22 Wrz 2012, Sob 14:30, PID: 317467 
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Wrz 2012, Sob 14:51 przez Marwinek.)
	
	
	
		Witam. Mam zamiar podzielić się z Wami metodą, która niemal całkowicie odmieniła moje życie. Znalazłem prace, dziewczynę, nie mam fobicznych lęków. Brzmi jak cud , prawda? Otóż nie. Sposób którym to osiągnąłem jest bardzo prosty.Wszystko czego potrzebujesz , dosłownie wszystko, jest w Twojej głowie. Tak, żadne leki, najlepsi psychoterapeuci świata , NIKT nie pomoże dopóki sobie tego nie uświadomisz. Osoby trzecie mogą ci jedynie podać łopatę, a do skarbu musisz dokopać się sam. Jeśli w to nie wierzysz, przestań to czytać, szkoda czasu. Skoro to już mamy ustalone, przejdźmy dalej. Obserwowałem dużo ludzi , których uważałem za "pół-bogów". Ich pewność siebie, śmiałość, inteligencja... kiedyś nie byłbym wstanie się do nich równać. Dlaczego? NIE dlatego że byłem gorszy, ale przez to bo uważałem się za takiego. Fobia, czymkolwiek jest, zmusiła mnie do myślenia że jestem mniej wart od innych. Zmienienie tego jest kluczem. Wstań , rozejrzyj się dookoła. Wszyscy ludzie którzy Cię otaczają ,są dokładnie tacy jak Ty. Nie jesteś mniej wart niż biznesmen z sześcioma zerami na koncie, czy modelka z pierwszych stron gazet. Uświadomiłem to sobie , gdy przeanalizowałem dokładnie rozmowę jednego z "pół-bogów". Nie był taki popularny, dlatego że jest jakiś bardziej inteligentny. On po prostu WIERZY że tak jest, dlatego inni go za takiego mieli. Jeśli masz się za zero kompletne , inni też będą Cię za takiego uważać. JAK masz przekonać innych ludzi , skoro nawet sam siebie nie potrafisz ? Zaraz ktoś powie "ale ja jestem taki nieszczęśliwy". Pamiętaj, to my kreujemy naszą rzeczywistość. Jesteśmy dokładnie tak szczęśliwi , za jakich się uważamy. Albowiem, szczęście nie zależy od czynników zewnętrznych. Można być szczęśliwym nie mając nic, albo rozpaczać bo nie zarobiło się kolejnego miliarda. Wszystko to zależy od nas. Nie mam zamiaru tego na siłę udowadniać, jak chcesz zastanów się nad tym głębiej. Teraz przejdźmy do meritum. Skoro wiemy już, że wszystko jest w naszej głowie, a ludzie widzą w nas taką osobę ,za którą sami się uważamy... bądźmy więc pewni siebie! To nie może być bardziej proste! A co jeśli nie jesteś pewny siebie? zachowuj się tak jakbyś był. Idź na ulicę z podniesioną głową, wejdź do sklepu , krzyknij wyraźnie "dzień dobry."! Na początku będzie trudno. Myśli fobiczne będą Ci dokuczać. Jednak po 3-4 tygodniach wejdzie Ci to w krew. Nadal fobia będzie Cię hamować , ale Twojej zachowanie zmieni się diametralnie.W końcu oszukasz swój mózg na tyle, że faktycznie uwierzysz że jesteś osobą pewną siebie.Przecież się tak zachowujesz! Już trzeciego dnia poznałem nowego kolegę, który wziął mnie za bardzo śmiałą osobę . Na prawdę wystarczy zachowywać się jak człowiek pewny siebie, a inni ludzie automatycznie przyjmą, że jesteś człowiekiem pewnym siebie, którego warto poznać. A skoro inni tak uważają, to To w końcu Ty też zaczniesz! Kiedyś czytałem wywód znanego psychologa , który kazał jak najwięcej się uśmiechać. Dlaczego? Uśmiech jest symbolem szczęścia , wydając taki komunikat ,  nasz mózg odbiera nas za zadowolonych, przez co faktycznie stajemy się szczęśliwsi! Kiedyś potraktowałbym to z przymrużeniem oka, teraz jednak wiem że to prawda. Mózg da się "oszukać"  w aż tak banalny sposób. Więc pamiętaj o zasadzie kluczowej. NIE JESTEŚ PEWIEN SIEBIE? ZACHOWUJ SIĘ TAK JAKBYŚ BYŁ!
	
	
	
	
	
 PhS
			
 Szybko jednak odnalazłem innych znajomych, poznałem cudowną kobietę, do której SAM zagadałem...  W tej "technice" najważniejsze to sprawiać wrażenie pewnego i obracać się wokół ludzi. Gdy widzi się ich coraz bardziej przychylne reakcje, coraz bardziej nas to podbudowuje, przez co naturalnie zwiększa się nasza samoocena...  :-) Niestety, zdarzają się też porażki , co jest nieuniknione gdy nie stoimy już z boku , tylko wychodzimy na przody, jako niezwykle pewni siebie osobnicy...   :-) W takich chwilach, najlepiej przyznać się do błędu, obrócić to w żart... 
 Bo psychologię wymyślili ludzie, więc mogą się mylić. 
  Jak dla mnie fobia społeczna przestaje być fobią , w momencie gdy osoba która na nią cierpi , zaczyna akceptować jej objawy. Wtedy moim zdaniem , występuje mylenie jej z jakąś cechą charakteru  np. nieśmiałością (z którą jak najbardziej można żyć). Każda osoba która faktycznie jest dotknięta fobią społeczna, nie jest wstanie z nią funkcjonować. 
  Dystans do siebie, to chyba najważniejsze.
 Wszystko ładnie, ale z fobią tak szybko i łatwo nie idzie. Mechanizm "wstydzę się => przekonuję się, że nie ma czego => nie wstydzę się" u ludzi z fobią jest niesamowicie spowolniony i łatwo go w ogóle zaburzyć w danej sytuacji "nieodpowiednim" myśleniem i "niewłaściwymi" wnioskami. Aczkolwiek, gdyby dni zamienić na tygodnie, czy miesiące i do boju iść uzbrojonym w znajomość technik i teorii z psychologii poznawczej to cała sprawa nabiera realizmu.
	
 


