PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Co Ci dolega? Depresja czy dystymia?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6
Ostatnio mam problemy ze sobą spadki nastrojów itp...
Dotego jestem dość nie śmiały, może nie jest to tak skrajne jak FS ale na pewno mi przeszkadza... Do tego mam 16 lat, bardzo zaniżoną samo ocenę i poczucie własnej wartości oraz czy poczucie beznadziejnośći. Na ogół właśnie ten stan nasila się w godzinach wieczornych, około 20 badz 21. Jestem introwertykiem, jestem także leniwy. Stan przygnębienia/smutku łączy się z zdenerwowaniem bądź irytacją. Dodam że występują u mnie bardzo nasilone zmiany nastrojów, przez pewien czas mogę być uśmiechnięty i zadowolony a po jakimś czasie staję się okropnie przygnębiony, małomówny i ponury. Czy to co napisałem wskazuję na to iż mogę u mnie występować problemy typu dystamia czy to typowe dla wieku dojrzewania? Jeśli macie jakieś pytania, piszcie ja odpowiem.

Korzystałem z artykułu na wikipedi: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dystymia
W zasadzie nie jestem pewna ani fobii społecznej, ani depresji, ani dystymii- wszystko wynika z mojej samodiagnozy. W testach, które robiłam, na depresję, zawszę wychodzi mi odpowiedź "masz bardzo poważną depresję". Nie doszłam do stanu, kiedy nie jestem w stanie wstać z łóżka... A może doszłam, ale jestem tak przyzwyczajona do codzienności, że wstaję i robię to co zawsze. Co do dystymii mam 6/7 objawów. To chyba oznacza, że powinnam iść do lekarza?
Ale nie pójdę, nie ma takiej opcji- musiałabym porozmawiać o tym z rodzicami. Z moimi pewnymi siebie, otwartymi rodzicami, którzy (razem z moją siostrą) zawsze wyśmiewali moją nieśmiałość i mają wizję swojej inteligentnej, szczęśliwej i zdolnej córki, która okresowo, z powodu szkoły jest przemęczona, a spadek formy intelektualnej (a co za tym idzie obniżenie ocen) jest wynikiem tylko i wyłącznie jej lenistwa. Nie wiem, czy nie widzą, czy nie chcą widzieć moich problemów- faktem jest że do psychologa nie pójdę. Gdybym nawet się odważyła pójść sama to i tak w okolicy nikogo nie ma...
Yasriria, masz problem, jeśli uważasz, że potrzebujesz pomocy, rodzice powinni to uszanować, tym bardziej, że oni sami nie potrafią Ci pomóc.
Mówisz zapisujcie mnie do psychologa, bez dyskusji. Psycholog już nie powinien zbagatelizować, choć pewnie zdarza im się to, dla tego są też testy.
Witajcie.
Jestem tu nowa, od razu mówię, że niewiele wiem o dystymii. Chciałam się Was poradzić i wyrzucić z siebie trochę tego, co mnie nęka.

Od jakiegoś czasu czuję, że moje życie bardzo się zmieniło. Zawsze byłam typem raczej skrytym i nieśmiałym, ale jednocześnie miałam wiele pasji, swój własny świat, w którym czułam się pewnie, wiele marzeń i sił, żeby je realizować. Teraz - nie czuję nic. Żadnych większych pragnień, moje pasje przestały mnie cieszyć, nic mi się nie chce, nic nie ma sensu. Najchętniej stałabym się niewidzialna - czuję się nieatrakcyjna, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Unikam kontaktów z ludźmi, oprócz tych najbliższych, których zostało bardzo niewielu, aczkolwiek ich też często zaniedbuję. Czasem mam ochotę coś zrobić, ruszyć z miejsca, w którym stoję już za długo... i nie mogę. Non stop jestem zmęczona, całe dnie chce mi się spać, w nocy często budzę się i nie mogę ponownie zasnąć - a wtedy przychodzą mi do głowy najgorsze rzeczy - zdarzenia z przeszłości, dawne porażki, leżę, rozpamiętuję, miewam napady lęków - a jak nie miewam, to wszystko po mnie spływa, nic się nie liczy, nic nie jest ważne. Wszystko tak bardzo nie ma sensu. Nie znajduję sensu w sobie. Chęci do życia też nie, chociaż myśli samójczych nie mam. Po prostu najchętniej zakopałabym się gdzieś i nie wychodziła. Co też robię, jak tylko mogę. Nie mogę skoncentrować na niczym uwagi, wszystko mnie rozprasza. Szybko się męczę, a jednocześnie jakoś... nie umiem wypocząć. Jestem tak samo zmęczona po całym dniu na uczelni, jak i po całym dniu spędzonym w domu.
Wpadł mi ostatnio w ręce, zupełnie przypadkowo, artykuł o dystymii. Zgadza się wszystko, mam każdy objaw, właściwie co do jednego. To, co się dzieje, trwa mniej więcej... czy ja wiem? Około 2-3 lat, może dłużej. Ostatnio bardzo się nasiliło, tak bardzo, że to wszystko aż boli.
Źle mi z tym. Bardzo źle. Czasem aż chce mi się krzyczeć z poczucia bezsensu.


Powinnam zgłosić się do lekarza? Jeśli tak, to jakiego? Psychologa, psychiatry?
Jest coś takiego jak Poradnia Zdrowia Psychicznego tam się udaj i Ci wszystko powiedzą, nie trzeba żadnych skierowań itp.
ja mam zdaniem lekarza dystymie... a myslalam ze to moj chcrakater taki bez zycia ,i smutki czeste

teraz wlasnie mam remisje dosc dluga...
Miałam przez długi czas ( sama nie jestem pewna jak długo to trwało)- dystymię. Może trwało to kilka lat, może krócej. W każdym razie ostatnio zauważyłam tak wyraźną i nagłą poprawę, że aż się przestraszyłam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Fobia jako taka mi nie minęła, ale powróciły moje zainteresowania i chęć do życia. Choć jest to znacznie utrudnione przez ten cały lęk, napady paniki, gdy widzę większą grupę ludzi. Nie mogę za długo z kimś rozmawiać, bo czuję się i gorsza od danej osoby i zestresowana:Stan - Niezadowolony - Smuci się: Kilka lat temu zdarzyło mi się mieć taką prawdziwą depresję i prawie z łóżka nie wstawałam,albo kręciłam się w kółko po mieście myśląc jak z sobą skończyć:Stan - Niezadowolony - Smuci się:. Ale całe szczęślcie mi to przeszło właściwie dzięki temu, że cos mi sie niezwykłego przydarzył:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:. Może ktoś chciałby ze mną porozmawiać na gg, bo tak mi czasem smutno :Stan - Niezadowolony - Smuci się: A brakuje mi kogoś kto by zrozumiał.
A ja nie wiem, co mi dolegało. Zdaje się, że to był depresja. Grunt, że tego już nie ma. Często jestem smutna, ale na szczęście powoli i to się zmienia.
Tyle. :Stan - Uśmiecha się:
Miałam zdiagnozowany epizod depresyjny umiarkowany. Ale skoro to "epizod" to czemu od diagnozy (ponad rok temu) nic się nie zmieniło, czuję się cały czas tak samo, nieraz minimalnie lepiej lub gorzej, ale zawsze poniżej "dobrze". Zastanawiam się, czy to jest po prostu mój melancholijny charakter czy rzeczywiście choroba. Może za dużo oczekuję, może inni ludzie także nie czują się "dobrze" a ja przesadzam z tym swoim nastrojem, może to całkowicie normalne. Lecz jeśli to normalne i nie ma czegoś "powyżej" to ja dziękuję, nie wiem po co się urodziłam :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
u mnie stwierdzono prócz fobii depresję o mieszanej etiologii.Leczę się,tzn korzystam i z psychiatry i psychoterapeuty.I też nie było mi łatwo.Długo się wachałam.Chciałam iść ale coś mnie powstrzymywało aż zrobiło sie tak żle ze mna,że próbowałam się zabić.Trafiłam wtedy na kilka dnie do szpitala i od tamtej pory się leczę.I troszke jestem wdzieczna losowi mimo ze moje zycie jest okropne i nie widze sensu w nim.Ale lekarze to jedyne osoby z ktorymi moge porozmawiac o moich problemach.Nie obwiniaja mnie o nic,nie oceniaja,nie rania.
I chce powiedziec wszystkim tym ktorzy nie byli jeszcze nigdzie o pomoc, ze warto zaczac cos robic.Bo co to za zycie z lekiem.Tez nie wychodze nigdzie,sa dni kiedy jest lepiej choc wiecej jest tych gorszych ale probuje.Probuje bo chce.I robie to tylko dla siebie.
...
Ja mam depresję. Od lutego łykam psychotropy i chodzę na psychoterapię.
^a pomaga?

