25 Lut 2017, Sob 2:50, PID: 617277
Mam nadzieję, że nie ma takiego tematu...
Niedawno jadąc tramwajem uświadomiłam sobie pewną rzecz. Tzn. już wcześniej gdzieś z tyłu głowy miałam tę myśl, ale teraz wypełzła na wierzch w całej okazałości.
Sytuacja przedstawiała się następująco. Jechałam tramwajem, gapiąc się przez okno, zachowując się zupełnie zwyczajnie. W pewnej chwili spojrzałam w lewo na osobę siedząco naprzeciwko (taki układ miejsc, że siedzi się twarzą w twarz). Była to młoda dziewczyna, która akurat na mnie patrzyła i się uśmiechała. Nie odwzajemniłam uśmiechu, szybko odwróciłam wzrok.
Przyczyny patrzenia i uśmiechania się mogły być różne. Najprawdopodobniejsza opcja: dziewczyna myślała o czymś miłym, a to, że akurat na mnie spojrzała i ja to zauważyłam było przypadkowe. Mogła też wspaniałomyślnie postanowić sobie, że będzie obdarzać uśmiechem obcych ludzi, żeby poprawić im nastrój. W ostateczności mogła mnie pomylić z kimś innym.
Zanim dopuściłam do siebie powyższe interpretacje, to istniała inna. Nie widziałam zwyczajnego uśmiechu, tylko wyraz twarzy uosabiający poczucie wyższości. Taka ocena od razu sprawiła, że pojawiła się we mnie złość i poczucie niższości. A że babka mnie nie znała + zachowywałam się zupełnie normalnie, to doszłam do wniosku, że chodzi o mój wygląd, że jest z nim coś mocno nie tak, skoro jest obiektem cichej szydery obcych ludzi w komunikacji miejskiej.
Nie zakładałabym tego tematu, gdyby uśmiech faktycznie był szyderczy. Nie był. Musiałam się oderwać od własnych bzdurnych myśli, żeby to zrozumieć. Nie pisałabym też o tym, gdyby to była jednorazowa sytuacja. Bardzo wiele razy jakaś część mnie odbierała cudzy uśmiech w taki sposób (wyjątkiem są uśmiechy połączone z mrużeniem oczu, ewidentnie spontaniczne, szczere). Gdy w grę wchodzą znajome osoby łatwiej jest odłożyć na bok błędną ocenę rzeczywistości, zresztą mam wtedy głowę zajętą myśleniem co ktoś mówi i co mam powiedzieć. Przy krótkim kontakcie, ludziach obcych albo ledwo znanych (zwłaszcza zadbanych i atrakcyjnych, sprawiających wrażenie lepszych ode mnie pod różnymi względami) łatwo mi sobie wkręcić, że mają mnie za człowieka drugiej kategorii, a uprzejmy uśmiech oznacza "ale ty jesteś żałosna". Nie bez znaczenia jest tutaj płeć, częściej tak to odbieram u kobiet, chociaż nie tylko.
Macie tego typu doświadczenia? Niekoniecznie związane z uśmiechem, ale i z innymi komunikatami niewerbalnymi. Ogólnie z mimiką, postawą, gestami ludzi wokół Was. Zauważacie u siebie tendencję do irracjonalnego odczytywania u innych skierowanej na Was wrogości? Jak reagujecie, taką samą wrogością, czy może wstydem albo lękiem (albo jeszcze inaczej)? Jak to wpływa na Wasze kontakty z ludźmi?
Niedawno jadąc tramwajem uświadomiłam sobie pewną rzecz. Tzn. już wcześniej gdzieś z tyłu głowy miałam tę myśl, ale teraz wypełzła na wierzch w całej okazałości.
Sytuacja przedstawiała się następująco. Jechałam tramwajem, gapiąc się przez okno, zachowując się zupełnie zwyczajnie. W pewnej chwili spojrzałam w lewo na osobę siedząco naprzeciwko (taki układ miejsc, że siedzi się twarzą w twarz). Była to młoda dziewczyna, która akurat na mnie patrzyła i się uśmiechała. Nie odwzajemniłam uśmiechu, szybko odwróciłam wzrok.
Przyczyny patrzenia i uśmiechania się mogły być różne. Najprawdopodobniejsza opcja: dziewczyna myślała o czymś miłym, a to, że akurat na mnie spojrzała i ja to zauważyłam było przypadkowe. Mogła też wspaniałomyślnie postanowić sobie, że będzie obdarzać uśmiechem obcych ludzi, żeby poprawić im nastrój. W ostateczności mogła mnie pomylić z kimś innym.
Zanim dopuściłam do siebie powyższe interpretacje, to istniała inna. Nie widziałam zwyczajnego uśmiechu, tylko wyraz twarzy uosabiający poczucie wyższości. Taka ocena od razu sprawiła, że pojawiła się we mnie złość i poczucie niższości. A że babka mnie nie znała + zachowywałam się zupełnie normalnie, to doszłam do wniosku, że chodzi o mój wygląd, że jest z nim coś mocno nie tak, skoro jest obiektem cichej szydery obcych ludzi w komunikacji miejskiej.
Nie zakładałabym tego tematu, gdyby uśmiech faktycznie był szyderczy. Nie był. Musiałam się oderwać od własnych bzdurnych myśli, żeby to zrozumieć. Nie pisałabym też o tym, gdyby to była jednorazowa sytuacja. Bardzo wiele razy jakaś część mnie odbierała cudzy uśmiech w taki sposób (wyjątkiem są uśmiechy połączone z mrużeniem oczu, ewidentnie spontaniczne, szczere). Gdy w grę wchodzą znajome osoby łatwiej jest odłożyć na bok błędną ocenę rzeczywistości, zresztą mam wtedy głowę zajętą myśleniem co ktoś mówi i co mam powiedzieć. Przy krótkim kontakcie, ludziach obcych albo ledwo znanych (zwłaszcza zadbanych i atrakcyjnych, sprawiających wrażenie lepszych ode mnie pod różnymi względami) łatwo mi sobie wkręcić, że mają mnie za człowieka drugiej kategorii, a uprzejmy uśmiech oznacza "ale ty jesteś żałosna". Nie bez znaczenia jest tutaj płeć, częściej tak to odbieram u kobiet, chociaż nie tylko.
Macie tego typu doświadczenia? Niekoniecznie związane z uśmiechem, ale i z innymi komunikatami niewerbalnymi. Ogólnie z mimiką, postawą, gestami ludzi wokół Was. Zauważacie u siebie tendencję do irracjonalnego odczytywania u innych skierowanej na Was wrogości? Jak reagujecie, taką samą wrogością, czy może wstydem albo lękiem (albo jeszcze inaczej)? Jak to wpływa na Wasze kontakty z ludźmi?