04 Gru 2015, Pią 19:32, PID: 493144
Piszę tu z nadzieją, że znajdzie się ktoś, kto mnie zrozumie i kto przeżywa podobne problemy...
Mój problem polega na tym, że szybko się zniechęcam w swoim działaniu... Jeśli coś nie przychodzi mi łatwo i szybko, to bardzo ciężko mi w tym wytrwac. Czuję wtedy wściekłość, chociaż wiem, że w życiu tylko trudem i wytrwałością można osiągnąć trwałe szczęście i nic nie przychodzi łatwo. Ciężko mi zaakceptować, że życie jest takie ciężkie. W dodatku te myśli "po co się starać? , po co walczyć? Przecież to tyle bólu powoduje" Jak marazie podjąłem decyzję, że schudnę. Zacząłem ćwiczyć na rowerku i mam nadzieję, że wytrwam. Z drugiej strony przychodzą te przerażające myśli "nie podołasz zadaniu" "po co ci to" "jestes do niczego, nie uda ci się". Zawsze gdy tylko mi sie pojawiaja to odczuwam przerazajacy lęk. Najbardziej przerażają mnie myśli mówiące, że nie będę zadowolony nawet jak mi się uda. Czy Wy też tak macie ? Takiego wewnętrznego zdrajcę ?
Drugi mój problem to taki, że rzadko kiedy odzywam się do ludzi pierwszy. Np. jak kupuję bilet to powiem oczywiście kasjerce jaki ten bilet ma mi dac, albo babce w sklepie co ma mi podać. Jestem dostawcą pizzy i niekiedy klienci zagadują mnie. Owszem porozmawiam z nimi, ale broń Boże jakieś głębsze relacje. Dziwne jest też to co się dzieje w mojej pracy. Tam jeszcze z kimś pogadam, ciężko się do kogoś nie odezwać, jak się z nim pracuje. Ale załóżmy jest sytuacja, że kończę z kimś pracę o tej samej godzinie. Wtedy szybko się ubieram, żeby wyjść pierwszy, aby nie wracać z tą osobą. Tak samo jest na stacji PKP. Jak widze znajomego to uciekam na drugi koniec peronu, żeby tylko z nim nie rozmawiać... Masakra. Cieszę się że tu jestem, sam należę do grupy Anonimowych Hazardzistów i tam nauczyłem się, jak ważne jest mieć taką grupę, co zrozumie, podzieli się doświadczeniem. Dzięki za przeczytanie moich wypocin
Mój problem polega na tym, że szybko się zniechęcam w swoim działaniu... Jeśli coś nie przychodzi mi łatwo i szybko, to bardzo ciężko mi w tym wytrwac. Czuję wtedy wściekłość, chociaż wiem, że w życiu tylko trudem i wytrwałością można osiągnąć trwałe szczęście i nic nie przychodzi łatwo. Ciężko mi zaakceptować, że życie jest takie ciężkie. W dodatku te myśli "po co się starać? , po co walczyć? Przecież to tyle bólu powoduje" Jak marazie podjąłem decyzję, że schudnę. Zacząłem ćwiczyć na rowerku i mam nadzieję, że wytrwam. Z drugiej strony przychodzą te przerażające myśli "nie podołasz zadaniu" "po co ci to" "jestes do niczego, nie uda ci się". Zawsze gdy tylko mi sie pojawiaja to odczuwam przerazajacy lęk. Najbardziej przerażają mnie myśli mówiące, że nie będę zadowolony nawet jak mi się uda. Czy Wy też tak macie ? Takiego wewnętrznego zdrajcę ?
Drugi mój problem to taki, że rzadko kiedy odzywam się do ludzi pierwszy. Np. jak kupuję bilet to powiem oczywiście kasjerce jaki ten bilet ma mi dac, albo babce w sklepie co ma mi podać. Jestem dostawcą pizzy i niekiedy klienci zagadują mnie. Owszem porozmawiam z nimi, ale broń Boże jakieś głębsze relacje. Dziwne jest też to co się dzieje w mojej pracy. Tam jeszcze z kimś pogadam, ciężko się do kogoś nie odezwać, jak się z nim pracuje. Ale załóżmy jest sytuacja, że kończę z kimś pracę o tej samej godzinie. Wtedy szybko się ubieram, żeby wyjść pierwszy, aby nie wracać z tą osobą. Tak samo jest na stacji PKP. Jak widze znajomego to uciekam na drugi koniec peronu, żeby tylko z nim nie rozmawiać... Masakra. Cieszę się że tu jestem, sam należę do grupy Anonimowych Hazardzistów i tam nauczyłem się, jak ważne jest mieć taką grupę, co zrozumie, podzieli się doświadczeniem. Dzięki za przeczytanie moich wypocin