ja powoli dochodzę do wniosku, że czas najwyższy udać się gdzieś, gdziekolwiek, po pomoc. czuję się potwornie. dzisiaj trzy godziny próbowałam wstać z łóżka. wstałam i położyłam się z powrotem. gdyby nie mama, spędziłabym tam z przyjemnością cały dzień.
ale drażni mnie ta jej ciągła obecność, drażnią mnie ludzie w ogóle. zwłaszcza ludzie uśmiechnięci, fajni, weseli, a jak wiadomo, wszędzie ich pełno:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
jeszcze niedawno jakoś tak chciało mi się żyć, było dobrze...a teraz znowu, zupełnie bez przyczyny... dół, dół, dół...

jak zwykle przynudzam, przepraszam
Shade, już chyba najwyższa pora na taką decyzję.. A powinna być podjęta dawno już.

shade napisał(a):wstałam i położyłam się z powrotem. gdyby nie mama, spędziłabym tam z przyjemnością cały dzień.
ale drażni mnie ta jej ciągła obecność

Skąd ja to znam. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

Trzymam kciuki i życzę wiary więcej.
Ja z objawów destymii mam:

zaburzenia snu(nie śpię całą noc, potem śpię cały dzień, albo usypiam o 19-tej i budzę się o północy i już nie śpię i mam tak już od około trzech lat)

uczucie zmęczenia(cały czas, bez przerwy jestem zmęczony, głowa mnie ciągle boli, kręgosłup, bardzo szybko się męczę)

niska samoocena( można powiedzieć że nawet bardzo niska samoocena, ciągle się ze wszystkimi porównuję, dochodzę do wniosku że jestem gorszy nawet od najgorszych, nienawidzę samego siebie itd)

poczucie beznadziejności( wszystko jest dla mnie beznadziejne, całe życie jest beznadziejne).

