20 Wrz 2014, Sob 14:28, PID: 412088
Witam was.
Jest to pierwszy mój post na tym forum, Nie wiem czy w dobrym dziale, jeśli nie to proszę o przeniesienie. No to teraz "krótka" historia o mnie
Mam 19 lat i w tym roku zdaje maturę. Cieszę się i za razem martwię.
Mieszkam na wsi od samego dzieciństwa. Zawsze miałem bardzo dużo kolegów i tak zostało do tego czasu. W wieku przed szkolnym ja i moi "qumple" bawiliśmy się najwięcej u mnie i mojego sąsiada. Jak to mama wspomina zawsze gromadka dzieciaków bawiąca się.Nie było jeszcze w tedy u nas komputerów i chwała za to. Najlepszy czas w moim życiu. Beztroskie lata. Później nadszedł czas na szkołe, która była u mnie na wsi.Mała bo mała ,ale same znajome twarze Od najmłoszych lat zawsze miałem świadectwo z paskiem. W 6kl. przewodniczący szkoły. Ale jak to? Z fobią? I właśnie wydaje mi się ,że wtedy się wszystko zaczęło. Od zawsze byłem grzeczny i poukładany. Później gimnazjum. Najgorszy okres w moim życiu. W klasie nie miałem nikogo znajomego, sam wszystkich poznawałem ,a dla dzieciaka ,który całe życie spędzał z tymi samymi ludzmi było to bardzo trudne. Jakoś to przeżyłem. Mały i chudy chłopak jakoś dał sobie rade. W 3gim. w końcu zacząłem rosnąć i byłem już na równi ze wszystkimi , przybyło też pewności siebie. W końcu bal gimnazjalny, polonez zatańczony w 1-wszej parze. Ohhh.. 1-wsza wielka impreza siedziałem z kolegami i nie umiałem się zabawić. Właśnie po tym zdarzeniu szukając na necie odkryłem ,że mam fobie społeczną. Na początku szok ,bo jak to ? Co to w ogóle jest i dlaczego istnieje?
W późniejszym czasie jakoś się z tym pogodziłem. W technikum się stresował i to bardzo ,ale wyrobiłem sobie szacunek u innych i dlatego jakoś jeszcze się trzymam. Super ludzie ,a ja się stresuje sam nie wiem dlaczego. Na lekcji tylko mętlik w głowie i nie chodzi tu o naukę tylko o to co nauczyciel o mnie sobie pomyśli i inny. Nie wiem skąd to się wzięło...
Nie byłem człowiekiem imprezowiczem. Zawsze z kolegami woleliśmy przejechać się rowerami i posiedzieć gdzieś nad zalewem, czy w mieście , lub iść do kina. Od tamtego roku najlepszy kolega zaczął mnie wyciągać na festyny ogniska itp. Później inni też do mnie pisali i tak z powodu dobrym manier chodziłem. No i spodobało mi się to. Ale najgorzej było z tańcem Nigdy nie umiałem tańczyć i byłem taki sztywny. W tamtym roku byłem tylko na dwóch osiemnastkach tylko przez przypadek.W tym roku jestem zaproszony jeszcze na 2 i urodziny starszych kolegów. No ,ale przejdę do sedna. W tym roku studniówka . Już robią listę. Większość nie ma z tym problemu, ale niestety ja mam. Przez wakacje fobia mi się bardzo powiększyła właśnie po tych imprezach. Boje się ,że nie będę miał kogo zaprosić (bo nie mam). Byłem na studniówce jako osoba towarzysząca w tamtym roku. Dziewczyna bardzo miła i tak samo jak ja nieśmiała, ale jakoś mnie zaprosiła.Wiem od koleżanki ,że ta dziewczyna widzi we mnie coś więcej. Od tamtego czasu trochę popisaliśmy i tyle. Nie wiem czy ją zaprosić ,ale jak nie ona to chyba pójdę sam. I tu właśnie włącza mi się czerwone światło. Bardzo przejmuje się opinią innych. Wszystko co mówią o mnie bardzo mnie dotyka. Czasami nawet jak sobie rozmawiamy to ja się czerwienie. Nie wiem skąd to się bierze.Po maturze muszę iść na studia bądź do pracy.Ale nie mogę sobie wyobrazić tego ,że będę mieszkał z obcymi ludźmi ,bądź pracował gdzieś gdzie mogą mnie skrytykować. I tu pojawia się błędne koło... Mam obawy jak każdy kończący szkołe ,ale ja sobie z nimi nie mogę poradzić.
