PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Bolesna zazdrość.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Macie cos takiego? Do wiadomych objawów fobii od jakiegoś czasu dołączła u mnie - jak ja to nazywam - bolesna zazdrosć - bardzo intensywne uczucie. Łapie doła jak słysze o znajomych którzy układają sobie życie, zakładają rodziny, usamodzielniają się, wszystko idze do przodu a ja stoje w miejscu. Tylko strach i strach. Łapie sie nawet na tym ze jak widze pare zakochanych trzymających sie za ręke to mnie trafia... Do tego zerowe, irracjonalne poczucie własnej wartości. Żadne logiczne argumenety nie działają. Niby wiem że nie jestem gorszy od innych ale przychodzi co do czego (w różnych sytuacjach codziennych), buch - pojawia sie mysl - jestem nikim, jestem słaby...Myslicie ze jakies leki od mentalnego pigularza dadzą rade? Zastanawiam sie jak by na mnie podziałały- pewnie znieczulą, boje sie zobojętnienia - ze po nich przestanie mi zalezec na zamianach.
Czasami. Ale częściej odczuwam taką radość że jeśli nie mnie to chociaż komuś innemu się w życiu powodzi. Kiedyś tez jak patrzyłem na parę idącą ulicą wkurzałem sie niepotrzebnie, teraz staram się nie myśleć o tym a jak znowu zobaczę zakochanych to patrzę szybko w chodnik. Oczywiście ból jest ale szybko o tym zapominam i idę dalej
Luke,u mnie dokładnie tak samo :Stan - Uśmiecha się:
Rzadziej, trzeba sobie wyrobić poczucie unity z ludzkością.
lostsoul napisał(a):Luke,u mnie dokładnie tak samo :Stan - Uśmiecha się:

No popatrz no w wielu kwestiach jesteśmy podobni, może my bracia? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
powiedziałbym, że życie normalnego człowieka wydaje się beztroskie w porównaniu z życiem fobika i chyba zazdroszczę komuś takiej sielanki, zazdroszczę normalnych ludzkich problemów; głowy wolnej od chorych zmartwień
Ja też tak czasem mam.. ehhh
Płaczę na wszystkich filmach z happy endem. Z zazdrości.
taaak, nawet o film jestem zazdrosna :Stan - Uśmiecha się: , aż wstyd sie przyznać, ale zazdrośnica ze mnie :Husky - Podekscytowany: 8)
Tez czasem czuje silna zazdrosc i uswiadamiam sobie, ze wiekszosc idzie do przodu, to sama podejmuje jakies radykalne i najczesciej durne decyzje, zeby miec pewnosc, ze ja jednak nie stoje w miejscu.
Jestem zazdrosna o to, że ludzie którzy nie wydają mi się bardziej inteligentni ode mnie, doskonale radzą sobie w tym świecie. To dziwne, bo... uważam ich za gorszych (nie zawsze, ale to i tak wywyższanie się), ale jednak daję im sobą pomiatać, i patrzę z boku jak układają sobie jakoś to życie. Co nie zmienia faktu, że mi się mojego zmieniać nie chce. Nie potrafię sobie wyobrazić, jakby to było, gdyby nie było już fobi i depresji :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:.
Oj Neira znam to... Bardzo dobrze.
Zaniża znacznie samoocenę :Stan - Uśmiecha się:
, , ,
Nanami napisał(a):Ja jestem zobojętniała, większość rodzaju ludzkiego jest mi, (żeby nie powiedzieć gorzej) obojętna, więc zazdrości z powodu czyjegoś szczęścia raczej nie odczuwam. Chociaż... czasem robi mi sie przykro, tyle.
Neira napisał(a):Co nie zmienia faktu, że mi się mojego zmieniać nie chce.
Mi rownież sie nie chce... :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
...i mi :Stan - Uśmiecha się - LOL:

