12 Sie 2010, Czw 20:35, PID: 218582
Zacznę o tego że chodzę do mojej pierwszej pracy już półtora roku i mam ztyczność z wieloma osobami. Na początku było ciężko ale można powiedzieć że już się tam jakoś "zadomowiłem" i ludzie przyzwyczaili się do tego, że prawie nic nie mówię i często przebywam na uboczu z dala od nich. Po prostu już tak często nie słysze pytań typu, czemu nic nie mówisz? albo czemu tak sam stoję. Problem znowu zaczął sie gdy niedawno zatrudnili się tam dwaj bracia mniej więcej w moim wieku (bardzo wygadani i w dodatku skończyli socjologie). Nie wiem dlaczego, ale tak mnie się uczepili że nie mogę sie już z tym poradzić.
Ciągle słyszę pytania typu czy ja jeszcze wogóle żyje bo sie nie odzywam albo że muszą mnie trochę podenerwować że bym się w końcu rozgadał. Na początku zawsze się głupio uśmiechałem i coś tam odburkiwałęm ale teraz to staje się coraz bardziej denerwujące do tego stopnia że jak syłyszę te głupie pytania to po prostu nic nie mówię i się odwracam, po prostu ich olewam. Wiem że to nie ładnie ale cały dzień mam s+ przez tych gnoi. Jakiś tydzień temu zaczęli mnie namawiać na jakiś wypad na piwo, to powiedziałem że nie lubię chodzić do barów i na imprezy.To tak się na mnie popatrzyli jakbym był z innej planety. Ale i tak powiedzieli że jak nie pujde z nimi na pogaduszki na przy piwie to mnie siłą wyciągną. Wiem że to powiedzieli do żartów ale ja już nie umie wytrzymać.
Ta sytuacja uświadomiła mi że mam naprwdę duży problem w kontaktach z ludźmi i zacząłem się nawet zastanawiać nad wizytą u psychologa choć wątpię żebym się odważył zapisać na wizytę (co ja bym mu powiedział jak ja boje się rozmawiać) choć bardzo bym chciał.
Dziękuję Wam za przeczytanie tego postu, trochę się rozpisałem ale musiałem się wyżalić.
Ciągle słyszę pytania typu czy ja jeszcze wogóle żyje bo sie nie odzywam albo że muszą mnie trochę podenerwować że bym się w końcu rozgadał. Na początku zawsze się głupio uśmiechałem i coś tam odburkiwałęm ale teraz to staje się coraz bardziej denerwujące do tego stopnia że jak syłyszę te głupie pytania to po prostu nic nie mówię i się odwracam, po prostu ich olewam. Wiem że to nie ładnie ale cały dzień mam s+ przez tych gnoi. Jakiś tydzień temu zaczęli mnie namawiać na jakiś wypad na piwo, to powiedziałem że nie lubię chodzić do barów i na imprezy.To tak się na mnie popatrzyli jakbym był z innej planety. Ale i tak powiedzieli że jak nie pujde z nimi na pogaduszki na przy piwie to mnie siłą wyciągną. Wiem że to powiedzieli do żartów ale ja już nie umie wytrzymać.
Ta sytuacja uświadomiła mi że mam naprwdę duży problem w kontaktach z ludźmi i zacząłem się nawet zastanawiać nad wizytą u psychologa choć wątpię żebym się odważył zapisać na wizytę (co ja bym mu powiedział jak ja boje się rozmawiać) choć bardzo bym chciał.
Dziękuję Wam za przeczytanie tego postu, trochę się rozpisałem ale musiałem się wyżalić.