PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Mówienie "Dzień Dobry"
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Kiedyś miałam z tym problem, obecnie już chyba nie. Aczkolwiek i tak nie jest to dla mnie naturalne i zastanawiam się po każdych takich słowach jaki miałam ton głosu, czy na pewno nie zabrzmiałam dziwnie itp. Przed też myślę czy na pewno powiedzieć, a może sobie darować. Czasem udaje, że nie widzę ludzi. Ze zwykłym "cześć" jest tak samo.

Im więcej razy się przemogę i powiem tym bardziej do tego przywykam.
Także polecam tę metodę, mimo, iż jest mało odkrywcza.
ja eni zastanawiam sie nigdy jak brzmialo moje dzien dobry, to byloby juz totalnie chore - ja sie po prostu lekalem/lekam tego powiedzieć... co jest oczywiście równie chore :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Nie lękaj się! :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Są różne rodzaje schizów związanych z powitaniem. Ja mam akurat taki :3
Obecnie nie mam takich oporów z Dzien Dobry, ale kiedy byłam nastolatką to pamiętam, ze nie rozumiałam, dlaczego muszę się kłaniać osobom, które mieszkają w tej samej klatce (btw. dobre okreslenie na lokatorów korzystajacych z tych samych schodów), ale z którymi nie mam nic do czynienia, nie rozmawiam z nimi, wiec o co w tym chodzi? Najbardziej denerwujący byli tzw. Wymuszacze: tacy co nie moga powiedziec do dzieciaka na luzie DD albo Czesc, tylko traktuja ta sytuacje tak powaznie jak gdyby to był jakis zyciowy test. Pamietam jednego sasiada, oblesny typ, który zawsze jak mnie widział to był na cisnieniu, przestałam mówic mu DD, przy okazji poskazył sie mojej matce (wtf?), nie pomogło mu to ani troche, mineło kilka lat, zaczelismy sobie mówic DD, nie wiem z której strony to wyszło, dwa lata temu dowiedziałam sie, ze zmarł, szkoda chłopa, ale ja przede wszystkim zapamietałam go jako Wymuszacza, mam taka mini teorie na temat np. Wymuszaczy, jak ktos chce wymusic cos na kims obcym to jak daleko moze posunąć się by wymusic cos na bliskiej mu osobie?

Użytkownik 7017

Ja niestety tez nie mówię dzieńdobry swoim sąsiadom, dlatego że w dzieciństwie nikt mnie nie nauczył że tak powinienem i później z wiekiem coraz bardziej sobie uświadamiałem, że powinienem ale jak teraz tak nagle powiem, to pewnie głupio wyjdzie... i tak dalej mam 21 lat i wciąż chciałbym mówić sąsiadom DD ale boje sie ze głupio wyjdzie.......
Tak samo jak przychodzą ludzie do moich rodziców.. pół biedy jak obcy, bo powiem dd i nie muszę się z nim więcej wdawać w dyskusje. Ale jak przychodzi jakiś znajomy rodziców, to zawsze boje się wyjść z pokoju. Czasami się przełamuje. Mowie dd a jeden z nich np witaj młodzieży jak tam na studiach... I CO JA MAM TAKIEMU POWIEDZIEC! ale zostałem przyciśnięty pod ścianę, to powiedziałem szczerze, że już nie studiuje i sie ewakuowałem... no ja pierdziele. Wiem ze to jest chore ale co jakiegos obcego dla mnie faceta to obchodzi...
Czasami potrafię dochodzić do takich paranoi, że nie wychodze z pokoju przez kilka godzin i czekam aż ten ktoś sobie pójdzie ale to sa gadatliwi ludzie, wiec czasami muszę czekać aż 5 godzin (a ja chce sie tylko odlać!! :Stan - Niezadowolony - Smuci się: )

