzymał, żeby wszystko było dobrze. Teraz wiem, że takie myślenie jest totalnie bezsensowne - to my wykonujemy 90% pracy w trakcie psychoterapii, a terapeuta tylko wskazuje nam pewne możliwe rozwiązania i tłumaczy, jak lepiej radzić sobie z własnymi uczuciami. Zrzucanie odpowiedzialności za nasze postępy całkowicie na terapeutę jest sporym błędem, chociaż oczywiście rozumiem, że zdarzają się psychologowie z wątpliwymi umiejętnościami, a ja miałem duże szczęście, trafiając na świetnie wykwalifikowaną profesjonalistkę już za pierwszym razem. W każdym razie, nie warto oczekiwać od terapeuty gotowych rozwiązań na nasze problemy.
4. Nie samą terapią człowiek żyje
Oprócz terapii warto skupić się na innych aktywnościach, które sprawiają, że czujemy się lepiej. Masz pasję - rozwijaj ją, nie masz - spróbuj znaleźć. Pomaga też
aktywność fizyczna, dbanie o swoją dietę, spędzanie więcej czasu na świeżym powietrzu. Wiem, że to brzmi jak oczywistości, ale każda z tych pozornie drobnych zmian jest kolejną cegiełką, którą dokładamy do naszego lepszego samopoczucia.
To chyba wszystko, co mam do powiedzenia na temat mojego procesu wychodzenia z fobii - mam nadzieję, że nawet jeśli większość z tego to truizmy lub powtarzanie wypowiedzi innych osób, to przynajmniej kilkoro z Was znajdzie tu coś przydatnego. Od siebie życzę Wam po prostu wszystkiego dobrego i powodzenia, niezależnie od tego, czy fobię macie już za sobą, czy całkiem straciliście wiarę.
Jeśli macie jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem.
(Terapię przechodziłem w nurcie CBT; o lekach nie wypowiadam się, bo nasilenie mojego lęku nie wymagało, żebym z nich korzystał.)
1. Wiara w możliwość poprawy i wytrwałość
To chyba dwie najważniejsze rzeczy, o których trzeba pamiętać, walcząc z fobią. Iść na terapię będąc kompletnie przekonanym, że nie ma dla nas nadziei, to tak jak wyruszać na wojnę bez broni - nie skończy się to dobrze. Oczywiście na początku to niedowierzanie, że może się nam poprawić, jest zupełnie naturalne, ale najlepszym rozwiązaniem na to jest po prostu zaufać terapeucie i zmuszać się do ćwiczenia poznawanych technik terapeutycznych. Jeśli będziemy to robić, to zaczną pojawiać się sukcesy, a gdy zaczną pojawiać się sukcesy, to łatwiej już będzie zaakceptować, że fobia społeczna jest uleczalną przypadłością.
Niestety prawda jest taka, że nie jestem w stanie napisać nic błyskotliwego lub odkrywczego na temat wytrwałości. Albo będziemy uparcie trzymać się terapii i przełamywać swoje lęki, albo nie zrobimy żadnych postępów. Ostatecznie tylko my sami jesteśmy w stanie wytworzyć w sobie dyscyplinę potrzebną do osiągnięcia poprawy i nie zrobią tego za nas ani leki, ani terapeuta. Najlepszą radą jest po prostu zacząć od rzeczy, które sprawiają nam najmniej trudności, a dopiero potem zwiększać stopniowo poziom wyzwań.
2. Wiedza
Żeby efektywnie pozbywać się fobii, powinniśmy znać naturę naszego problemu. Żeby znać naturę naszego problemu, powinniśmy czytać. Na rynku można znaleźć całe mnóstwo publikacji dotyczących zarówno fobii, jak i innych problemów psychicznych, a więc mamy z czego wybierać. Generalnie nie zdarzało mi się czytać poradników self-help od deski do deski, a raczej wybierałem fragmenty i rozdziały, które najbardziej mnie interesowały i robiłem z nich notatki, zapisując przydatne myśli i techniki terapeutyczne. Od siebie mogę polecić:
"Overcoming Social Anxiety and Shyness" Gillian Butler (wydaje mi się, że nie jest przetłumaczona na polski)
"Lęk i fobia. Praktyczny podręcznik dla osób z zaburzeniami lękowymi" Edmund J. Bourne
"Radość życia, czyli jak zwyciężyć depresję. Terapia zaburzeń nastroju" David D. Burns
"Pokonać lęki i fobie" Judith Bemis
3. Terapeuta nic za nas nie zrobi
Czekając na pierwsze spotkanie z moją terapeutką, liczyłem na to, że dostanę instrukcję obsługi własnego mózgu i wystarczy, że będę się jej trzymał, żeby wszystko było dobrze. Teraz wiem, że takie myślenie jest totalnie bezsensowne - to my wykonujemy 90% pracy w trakcie psychoterapii, a terapeuta tylko wskazuje nam pewne możliwe rozwiązania i tłumaczy, jak lepiej radzić sobie z własnymi uczuciami. Zrzucanie odpowiedzialności za nasze postępy całkowicie na terapeutę jest sporym błędem, chociaż oczywiście rozumiem, że zdarzają się psychologowie z wątpliwymi umiejętnościami, a ja miałem duże szczęście, trafiając na świetnie wykwalifikowaną profesjonalistkę już za pierwszym razem. W każdym razie, nie warto oczekiwać od terapeuty gotowych rozwiązań na nasze problemy.
4. Nie samą terapią człowiek żyje
Oprócz terapii warto skupić się na innych aktywnościach, które sprawiają, że czujemy się lepiej. Masz pasję - rozwijaj ją, nie masz - spróbuj znaleźć. Pomaga też
aktywność fizyczna, dbanie o swoją dietę, spędzanie więcej czasu na świeżym powietrzu. Wiem, że to brzmi jak oczywistości, ale każda z tych pozornie drobnych zmian jest kolejną cegiełką, którą dokładamy do naszego lepszego samopoczucia.
To chyba wszystko, co mam do powiedzenia na temat mojego procesu wychodzenia z fobii - mam nadzieję, że nawet jeśli większość z tego to truizmy lub powtarzanie wypowiedzi innych osób, to przynajmniej kilkoro z Was znajdzie tu coś przydatnego. Od siebie życzę Wam po prostu wszystkiego dobrego i powodzenia, niezależnie od tego, czy fobię macie już za sobą, czy całkiem straciliście wiarę.
Jeśli macie jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem.