PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Brak tematów do rozmowy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Racja, teoretyzujesz ; )
Czyli w sumie masz rację i tak jak piszesz powinno być, ale w praktyce bywa inaczej.

Ale nie obgadujmy już lekarzy, dosyć mają z nami problemów ; )
Wróćmy do tematu.
Podam przykład, żeby udowodnić, że nawet największe pierdoły, nieistotnw rzeczy mogą być tematem rozmów. Kiedyś na przerwie jeden koleś gadał, że grał w grę na komputerze i chciało mu się srać. I tak grał przez godzinę, po czym poszedł do kibla. I koniec. Takie rzeczy ludzie opowiadają. Zazdroszczę im takiego talentu.
Ciekawy przykład... ;-)

Ja na brak tematów nie narzekam... w towarzystwie siostry i może jeszcze paru osób... ale każde poznanie nowej osoby to stres i dodatkowy problem w postaci pustki w głowie, którą też opisywaliście.

Mam na to jeden sprawdzony sposób... zabrzmi to głupio ale jest to nauka - jak przed klasówką, egzaminem..
Najpierw wypytuję innych o to kto będzie np. na jakimś spotkaniu, na którym też muszę być, potem wypytuję kim jest ta i tamta osoba, czym się zajmuje, itp., następnie przygotowuję się z tych tematów - zwykle szukam w necie. Krok drugi to tematy awaryjne - zawsze w zapasie mam kilka: ostatnie anomalie pogodowe (ludzie uwielbiają marudzić), ostatnie wydarzenia na scenie politycznej, afery, wypadki, ogólnie złe niusy ze świata (ludzi to fascynuje), potem szara teraźniejszość (ludzie kochają narzekać na WSZYSTKO), ewentualnie jakiś nowy film... i łapię tematy, które wychodzą w trakcie... zwykle wystarczy zacząć jeden, dwa tematy i nie muszę mówić - wystarczy, że ze zrozumieniem będę kiwać głową, od czasu do czasu pokażę niedowierzającą minę, łagodny uśmiech... i już...
Pewnie wygląda to prosto, ale faktycznie jest tak, że naprawdę solidnie i długo się przygotowuję... wymyślam i uczę się na pamięć gotowych uniwersalnych zdań, zwrotów, w lustrze sprawdzam miny... może dla was to chore, ale gdyby nie to, nie wychodziłabym na żadne spotkania, a tak, raz na kilka miesięcy się zdarza :Stan - Uśmiecha się:

Jest w tej metodzie oczywiście wiele minusów - można ją zastosować tylko z odpowiednim wyprzedzeniem, trzeba 'upolować dobrego rozmówcę' - zbyt ciekawski będzie zadawał wiele pytań, będzie drążył... a ma przecież mówić...
Kondzik123 napisał(a):Nie umiem gadać z ludźmi bo nie wiem o czym.Zazwyczaj brak mi tematów do rozmowy

Witam,
No właśnie... Ja kilkukrotnie spotkałem się z twierdzeniami w różnych artykułach, że tak naprawdę nie istnieje żadna nieśmiałość, tylko brak wiedzy potrzebnej do rozmowy w danym gronie. A więc mechanik samochodowy będzie nieśmiały na bankiecie muzyków, ale w towarzystwie innych mechaników, kiedy usłyszy rozmowę w temacie, w którym może coś powiedzieć, szybko się włączy do rozmowy i będzie całkowicie śmiały. Brzmi to logicznie i przekonująco. Potwierdzają to i moje doświadczenia życiowe, i opisy przeżyć różnych postaci książkowych, którzy byli pewnymi siebie cwaniakami podczas rozmowy ze znajomymi ze swej branży, a milczeli zakłopotani, gdy mieli rozmawiać z ludźmi z innych środowisk. A czy Wy mieliście sytuację, gdy w jakimś towarzystwie rozmawiano o świetnie znanej Wam dziedzinie, a jednak baliście się dorzucić do rozmowy swoje trzy grosze?
Dziewczyna z perłą napisał(a):Najpierw wypytuję innych o to kto będzie np. na jakimś spotkaniu, na którym też muszę być, potem wypytuję kim jest ta i tamta osoba, czym się zajmuje, itp., następnie przygotowuję się z tych tematów - zwykle szukam w necie. Krok drugi to tematy awaryjne - zawsze w zapasie mam kilka: ostatnie anomalie pogodowe (ludzie uwielbiają marudzić), ostatnie wydarzenia na scenie politycznej, afery, wypadki, ogólnie złe niusy ze świata (ludzi to fascynuje), potem szara teraźniejszość (ludzie kochają narzekać na WSZYSTKO), ewentualnie jakiś nowy film... i łapię tematy, które wychodzą w trakcie... zwykle wystarczy zacząć jeden, dwa tematy i nie muszę mówić - wystarczy, że ze zrozumieniem będę kiwać głową, od czasu do czasu pokażę niedowierzającą minę, łagodny uśmiech... i już...
Pewnie wygląda to prosto, ale faktycznie jest tak, że naprawdę solidnie i długo się przygotowuję... wymyślam i uczę się na pamięć gotowych uniwersalnych zdań, zwrotów, w lustrze sprawdzam miny...


O, to ciekawe. Nie przyszło mi nigdy do głowy, żeby się przygotowywać jak do klasówki, ale widzę potencjał. Praktyczny i logiczny sposób do zastosowania w sytuacjach kompletnie niepojętych jak luźna pogawędka :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Bardzo fajny pomysł z tymi uniwersalnymi tematami, bo przydają się w niezaplanowanych sytuacjach.

Też mam problemy z prowadzeniem rozmów. Zwykle chodzi o wspomniany brak tematów, obawę że się skompromituję, czy po prostu przekonanie, że jestem nudna. A czasem nawet lenistwo, po prostu nie che mi się mówić bo np. rozmyślam o czymś interesującym i marzę i by rozmówca dał mi święty spokój. Przeważnie moje uczestnictwo w konwersacji sprowadza się do potakiwania i zadawania pytań.
badacz_tematu napisał(a):A czy Wy mieliście sytuację, gdy w jakimś towarzystwie rozmawiano o świetnie znanej Wam dziedzinie, a jednak baliście się dorzucić do rozmowy swoje trzy grosze?

Niezliczoną ilość razy. To frustrujące, bo wg mnie to najlepsza metoda na poszerzenie własnej wiedzy. Wiadomo, czasem dyskutuje się dla samego dyskutowania (wtedy padają konstruktywne argumenty w stylu 'bo tak' albo 'nie znasz się'), ale bywa i tak, że można się od innych osób sporo nauczyć, w końcu chodzi głównie o wymianę informacji. Na pewno czerpanie bezpośrednio ze źródła jest o wiele przyjemniejsze niż skupianie się na różnych brzydkich odczuciach związanych z tym źródłem.

Co do tematów - ludzi najlepiej łączy codzienność. I ta codzienność może mieć różne oblicza, czasem jest to jedna szkoła, praca, miejsce zamieszkania, a innym razem to zaledwie skrawek codzienności jak np. poczekalnia do lekarza (tutaj zresztą następuje silna integracja:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:).
supernova napisał(a):Niezliczoną ilość razy.

Nie czujesz pokusy, aby też się wypowiedzieć i zaszpanować, że również się znasz na tym temacie?

supernova napisał(a):Co do tematów - ludzi najlepiej łączy codzienność.

Ale czy to nie jest, że osoby nieśmiałe po prostu nie mają wspólnej codzienności z innymi ludźmi i dlatego ciężko im rozmawiać? Bo wczoraj w radiu był wywiad z niejakim Bartoszem Wierzbiętą i pytano go, dlaczego nie wyjechał za granicę, skoro znał biegle francuski, a on odpowiedział, że w Polsce "czytał wszystkie kody", wchodził do dyskoteki i wiedział, jak się zachować, widział kogoś na ulicy i wiedział, kto to jest i czymś się zajmuje, o czym z nim rozmawiać, a za granicą w obcym mieście nie miał takie wiedzy i dlatego nie mógł funkcjonować. I tak mi się wydaje, że to jest klucz problemu - ktoś jest śmiały lub nieśmiały zależnie od tego, czy ma potrzebną wiedzę.
supernova napisał(a):Co do tematów - ludzi najlepiej łączy codzienność. I ta codzienność może mieć różne oblicza, czasem jest to jedna szkoła, praca, miejsce zamieszkania, a innym razem to zaledwie skrawek codzienności jak np. poczekalnia do lekarza (tutaj zresztą następuje silna integracja:Stan - Uśmiecha się - Szeroko:).

Bardzo dobrze ujęte. Ludzie rozmawiają o tym, co ich spotyka na co dzień lub co dzieje się w ich najbliższym otoczeniu. Jak mają podobny pogląd na jakąś sprawę to super, jak sobie mogą pomarudzić to jeszcze lepiej :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Wnioski z obserwacji (szkoda, że nie z praktyki).

Co do tego co pisała Dziewczyna z perłą-naprawdę profesjonalne i praktyczne podejście do tematu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
badacz_tematu napisał(a):Nie czujesz pokusy, aby też się wypowiedzieć i zaszpanować, że również się znasz na tym temacie?
No coś Ty, z tego się wyrasta....
No dobra, kłamałam. Fajnie jest od czasu do czasu połechtać własne ego, ale rozmowa nie ma opierać się na wiecznym monologu. Od chęci szpanowania ważniejsze jest poczucie wspólnoty, zainteresowania powinny łączyć, a nie dzielić. Imponują mi ludzie, którzy mają wiedzę nt. konkretnej dziedziny i chętnie ją 'rozdają'. I tu zdradzę Ci sekret - czasem lepiej, jeżeli jest to dziedzina, o której nic się nie wie, bo właśnie dzięki temu człowiek się rozwija.

badacz_tematu napisał(a):Ale czy to nie jest, że osoby nieśmiałe po prostu nie mają wspólnej codzienności z innymi ludźmi i dlatego ciężko im rozmawiać?
Myślę, że prędzej takie osoby nie potrafią (albo też nie chcą) tej codzienności dostrzec. Co do wyjazdu za granicę - ludzie często wyjeżdżają z kimś, żeby to wejście w codzienność było łatwiejsze. Ale to nie znaczy, że tutaj jest łatwiej - nie da się tkwić całe życie w jednym środowisku, a nowe środowisko to zawsze nowe kody, które trzeba będzie nauczyć się czytać.

Jak sobie przypomnę siebie sprzed pięciu i więcej lat, to miałam bardzo podobne nastawienie - wydawało mi się, że z nikim się nie dogadam, bo jestem taka i owaka. To nastawienie nadal pokutuje i jest jeszcze wiele sytuacji, w których źle się ze sobą czuję (są to również środowiska, z którymi mam cechy wspólne). Ale w miarę jak poznawałam ludzi (mówię również o tych, których znałam wcześniej) okazywało się, że znajdą się też i tacy, z którymi będę rozmawiać tak, jakbyśmy znali się od dziecka, i którzy zaakceptują mnie 'z całym inwentarzem'. Myślę, że w dużej mierze to kwestia jakiegoś 'wyćwiczenia', wychodzenia do ludzi; dużo też zależy od zgrania charakterów - niektórzy po prostu bardziej nam 'leżą', z różnych powodów - bo mają coś, czego nam brakuje albo mają np. podobne podejście do życia.
Żeby mieć o czym gadać trzeba coś fajnego przeżyć. Nie macie o czym opowiadać, bo głównie przesiadujecie w domach. Żyjecie prawie jak warzywa. Jakie tematy do rozmów mogą mieć warzywa?
Rozmowa o książce na dłuższą metę jest nudna. Warto jest być oczytanym, ale głównie po to, by prywatne doświadczenia ubrać w bardziej wyszukane słowa.

Jak ktoś chce się zmienić w gadułę, to jako warzywo specjalnej furrory raczej nie zrobi.
Niered napisał(a):Warto jest być oczytanym, ale głównie po to, by prywatne doświadczenia ubrać w bardziej wyszukane słowa.
No patrz, a ja myślałam, że książki czyta się głównie dla przyjemności... ale dziwadło ze mnie. :Stan - Niezadowolony - Martwi się:mt101
supernova napisał(a):Myślę, że prędzej takie osoby nie potrafią (albo też nie chcą) tej codzienności dostrzec.

Bardzo ciekawe spostrzeżenie, może więc osoby "nieśmiałe" po prostu nie uważają, że rozmowa o jakieś codziennej sprawie jest "warta rozmowy" i stąd uczucie, że "nie mają o czym rozmawiać", a dla osób "śmiałych" dowolny temat jest dobry.

Niered napisał(a):Żeby mieć o czym gadać trzeba coś fajnego przeżyć

A ile osób coś fajnego przeżywa? Tłumy ludzi były na ekspedycji w dżungli? Nie, chyba po prostu te osoby rozmowne, śmiałe, też nie przeżywają żadnych szczególnych przygód, tylko zadowalają się byle jakim tematem.
Fajnie masz Supernova:-P Miałem na myśli wykorzystanie swojej wiedzy podczas rozmowy.

Badaczu, wiele osób coś fajnego codziennie przeżywa. Aktywnie spędza czas, albo wypełnia sobie go w taki sposób, żeby się nie nudzić. No i trzeba jeszcze świat, ludzi wokół siebie zauważać, a nie tylko własną szanowną. Jeśli tylko się rośnie i ubolewa nad losem, to rozmowa z kimś takim też będzie monotonna.
Niered napisał(a):Badaczu, wiele osób coś fajnego codziennie przeżywa. Aktywnie spędza czas, albo wypełnia sobie go w taki sposób, żeby się nie nudzić.

Ja odnoszę wrażenie, że większość ludzi nie ma żadnego pomysłu na fajne i aktywne spędzanie czasu poza wyjściem na browara i rzucaniem na beton opróżnionej puszki/butelki.

W każdym razie na pewno wiele osób śmiałych towarzysko nie relacjonuje żadnych niezwykłych przygód, tylko opowiada o tym, co mieli w pracy, jak ich kuzyn złamał nogę, albo gdzie mieli stłuczkę samochodem. Osoby nieśmiałe często też mają takie "przygody", ale nie kroci je, żeby o tym opowiadać, prawda?

Niered napisał(a):Jeśli tylko się rośnie i ubolewa nad losem, to rozmowa z kimś takim też będzie monotonna.

Jednak, jak słusznie zauważyła Dziewczyna z perłą, osoby śmiałe towarzysko często prowadzą rozmowy polegające w dużej mierze na narzekaniu. Zwłaszcza popularnym motywem jest zapaść polskiej piłki nożnej i jak to było dobrze w czasach Górskiego.
@Niered, już informowałeś, co miałeś na myśli, ale nie każda oczytana osoba ma potrzebę używania na co dzień wyszukanego języka - chyba że dla komicznego efektu.
Za to z tym, żeby wiecznie nie ubolewać i zauważać innych ludzi się zgadzam.

badacz_tematu napisał(a):W każdym razie na pewno wiele osób śmiałych towarzysko nie relacjonuje żadnych niezwykłych przygód, tylko opowiada o tym, co mieli w pracy, jak ich kuzyn złamał nogę, albo gdzie mieli stłuczkę samochodem. Osoby nieśmiałe często też mają takie "przygody", ale nie kroci je, żeby o tym opowiadać, prawda?
Z tym też się zgadzam. Ludzie uwielbiają gadać o pierdołach. Nie wszyscy mający dużo do powiedzenia mają rzeczywiście co powiedzieć. Ale da się znaleźć takich, którzy będą potrafili rozmawiać o wszystkim. I nie będą narzekać. Tacy są pewnie w mniejszości, ale istnieją (mają coś z głowami, he he he).
supernova napisał(a):Nie wszyscy mający dużo do powiedzenia mają rzeczywiście co powiedzieć.

To motto do oprawienia w ramkę. No właśnie. Więc dlaczego dwie osoby mają tyle samo do powiedzenia, ale jedna będzie gadułą, a druga milczkiem? Dlaczego milczka nie ciągnie, żeby nawijać o swojej zwichniętej kostce, a gaduła opowie każdemu spotkanemu znajomemu całą historię potknięcia na schodach i wizyty u lekarza? Gdzieś czytałem taką prostą zasadę, jak być pewnym siebie podczas rozpoczęcia rozmowy. Otóż wyobrażać sobie, że słuchacza naprawdę to interesuje i czeka na te wieści. Więc taki gaduła po prostu wierzy, że ludzie chcą słuchać o jego potknięciu na schodach... i co dziwne, często naprawdę chcą! Tzn. właściwie to oni sami powiedzą zaraz, że mieli jeszcze gorszy wypadek, ale ich rajcuje taka gadka-szmatka.
O wszystkim ,można mówić ciekawie lub nie. Mówić ciekawie o czymś to znaczy być samemu tym zainteresowany i zaangażowany w to co się mówi. Są ludzie co dużo robią ,a jak o tym mówią to bardzo lakonicznie i krótkimi zdaniami. Wtedy nie jest to ciekawe i każdy temat ,można w ten sposób spalić. To działa w obie strony. Ileż to się nasłuchałem o sytuacjach w autobusie ,czy pod drzwiami w przychodni. Ludzie opowiadają o tym co poruszyło ich samych w sposób ,który poruszy słuchacza. Zresztą 90% etatowych zombie w mojej ocenie nie przeżywa niczego ciekawego. Wstał ,poszedł do pracy ,wrócił i tyle. Na kilkadziesiąt osób ,które poznałem osobiście ,kilka prowadzi/prowadziło ciekawe życie i ich chciałbym słuchać. Jak sam miałem coś ciekawego w mojej ocenie do opowiedzenia to i tak ludzie musieli mnie ciągnąć za język bo jakoś nie miałem ochoty się tym dzielić.
No tak, żeby człowiek chciał rozmawiać w ogóle musi w nim tkwić jakaś potrzeba ekshibicjonizmu, otwartość na ludzi. Trzeba nauczyć się zauważać drobnostki, wyrobić sobie jakieś poczucie humoru i skończyć z warzywnym życiem, żeby nie być zmuszonym nawijać o kostce (chociaż pewnie i tym tematem można rozwalić, a już na pewno zaciekawić rozmówcę).
uno88 napisał(a):Na kilkadziesiąt osób ,które poznałem osobiście ,kilka prowadzi/prowadziło ciekawe życie i ich chciałbym słuchać. Jak sam miałem coś ciekawego w mojej ocenie do opowiedzenia to i tak ludzie musieli mnie ciągnąć za język bo jakoś nie miałem ochoty się tym dzielić.
Identycznie jak ja.