Kiedyś myślałem o samobójstwie ,ale co by inny o mnie pomyśleli jak bym to zrobił. W mojej głowie jest wieczna bitwa. Idąc ulicą ktoś się na mnie popatrzy, a ja myślę co on o mnie pomyślał. Nie chce tak dłużej. Nigdy niebyłem na żadnej terapi ,ani nie brałem leków. Przyyczyną może być mój wygląd. Jestem wysokim 188cm i ważącym tylko 70kg chłopakiem. Mam ogromne kompleksy z tego powodu. Mam problemy z tarczycą i lekarz uspokaja mnie ,że albo mogę być chudy ,albo gruby i to lepiej że jestem szczupły. Koniec tego biorę się za siebie i zaczynam ćwiczyć, miałem to już zrobić od dawna.Obecnie jestem jeszcze strażakiem w OSP. Od dziecka moją pasją jest piłka nożna. Zawsze z kolegami grałem i grać będę. Nie wiem czy jest jakiś inny sposób na wyleczenie się z tego ? Czytałem też o medytacji? A jeżeli leki to są jakieś bez recepty ? Wiem ,że wiele osób ma z tym problemy wię proszę tych bardziej doświadczonych użytkowników o radę
Z góry bardzo dziękuje tym co przeczytali histoorie do końca i tym co odpiszą
Jest to pierwszy mój post na tym forum, Nie wiem czy w dobrym dziale, jeśli nie to proszę o przeniesienie. No to teraz "krótka" historia o mnie
Mam 19 lat i w tym roku zdaje maturę. Cieszę się i za razem martwię.
Mieszkam na wsi od samego dzieciństwa. Zawsze miałem bardzo dużo kolegów i tak zostało do tego czasu. W wieku przed szkolnym ja i moi "qumple" bawiliśmy się najwięcej u mnie i mojego sąsiada. Jak to mama wspomina zawsze gromadka dzieciaków bawiąca się.Nie było jeszcze w tedy u nas komputerów i chwała za to. Najlepszy czas w moim życiu. Beztroskie lata. Później nadszedł czas na szkołe, która była u mnie na wsi.Mała bo mała ,ale same znajome twarze Od najmłoszych lat zawsze miałem świadectwo z paskiem. W 6kl. przewodniczący szkoły. Ale jak to? Z fobią? I właśnie wydaje mi się ,że wtedy się wszystko zaczęło. Od zawsze byłem grzeczny i poukładany. Później gimnazjum. Najgorszy okres w moim życiu. W klasie nie miałem nikogo znajomego, sam wszystkich poznawałem ,a dla dzieciaka ,który całe życie spędzał z tymi samymi ludzmi było to bardzo trudne. Jakoś to przeżyłem. Mały i chudy chłopak jakoś dał sobie rade. W 3gim. w końcu zacząłem rosnąć i byłem już na równi ze wszystkimi , przybyło też pewności siebie. W końcu bal gimnazjalny, polonez zatańczony w 1-wszej parze. Ohhh.. 1-wsza wielka impreza siedziałem z kolegami i nie umiałem się zabawić. Właśnie po tym zdarzeniu szukając na necie odkryłem ,że mam fobie społeczną. Na początku szok ,bo jak to ? Co to w ogóle jest i dlaczego istnieje?