Masakra po prostu. Nie lubię zwalać na ludzi winy, to jest takie polaczkowe, wiem ze każdy jest za siebie odpowiedzialny ale w tym wypadku zawinili moi rodzice. Bo dokładnie pamiętam jak kiedyć bylem otwartym dzieciakiem i do wszystkich gadalem, odbierałem telefony za rodziców i w ogóle gadałem z obcymi jak z kumplami, ale rodzice często mnie karali za to, nie tłumaczyli mi czemu mam czegoś nie mówić, tylko że mam NIE MÓWIĆ, NIE ODZYWAĆ się do dorosłych i koniec. Moi rodzice to tez tacy paranoicy, kurde, jak byłem mały, to raz powiedziałem pewnej pani u fryzjera że teraz będziemy jeździć często na wakacje do ciepłych krajów bo tato niedawno kupił campera. Matka jak się wkurzyła, ze co ja sobie myślę, że co jak to jest jakiś z ł o d z i e j, ze nas teraz okradną i wgl. No masakra po prostu.
Albo jak kiedyś odbierałem telefony i mówiłem ze mama albo tato zaraz przyjdzie i pewnego dnia ojciec sie wkurzył i skrzyczał mnie, że co jak to jakis poważny inwestor dzwoni i słyszy jakiegoś dzieciaka... zebym tak nie robił i to jest be. Nie odzywaj sie do obcych bo wszyscy to gwałciciele i złodzieje.

I tak teraz jest, że aby wyjść z domu muszę przeczekać aż nikogo nie będzie na klatce schodowej. Nigdy nie odbieram obcych numerów jak do mnie dzwonią (już nie mowie o telefonie domowym), odlewam się do butelek bo w dużym pokoju jest znajomy rodziców i nie mam jak pójść do łazienki. No super po prostu, wzorowe wychowanie!!

@Devil`sReject wg mnie wymuszacze są w pewnym stopniu ok. I nawet dobrze że czsami traktują to poważnie, bo w sumie jaby nie patrzeć jak się mija kogoś znajomego choćby z widzenia, to wypada coś powiedziec, cokolwiek, po to żeby okazać trochę szacunku tamtej osobie (też chcemy szacunku, prawda?) I to właśnie tacy wredni, wścibscy wymuszacze mnie tego nauczyli... Nauczycielka w szkole, że mam mówić jej dzieńdobry, jeden sąsiad zaczął mówić pierwszy do mnie dzieńdobry i głupio mi było później, to ja zacząłem mówić pierwszy, tak samo z dziękuję, proszę i przepraszam. Śmieszne, bo już potrafię te 3 magiczne słowa do każdego powiedzieć, ale do rodziców nie. Bo wtedy brzmią jakoś dziwnie, chociaż wydaje mi się to trochę patologiczne (ale oni też nigdy do mnie tego nie mówią, nie istnieją takie słowa w domu).
Rodzina niezle potrafi namieszac w zyciu dzieciaka.
A najgorsze jest to, ze rodzice czesto umniejszaja swoja wine albo nawet zupełnie przecza, ze popełnili jakies błedy wychowawcze. Skad niby dziecko ma wiedziec jak zachowac sie w pewnych sytuacjach gdy np. ma do czynienia z patologia w swojej rodzinie, ono czuje, ze cos jest nie tak ale jak dokładnie ma to wygladac tez nie wie.
Pamietam jak do mojej matki przychodziły jakies kolezanki, moja matka stawała sie zupełnie inna osoba i tego samego oczekiwała ode mnie, wyjscie z pokoju tez było dla mnie wyzwaniem i nie rozumiałam dlaczego nie moga zamknac drzwi od pokoju w którym siedza i musza reagowac na kazdy podejrzany ruch w dalszej czesci mieszkania.
Jezeli ktos niefortunnie przyłapał mnie na pomykaniu miedzy pomieszczeniami i zadawał jakies niby normalne pytanie a ja nie wiedziałam co odpowiedziec, wtedy napotykałam wzrok matki i było jeszcze gorzej.
Z matka juz nie mieszkam, wyszło mi to na dobre, ale nadal denerwuja mnie ludzie, którzy cos tam ode mnie chcą i pukają do drzwi, rzadko kiedy sprawdzam kto to, bo wychodze z załozenia, ze jezeli nikogo sie nie spodziewam to pewnie nic waznego.
Ja zamiast normalnie komuś powiedzieć "Dzień Dobry" mówię bardzo cicho i takim zlęknionym głosem, oczywiście ta osoba nie odpowiada bo mnie nie słyszy a ja głośniej nie powtórzę bo za bardzo się boję :-(

