16 Mar 2016, Śro 23:45, PID: 524344
Witam, napisałam tu, bo mam problem i okropnie chciałabym się komuś wygadać,bo nie mam komu.
Od pół roku chodzę do liceum. Od początku próbowałam nawiązywać kontakty, ale mi nie wychodziło.
Chyba jestem aspołeczna, bo wśród ludzi czuję się zagrożona, boję się, (najbardziej gdy rozmawiam w cztery oczy) tej niezręcznej ciszy. Natomiast gdy jestem sama też mi źle, jestem taka samotna.
Moja klasa jest bardzo zgrana, naprawdę, wszyscy się lubią, gadają, a ja jestem takim mega odludkiem i zawsze na uboczu.
Najlepsze jest to, że dziewczyny z paczki są bardzo miłe i wiem, że wśród nich czułabym się dobrze... Tak bardzo chcę należeć do jakiejś grupy, paczki, poczuć, że też jestem ogniwem. Ale nie umiem tak po prostu do nich podejść i pogadać. Na początku roku traktowałam ich wszystkich jak wrogów i chyba dałam im do zrozumienia, że nie chcę ich przyjaźni. Bardzo chciałabym cofnąć czas.
Na przerwach zawsze siędzę sama, wpatrzona w ekran, albo książkę.
Czasami zdarza mi się z kimś porozmawiać, ale wtedy czuję, że jestem nudna, nie mam nic, czym mogłabym kogoś zainteresować. Zwykle tak jest, że ktos, kto siedzi ze mną na lekcji się przesiada do kogoś innego, no bo po co ma siedzieć z taka nudziara jak ja. Często jak zdarza mi się rozmawiać w grupie to mam wrażenie, że nikt mnie nie słucha i że nikogo nie obchodzi co mam do powiedzenia. Za to jak odezwie się ktoś inny to od razu jest szeroko komentowany, itd...
Czuję, że jestem inna od wszystkich, że nie jestem normalna i szalenie mi z tym źle.
Do tego dochodzi niska samoocena i kompleksy. Postrzegam się jako gorsza od innych.
Obawiam się, że to się nigdy nie zmieni... Ech.
Nawet nie wiecie, jaka to ulga wylać z siebie to wszystko... Przepraszam za chaotyczna wypowiedź i błędy. Jeśli jest tu ktos, kto mnie rozumie to proszę o rady.
Od pół roku chodzę do liceum. Od początku próbowałam nawiązywać kontakty, ale mi nie wychodziło.
Chyba jestem aspołeczna, bo wśród ludzi czuję się zagrożona, boję się, (najbardziej gdy rozmawiam w cztery oczy) tej niezręcznej ciszy. Natomiast gdy jestem sama też mi źle, jestem taka samotna.
Moja klasa jest bardzo zgrana, naprawdę, wszyscy się lubią, gadają, a ja jestem takim mega odludkiem i zawsze na uboczu.
Najlepsze jest to, że dziewczyny z paczki są bardzo miłe i wiem, że wśród nich czułabym się dobrze... Tak bardzo chcę należeć do jakiejś grupy, paczki, poczuć, że też jestem ogniwem. Ale nie umiem tak po prostu do nich podejść i pogadać. Na początku roku traktowałam ich wszystkich jak wrogów i chyba dałam im do zrozumienia, że nie chcę ich przyjaźni. Bardzo chciałabym cofnąć czas.
Na przerwach zawsze siędzę sama, wpatrzona w ekran, albo książkę.
Czasami zdarza mi się z kimś porozmawiać, ale wtedy czuję, że jestem nudna, nie mam nic, czym mogłabym kogoś zainteresować. Zwykle tak jest, że ktos, kto siedzi ze mną na lekcji się przesiada do kogoś innego, no bo po co ma siedzieć z taka nudziara jak ja. Często jak zdarza mi się rozmawiać w grupie to mam wrażenie, że nikt mnie nie słucha i że nikogo nie obchodzi co mam do powiedzenia. Za to jak odezwie się ktoś inny to od razu jest szeroko komentowany, itd...
Czuję, że jestem inna od wszystkich, że nie jestem normalna i szalenie mi z tym źle.
Do tego dochodzi niska samoocena i kompleksy. Postrzegam się jako gorsza od innych.
Obawiam się, że to się nigdy nie zmieni... Ech.
Nawet nie wiecie, jaka to ulga wylać z siebie to wszystko... Przepraszam za chaotyczna wypowiedź i błędy. Jeśli jest tu ktos, kto mnie rozumie to proszę o rady.