W późniejszym czasie jakoś się z tym pogodziłem. W technikum się stresował i to bardzo ,ale wyrobiłem sobie szacunek u innych i dlatego jakoś jeszcze się trzymam. Super ludzie ,a ja się stresuje sam nie wiem dlaczego. Na lekcji tylko mętlik w głowie i nie chodzi tu o naukę tylko o to co nauczyciel o mnie sobie pomyśli i inny. Nie wiem skąd to się wzięło...
Nie byłem człowiekiem imprezowiczem. Zawsze z kolegami woleliśmy przejechać się rowerami i posiedzieć gdzieś nad zalewem, czy w mieście , lub iść do kina. Od tamtego roku najlepszy kolega zaczął mnie wyciągać na festyny ogniska itp. Później inni też do mnie pisali i tak z powodu dobrym manier chodziłem. No i spodobało mi się to. Ale najgorzej było z tańcem Nigdy nie umiałem tańczyć i byłem taki sztywny. W tamtym roku byłem tylko na dwóch osiemnastkach tylko przez przypadek.W tym roku jestem zaproszony jeszcze na 2 i urodziny starszych kolegów. No ,ale przejdę do sedna. W tym roku studniówka . Już robią listę. Większość nie ma z tym problemu, ale niestety ja mam. Przez wakacje fobia mi się bardzo powiększyła właśnie po tych imprezach. Boje się ,że nie będę miał kogo zaprosić (bo nie mam). Byłem na studniówce jako osoba towarzysząca w tamtym roku. Dziewczyna bardzo miła i tak samo jak ja nieśmiała, ale jakoś mnie zaprosiła.Wiem od koleżanki ,że ta dziewczyna widzi we mnie coś więcej. Od tamtego czasu trochę popisaliśmy i tyle. Nie wiem czy ją zaprosić ,ale jak nie ona to chyba pójdę sam. I tu właśnie włącza mi się czerwone światło. Bardzo przejmuje się opinią innych. Wszystko co mówią o mnie bardzo mnie dotyka. Czasami nawet jak sobie rozmawiamy to ja się czerwienie. Nie wiem skąd to się bierze.Po maturze muszę iść na studia bądź do pracy.Ale nie mogę sobie wyobrazić tego ,że będę mieszkał z obcymi ludźmi ,bądź pracował gdzieś gdzie mogą mnie skrytykować. I tu pojawia się błędne koło... Mam obawy jak każdy kończący szkołe ,ale ja sobie z nimi nie mogę poradzić.
Kiedyś myślałem o samobójstwie ,ale co by inny o mnie pomyśleli jak bym to zrobił. W mojej głowie jest wieczna bitwa. Idąc ulicą ktoś się na mnie popatrzy, a ja myślę co on o mnie pomyślał. Nie chce tak dłużej. Nigdy niebyłem na żadnej terapi ,ani nie brałem leków. Przyyczyną może być mój wygląd. Jestem wysokim 188cm i ważącym tylko 70kg chłopakiem. Mam ogromne kompleksy z tego powodu. Mam problemy z tarczycą i lekarz uspokaja mnie ,że albo mogę być chudy ,albo gruby i to lepiej że jestem szczupły. Koniec tego biorę się za siebie i zaczynam ćwiczyć, miałem to już zrobić od dawna.Obecnie jestem jeszcze strażakiem w OSP. Od dziecka moją pasją jest piłka nożna. Zawsze z kolegami grałem i grać będę. Nie wiem czy jest jakiś inny sposób na wyleczenie się z tego ? Czytałem też o medytacji? A jeżeli leki to są jakieś bez recepty ? Wiem ,że wiele osób ma z tym problemy wię proszę tych bardziej doświadczonych użytkowników o radę
Z góry bardzo dziękuje tym co przeczytali histoorie do końca i tym co odpiszą