14 Mar 2010, Nie 20:05, PID: 198865
Nie radze sobie w kontaktach z ludzmi.Ta niesmialość-fobia mnie dobija.Piszę ten post w zlości poniewaz jestem zly na siebie i parę osób na studiach.wszedzie w podrecznikach o niesmialości pisze zeby mowić duzo nie liczy sie jakość ale ilość ,zeby tych rozmów bylo jak najwiecej.ze mna jest tak ze potrafie palnąć jakąś glupote i dzisiaj tak bylo.pomyslalem sobie ze jak sie wypowiem swobodnie to nikt nie zwroci na to uwagi.siedzialem obok kolegi ,fajny gość.Wtem osoba siedzaca przedemna uslyszala te rozmowe.Mam juz 30 lat kolega obok28.Zamierzalismy pójść gdzies w dobre miejsce w duzym mieśćie gdzie bedzie mozna poznać jakąś kobiete.ci dwaj z przodu uslyszeli a oni byli miejscowi i zaczeli ze mnie zartować.Ze a to jak szukasz takiej co ma 13 lat to mozesz iść na dyskoteke,i Tak gadali i sie smiali byli o wiele bardziej mlodsi odemnie i mojego kolegi.W końcu myslalem ze nie wytrzymam,odebralem to jako krytyke,obrazilem sie na nich i wogole juz sie nie odzywalem nawet do kolegi obok,wyobrazcie sobie ze nawet przez 5 godzin,poczulem taki wstyd,gdy wyszedlem do ubikacji pomyslalem ze juz wszystkim powiedzieli o tym a na dodatek uslyszalem jak jeden próbowal sie pytac pewnej dziewczyny czy jest wolna bo ja nie mam nikogo.Pomyslalem ze juz wszyscy o tym wiedza.gdy wyszedlem z uczelni czulem jakby dawna nerwica powrócila poczulem uśćisk glowy bylem strasznie podminowany,bardzo sie zmartwilem i nawet nie chcialo mi sie w tym momencię zyc.nie odzywalem sie do nikogo,jeden powiedzial,ze on tylko zartowal,ale zazartowal ze mnie ,ja jestem strasznie wrazliwy na takie sprawy.gdy na sali powstal wielki halas myslalem ze zwariuje ze oni smieja sie ze mnie,chyba nigdy im tego nie przebacze.