Niered napisał(a):i skończyć z warzywnym życiem, żeby nie być zmuszonym nawijać o kostce
No, mnie ta kosta zaciekawiła, bo nie wiadomo, czy chodzi o nogę, czy kostkę Rubika, a może rosołową, a może panią Kostkę :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Tak obiektywnie, to malutko osób ma coś ciekawego do powiedzenia, co zresztą nie przeszkadza im nawijać.
Chodziło o to, że pani Kostka nastawiła kostki Rubikowi, które skręcił na drodze z kostki brukowej, kiedy szedł po kostkę rosołową.
Ja najbardziej boję się niedanej rozmowy - zły temat ,niezainteresowanie rozmówcy lub jąkanie się. Jak z tym walczyć ?,D


pozdrawiam:Stan - Uśmiecha się:
Najlepiej wcześniej ułożyć sobie tematy w głowie !
Tak sobie czytam ten temat a tu na końcu świeże wiadomości :Stan - Uśmiecha się:
Moim sposobem na lęk przed nieudaną rozmową stał się wybór studiów które wymagają dużo mówienia. Początek - 1,5 roku temu - był koszmarny, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej i lepiej:Stan - Uśmiecha się:
Chodzi o to, by jednego dnia porozmawiać z kimś 30 sekund, drugiego dnia 31 sekund i tak dalej ;-) Oczywiście to tak pół-seri:Stan - Uśmiecha się - Anielsko: Nie można mierzyć za wysoko, do wszystkiego najlepiej dojść małymi kroczkami
Z ludźmi "dalszymi" mam trochę problem, bo o ile jakieś bezpieczne tematy dość szybko znajduję, to strasznie mnie taka szmaciana gadka męczy i mam jakieś poczucie, że oni to WIEDZĄ... I mam poczucie że marnuję czas. Niby umiem ględzić bez zobowiązań (niestety to niesamowicie przydatna i ważna umiejętność) ale nie znaczy że to lubię.
Troszeczkę jest mi przykro, że tylko przed małą grupą ludzi mogę i umiem się tak naprawdę otworzyć. Zdaję sobie sprawę, że to też kwestia trochę niecodziennych zainteresowań, ale jakoś zawsze znajduje się ktoś, kto podziela chociaż ich część. Moim głównym problemem jest chyba to że się boję, że powiem za dużo albo coś niepotrzebnego :Stan - Uśmiecha się:
Niered napisał(a):Żeby mieć o czym gadać trzeba coś fajnego przeżyć. Nie macie o czym opowiadać, bo głównie przesiadujecie w domach. Żyjecie prawie jak warzywa. Jakie tematy do rozmów mogą mieć warzywa?
Rozmowa o książce na dłuższą metę jest nudna. Warto jest być oczytanym, ale głównie po to, by prywatne doświadczenia ubrać w bardziej wyszukane słowa.

Myślę ,że Niered trafił idealnie jeżeli chodzi o mój przypadek.
Problemem jest jak wyjść z tego błędnego koła nie mając znajomych?
Stron: 1 2 3