Cytat:Sąsiadów staram się omijać szerokim łukiem ... zawsze przed wyjściem upewniam się czy na klatce/ przy wejściu pusto

też tak mam <_<
Już zupełnie nie rusza mnie konieczność mówienia tej formułki, kogo spotkam pod klatką i ko wygląda staro temu mówie, jak automat - bez emocji, wenla najwyraźniej działa :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
A ja nei mówię juz nikomu, poza sąsiadką którą znam i sam wiem i czuję, zę wypada. Na chłopa po studiach szczęśliwie nikt sie nie poskarży :E
Mówię cześć/dzień dobry tylko osobom które znam i dażę je jakimś szacunkiem, co wiąże się(bynajmniej u mnie) w jakimś stopniu z zaufaniem, co do znajomych z pracy moich rodziców - tylko gdy czuję się "na siłach".
Dobrze jest mówić dzień doby, ostatnio miałem zabawną sytuację ale muszę wam to opisać od podstaw żebyście mieli wgląd w sytuację.
Mianowicie sąsiedzi (zacni ludzie) mają firmę i sklep większość materiałów budowlanych składują na posesji gdzie znajduje się sklep. Ale brakuje im miejsca i drugą część składują na posesji gdzie znajduje się dom, zawalili tym cały plac i ogród tak że wogóle nie ma miejsca.
Tak się złożyło że chyba gdzieś w czwartek przyszła spora dostawa i nie mieli gdzie tego upchnąć.
Wstaję otwieram okno widzę jakiegoś człowieka paradującego mi kilka metrów przed oknami na garażu, ustawiał styropian do ociepleń na dachu. Oczom nie wierzę, po chwili skończył i odwrócił się w moją stronę a ja wypaliłem do niego dosyć głośno: dzień dobry!
Odpowiedział. Sądzę że musiał być dosyć zażenowany widząc mnie w oknie tak samo jak ja widziałem go na dachu z blachy falistej.
Poprawiło mi to wydarzenie humor na cały dzień :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Na to że nabrałem odwagi na pewno wpłynęła służba wojskowa.
Niestety salutowanie i cała wiążąca się z tym szopka nie była zbyt przyjemna. Wiązało się to podjęciem odpowiednich działań takich jak przyjęcie odpowiedniego kroku na kilka metrów przed salutowaniem i prawidłowe ułożenie palców itd. gdyby było więcej okazji do tego można by się jakoś oswoić ale zdarzało się to na tyle rzadko że do samego końca służby czułem się niepewnie.
Do tego mogła by taka osoba wyższa stopniem zagaić rozmowę z jakiego dywizjonu jestem z jakiej baterii, kto jest dowódcą -.-
I trzeba by jej składac meldunek.
Takie dzień doby w wersji hard-core.

Odnoszę wrażenie że cały ten strach jest wyimaginowany i osoba z którą się przywitasz odpowie mechanicznie nawet się nad tym nie
zastanowiwszy.
Może warto się przełamać i też wyrobić sobie taka odpowiedz z automatu.
Nic się nie traci a można zyskać nieco satysfakcji.
Nigdy na ulicy nie mówię nikomu "Dzień Dobry". Często przez to starsi mnie hejtują.
Ja mówię tylko gdy kogoś mijam twarzą w twarz. Gdy ktoś znajomy (np. sąsiad) stoi gdzieś dalej albo nie patrzy się w moją stronę, to udaję, że go nie widzę. Podziwiam ludzi, którzy potrafią się wydzierać przez całą ulicę jak tylko kogoś znajomego zobaczą.
Ciekawe. Dosłownie kilka dni temu zapytano mnie o to.
Często wpajano mi ten podstawowy przejaw savoir-vivre, ale z czasem go kompletnie zmarginalizowałem. Zazwyczaj jest tak, że póki samemu nie wykona się tego pierwszego kroku, tedy próżno oczekiwać czegokolwiek od drugiej strony - chyba, że się ją zna. Oczywiście jest ta warunkowość wieku; senior widząc seniora zachowa się inaczej, niźli młodzik.
Osobiście zrezygnowałem z bycia miłym ponad miarę, ponieważ stałe kurtuazje po prostu się nie zwracają. Lepiej zachować je dla tych, którzy na niej zasługują, a przynajmniej próbują.
Stron: 1 2 3