Do tego mam problemy z koncentracją, ostatnio w ciągu miesiąca przytyłem 6kg, waga mojego ciała ciągle się zmienia, raz chudnę, raz tyję, nie chce mi się pracować, wychodzić z domu, rozmawiać z ludźmi, w ogóle nie chce mi się żyć. Ciągle myślę o śmierci, mam za sobą kilka prób samobójczych. Od pięciu lat mieszkam sam, jestem kawalerem, mam 29 lat, za pół oku skończę 30. Nie mam kolegów, koleżanek, przyjaciół, nie mam dziewczyny, jak jestem w jakimś towarzystwie i mam się odezwać, mam coś powiedzieć to od razu zaczynam się jąkać i nie mogę wydobyć z siebie nawet krótkiego słowa. Cały czas siedzę w domu, nigdzie nie chodzę, nie mam życia towarzyskiego, jestem cały czas w domu. Czasem jeżdżę do pracy, bo pracuję dorywczo, a potem znowu wracam do domu. Potrafię nie wychodzić z domu nawet przez 2 tygodnie.
Od jakichś dwóch lat stałem się bardzo nerwowy, wszystko mnie denerwuje, z nerwów potrafię dostać wysokiej gorączki, a jak się uspokoję to gorączka mija. Boję się ludzi, boję się kobiet, boję się wszystkiego. Jestem bardzo wrażliwy, ludzie mówią że przewrażliwiony.
Od pięciu lat mieszkam na wsi, nie mam samochodu i nie mam możliwości dojeżdżania do specjalisty. Nie leczę się ,nie biorę leków i jest ze mną coraz gorzej. Jeszcze trochę i albo dostanę zawału z nerwów, albo wylewu, albo popełnię samobójstwo.
Czytałem w internecie o depresji, o jej odmianach itp, to stwierdzam że moje objawy najbardziej pasują do DYSTYMII. Choć ja mam do tego jeszcze myśli samobójcze. Swoją przyszłość widzę w najczarniejszych kolorach, nie mogę sobie wyobrazić siebie jako ojca, męża, dziadka itd, to jest niemożliwe, ja widzę siebie na starość jako samotnego, niedołężnego dziadka, mieszkającego w przytułku, który będzie pochowany na koszt państwa, bo nawet nie będzie miał mnie kto pochować. Dla mnie to jest OCZYWISTE. I nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.