zależy jak rozumiemy uczucie zazdrości, bo w pewnym sensie jest to uczucie przykrości spowodowane brakiem czegoś czym cieszą się inni, skoro jest Ci przykro na widok czyjegoś szczęścia, najprawdopodobniej chodzi tu o zazdrość, tak bym nazwał uczucie powodujące właśnie tą przykrość
, , ,
A wiecie? Jak ja widzę, że ktoś ma lepiej, znacznie lepiej, to odczuwam straszny żal i zadaję sobie pytania "dlaczego to właśnie ja mam tak, a nie inaczej?"... Dość często ostatnio mi się to zdarza :Stan - Niezadowolony - W szoku:
nie odczuwam żalu czy smutku, ale ogień.
aghresja.
i od pożądania szczęścia owych ludzi bardziej odczuwam chęć wepchania im nieszczęścia
Dokładnie, czasami tak mam...
Choć wstyd mi się przyznac to zazdroszczę ludziom tego że nie są samotni.
Ja czuję wewnętrznie że choć mam rodzine to poza nią nie mam nikogo z kim mogłabym się pośmiać , czasem popłakać.Boję się również tego ze moja przyszłośc będzie wyglądac jak teraźniejszość.Sama w czterech ścianach , nie widząca przyjemności z niczego , nie widząca celu. Zazdroszczę ludziom tego że cieszą sie nawet z cholernego spaceru z psem czego ja za nic nie zrobię.
A ja jakos nikomu nie zazdroscilem. Mialem do czynienia z paroma osobami na ktore probowalem przelewac swoje uczucia, ale zawsze ja bylem gotowy zrobic dla nich zdecydowanie wiecej niz one dla mnie, ostatecznie prowadzilo to do wielkiego zawodu. Ale, nikogo przy tym indywidualnie nie winilem. Zdawalo sie, ze oni nie potrafia przez uczucia wyrazic siebie, swojej wrazliwosci, funkcjonuja wedlug jakichs norm, a zbyt emocjonalne podejscie traktuja jako dziwactwo.
Sam nie wiem, czy to ja w poczuciu samotnosci staralem sie osiagnac cos nieosiagalnego?
Czy jednak mialem racje i empatia, dbanie o potrzeby osob z ktorymi cos nas laczy, ulegly dewaluacji?

Na pierwszy plan wychodzi zaspokojenie potrzeb zawodowych, osiagniecie pewnego statusu spolecznego, ogolnie mowiac nastawienie na sukces, istota uczuc, staje sie za to czyms malo istotnym.

Mieszkancy malych miast, moga nie zauwazac tego, az w takim stopniu, tam zycie, moze toczyc sie troszke wolniejszym tempem. Ale w Warszawie to widac jak na dloni.
Status społeczny...też ciekawa sprawa.
Wystarczy że człowiek czymś różni się od innych , bądź nie spełnia norm i już ma kłopoty w życiu między ludźmi.
Jest to bardzo przykre ponieważ jakby na to nie patrzeć Ci inni ludzie w naszych czasach to najczęściej tacy którzy różnią się tylko wyglądem , przekonaniami lub chociażby ilością posiadanych pieniędzy(tu najczęściej mowa jest o nastolatkach).
Nie będę już mówić dlaczego tak myślę bo to jest związane z moją szkołą , a o tym nie chcę pisać bo jest to dla mnie bardzo przykre ...
Nienawidzę sytuacji kiedy spotykam dawno nie widzianych znajomych, np. gdy jadę autobusem i na którymś przystanku dosiada się ktoś taki. Wtedy modlę się żeby mnie nie zauważył (choć staram się zachowywać naturalnie), bo jak mnie zauważy to i pewnie się dosiądzie i zacznie się ta głupia gadka: "Co słychać, co porabiasz, pracujesz, studiujesz (jeszcze)?" I trzeba się uzewnętrzniać, opowiadać o sobie, czasem kolorować swój marny żywot, po to tylko by nie wypaść jak ofiara przed kolegą/koleżanką. Jednocześnie słucham jak ten ktoś jedzie właśnie do pracy (autobusem, bo paliwo drogie), w zeszłym roku był 2 razy za granicą na szkoleniu, dyplom zrobił 3 lata temu a w międzyczasie założył rodzinę i dorobił się dzieci. Tak, odczuwam wtedy zazdrość ale i cieszę się, że ludzie jednak do czegoś dochodzą, i że może mi też kiedyś się uda. W sumie to jestem na dobrej drodze, tyle, że trochę wypadłem z peletonu. Z drugiej (ciemnej) strony dopada mnie wizja spędzenia reszty życia, jak ten "chwast wśród roślin" (jak to ktoś wyżej napisał). A najbardziej denerwujące jest to, że rzeczy, które innym przychodzą z łatwością, ja muszę sobie wywalczyć, codziennie, bo walczę przede wszystkim sam ze sobą.

Gość

Keisu - wiem, co czujesz. Zagadnienie, dotyczące spełniania i niespełniania pewnych norm to problem, którego, jakby wielu ludzi nie dostrzegało, nie było świadomym, a może raczej nie chciało dostrzegać? Czasem mam wrażenie, że tylko ja dostrzegam to, jak ludzie łatwo ulegają wszystkim przedstawianym im normom.
Jestem zazdrosna i wkurza mnie, że nie jest zauważana moja ciężka praca, cierpliwość, oddanie, sukcesy tylko dlatego, że jestem cicha i nie umiem się chwalić, popisywać. np w pracy ktoś zrobi jedną rzecz w ciągu roku i dostaje za to nagrodę (ktoś ładny, wygadany i pewny siebie) a na mnie pracowitą mrówkę szef nie zwraca uwagi, chociaż robię za dziesięciu codziennie. Kto jest temu winien? Jasne, że ja sama. Szkoda, że ludzie dostrzegają tylko powierzchowność. Dobrze, że chociaż tu można się wyżalić.
Stron: 1 2 3