W teście na fobię społeczną wyszło mi 130.
Mam fobie społeczną, lecz ostatnio mocno postanowiłem coś zmienić w swoim życiu, zaczęłem myśleć nad przyszłością. Mam już konkretny plan co do dojścia do wyznaczonego sobie celu, zaczyna mi się wszystko układać jak nigdy, mam napady euforii np. myślę sobie osiągne to na 100%, jestem tego pewien, przy tym mam napady takiego szalonego śmiechu nie wiadomo skąd. Próbuje dojść do równowagi, ale musi to trochę potrwać zanim się opanuje. Oprócz tej euforii, która się często nie zdarza mam jeszcze takie dziwne obniżenie nastroju, w sensie że jestem zadowolony, a za chwilę uświadamiam sobie, że przecież nie jest tak pięknie i wtedy następuje obniżenie nastroju, tzn. nieodzywam się do nikogo, jestem przygnębiony, to co robie w danej chwili traci sens, myślę, myślę i ciągle myślę. W dodatku w czasie tej udręki mam wrażenie, że nie jestem sobą i zaczynam tęsknić za tym co było kilka minut wcześniej. I dzisiaj jak przyszedłem do domu to wystąpił jeszcze jeden objaw, miałem chwilowe zaburzenie świadomości, tzn. matka do mnie coś mówiła, a ja nie wiedziałem, że ona wogole do mnie mówi choć się na mnie patrzała, nierozumiałem jej słów, miałem wrażenie, że wogóle mnie tu nie ma, że zamieniłem się w jakiegoś innego człowieka. Wydaje mi się, że te zaburzenia świadomości spowodowane są nagłą zmianą, ale jak jest naprawdę to nie wiem. Czy to depresja jest czy może jakaś inna choroba?
Widzę u Ciebie ciężką depersonalizację i być może depresję dwubiegunową.
Ja mam bardzo podobnie jak "Dziwny", który pisze wyżej.
Mam bardzo często, wręcz codziennie huśtawkę nastrojów, od wściekłego śmiechu z byle powodu, nawet bez powodu, a za 15 minut wielki dół i chcę się wieszać. Tak mam już ponad 3 lata. 2-3 dni w miarę dobry nastrój, a potem jak mi coś odbije, to 2-3 dni wielkiego, ciężkiego dołowania się, w tym alkohol, nie wychodzenie w ogóle z łóżka, nie robienie sobie jedzenia, tylko cały czas myśli samobójcze i totalny dół. potem mi to mija i znowu kilka dni mam w miarę dobry humor, a potem znowu wielki dół, który trwa ze 2-3 dni i tak koło się zamyka. To jest dla mnie bardzo męczące.
Piszę, że choruję na Dystymię, ale lekarz tego nie stwierdził, bo się nie leczę. Ja tylko przeczytałem w internecie na temat tej choroby i sam stwierdziłem, że objawy dystymii do mnie najbardziej pasują. Tylko w dystymii podobno nie ma myśli i prób samobójczych, a ja je mam i to prawie codziennie(myśli, a próby co jakiś czas, jak mi odbije).
Jeszcze do tego dochodzi to, że śpię przy zapalonym świetle, musi być zapalona choćby mała lampka, żeby nie było całkiem ciemno, a jak zgaśnie nagle światło, bo np. nie ma prądu, to od razu nerwowo szukam latarki, dlatego latarkę zawsze mam przy sobie, nawet jak śpię, to zawsze latarka jest w zasięgu moich rąk. Już wiele razy próbowałem zasnąć po ciemku, ale nie mogłem. Dopóki miałem zamknięte oczy to było dobrze, ale jak otworzyłem(nadal tak jest), to od razu mam przewidzenia. Często jak usypiam, to zrywam się z łóżka mocno przestraszony, zapalam światło i potem nie mogę się długo uspokoić i zasnąć, przeważnie wtedy mam nieprzespaną noc i usypiam dopiero rano i budzę się np. o 16-tej. Bardzo często mam przewidzenia, widzę jak w moich drzwiach ktoś stoi, wtedy aż się spocę ze strachu, ale jak zapalę światło, to od razu wszystko znika. Kilka lat temu jak byłem u znajomego, spałem u niego kilka dni, to każdej nocy przechodziłem koszmar, zawsze kogoś widziałem w drzwiach, patrzył się nam nie, było też tak, że otwieram oczy, a w moją stronę przesuwa się duży czarny cień, zerwałem się, narobiłem krzyku, biegłem do okna, wybiegłem na balkon i ten mój znajomy przybiegł, zapalił światło i dopiero się uspokoiłem. Dlatego nigdy nie dopuszczam, żeby u mnie w domu było całkowicie ciemno, zawsze świeci się jakaś mała lampka, a jak jestem zdołowany, mam zły humor, nastrój, to palę duże światło i przy nim śpię, dlatego płacę duże rachunki za prąd.
Mam też taką manię, że jak jestem gdzieś między ludźmi ,to mam wrażenie że wszyscy się na mnie patrzą, że mnie obserwują, że się ze mnie śmieją, że rozmawiają o mnie, że mnie obgadują itd.
Ja czuję że bardzo szybko się wykańczam i jak tak dalej będzie, to szybko i bardzo źle skończę.
Cytat:Mam też taką manię, że jak jestem gdzieś między ludźmi ,to mam wrażenie że wszyscy się na mnie patrzą, że mnie obserwują, że się ze mnie śmieją, że rozmawiają o mnie, że mnie obgadują itd.
Coś takiego mają chyba wszyscy z fobią społeczną :Stan - Uśmiecha się:.
Mam 7/7 objawów dystymii. I w dodatku bardzo często pojawia się depresyjny epizod dystymii. Ja nie wiem co to szczęście bo nigdy czegoś takiego nie czułem :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Cały czas czuję się przybity i nic mi się nie chce.
Muszę się zastanawiać nad prostymi decyzjami. Niby wiem, że muszę coś zrobić, ale w ogóle mi się nie chce. Strasznie mnie to męczy i nie umiem sobie z tym poradzić :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Prawdę mówiąc czytając tu coniekóre wypowiedzi ogarnia mnie lekka konsternacja. Może warto byłoby w tym temacie dokładnie omówić te zaburzenia, o których tu na przemiennie się pisze. A mianowicie mam na myśli podanie dokładnych definicji na temat dystymii, depresji, fobii społecznej bo jakby nie było to trzy różne zaburzenia. Oczywiście nie mam wątpliwości kiedy tu piszecie o FS, bo raczej co do tej kwestii jesteśmy zgodnii chyba wszyscy - inaczej całe to forum nie miałoby sensu. Jednak czasami mam wrażenie jakby niektórzy dystymię i depresję traktowali jak to samo zaburzenie, gdzie w rzeczywistości to dwa oddzielne zaburzenia pomimo że oba są depresjami.

Aby w ogóle mówić o dystymi to te wymienione w definicji objawy muszą utrzymywać się conajmniej przez dwa lata. I muszą jednoczesnie przynajmniej występować dwa objawy spośród wymienionych. Podobno ciężko jest zauważyć, zdiagnozować dystymię.

Natomiast wydaje mi się, że epizody depresji są dość częste przy zaburzeniach na tle lękowych. Deprasja może występować przy FS, róznych nerwicach itp.

Co do siebie to wiem na pewno, że nie mam fobii społecznej ani dystymii. Jednak dla odmiany mam nerwicę natręctw oraz pojawiającą się co jakiś czas depresję. Ta depresja pojawia się z bezsilności na fakt nieumiejętności poradzenia sobie z nerwicą. Miewałam te depresje z różnym nasileniem. W każdym razie zdarzało mi się przespać całe dni, albo cały dzień pałętać się po domu w piżamie, czy też zdarzało mi się nie mieć zupełnie siły na to aby się umyć, czy cokolwiek zrobić. Na szczęście obecnie już dawno nie miałam depresji z takim cięższym przebiegiem.

Natomiast na forum dla osób z FS znalazłam się z powodu bliskiej mi osoby, która ma daną przypadłość czyli fobię.

Kate tu napisała, że lekarz zdiagnozował u niej dystymie! Kate może napisz coś więcej o sobie, swoich objawach! Czy TY Kate masz też zdiagnozowaną fobie społeczną?
Mam pytanie moze nieco z innej beczki ale:
Co czujecie po lekach antydepresyjnych? Sam najprawdopodobniej mam depresje lecz wizyte u psychologa mam za 3 tygodnie dopiero.

Co sie dzieje po tych lekach? Podejrzewam iż w ciagu 5 minut swiat po nich nie stanie sie "wspanialszy" tylko jestem ciekaw co konkretnie sie po nich z czlowiekiem dzieje.
Po 5 min to nie, po paru tygodniach.

Wzrasta Ci pewność siebie, masz bardziej optymistyczne spojrzenie na świat i siebie. Wszystko idzie na plus*.

*jeśli zadziałają
Ja to odczułem tak, że zrobiło mi się wszystko jedno. Wcześniej chciałem sobie żyły podcinać z powodu niektórych rzeczy, po lekach machnąłem na to ręką - i dobrze.

Za przedmówcą - leki zaczynają działać po kilku tygodniach. Jednak znacznie wcześniej pojawiają się skutki uboczne. U mnie: ból głowy, chudnięcie, zaburzenia równowagi i dziwne sny.
a ja mam stwierdzone zaburzenia depresyjno- lękowe i zaburzenia osobowości...:Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: no i do tego ta fobia...już nie wiem co gorsze... w każdym razie od 3 lat mam okresy kompletnego smutku, potem pobyt w szpitalu, zmiana leków i chwila poprawy i tak w kółko...za to fobia nie opuszcza mnie nawet na chwile:Stan - Niezadowolony - Smuci się: juz nawet przestalam wierzyc w to ze mozna sie tego pozbyc.. a to tak bardzo utrudnia zycie..nie mam znajomych, nie mam chłopaka bo nie mam odwagi otworzyc sie na ludzi..chwilami mam juz dość...:Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Stron: 1 2 3 4 5 6