PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Częściej wychodzicie, czy siedzicie w domu?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7
Całe wakacje w 2008 roku przesiedziałem w domu, nigdzie nie wychodziłem, ani do sklepu, ani na spacer, i tak 2 miechy... samotności. W tym coś ruszyło i byłem nad morzem 3 tygodnie. Jestem kurva samotny po prostu, nie mam żadnych znajomych, przyjaciół... Życie nie ma dla mnie sensu, myśle ciągle o śmierci... Nie mam dla kogo żyć, a mam 24 lata...
Nic mnie nie cieszy... Lecze się u psychiatry i nic ... Jak wyjde na ulice to czuje jak serce by mi wyskoczyło ze zdenerwowania :Stan - Niezadowolony - Smuci się: :Stan - Niezadowolony - Smuci się: :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Nigdy nie pracowałem, boje się pracy, ludzi.... :Stan - Niezadowolony - Smuci się: :Stan - Niezadowolony - Smuci się: :Stan - Niezadowolony - Smuci się: ( very sad )
:Stan - Niezadowolony - Smuci się: :Stan - Niezadowolony - Smuci się: :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Jak przystało na rasowego fobika większość wolnego czasu spędzam w domu :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Gdyby nie praca to całodobowo siedziałabym w domu :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Użytkownik 528

odp: w domu
Gdyby tak MTV Cribs zrobiło mi wjazd na chatę, nie mieliby wielkiego używania, ale mimo to i tak preferuję siedzenie w domu. Wymówki, żeby wyjść z domu to jedynie praca lub rower przy ładnej pogodzie.
Acha, i stres mam jak ktokolwiek mnie odwiedza i vice versa - nie lubię też odwiedzać rodziny i znajomych. Mam chyba zachwiane poczucie bezpieczeństwa.
Pytanie - mistrzostwo świata. Dobrze, że nie wiecie, ile można siedzieć bez wychodzenia. :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: Aha, nie pytajcie, Wasze pytania pozostaną bez mojej odpowiedzi. Z resztą i tak nie jestem liderem, może ktoś inny odpowie.
Michał napisał(a):Dobrze, że nie wiecie, ile można siedzieć bez wychodzenia.
pewnie to zależy od tego jakie sie ma zapasy jedzenia xP

ja to chyba coś około tygodnia, najdłuzej, nie wychodzilam z domiszcza
w ogóle, jakoś mało wtedy jadłam i głównie spałam w dzien a w nocy siedziałam przed kompem do rana, co najmniej ciekawe to było xD

Użytkownik 528

po bułki się trzeba czasem przejść. hikimori same tutaj.
.. a człowiek ma chyba prawo się spocić, jak niesie bułki pod pachami, zwłaszcza że ma nadmierną potliwość. :Stan - Niezadowolony - Diabeł:

* * *

Tylko i wyłącznie, żeby mi nie dali ostrzeżenia i nie przenieśli postu w inne miejsce, to:
1. chyba, że się ma dostawcę
2. dłużej
Ja się staram, żeby była jakaś równowaga między wychodzeniem, a siedzeniem tutaj. Aktualnie więcej siedzę, bo niedługo będę musiała więcej wychodzić. Nie lubię być poza domem od rana do wieczora i wpadać tylko na noc, ale nie lubię też siedzieć tu ciągle. Jak np. jestem chora i muszę, to się męczę.
Zazwyczaj jak mam kompletnie wolne, to siedzę w domu do 16 mniej więcej, a potem wychodzę i wracam późnym wieczorem jakoś.
Czyli nie mogę zagłosować :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
w tym momencie ciężko mi powiedzieć... ale już od paru miesięcy starałem się choć trochę wychodzić. więc progres jest
Nie lubie sama wychodzić z domu. Jak mam coś załatwić sama - choćby iść na spacer - to przełamuje się, wychodze z domu i tak gnam żeby jak najszybciej wrócić do domu że nie mam żadnej przyjemności z takiego 'spaceru' a tylko stres i zmęczenie :Stan - Uśmiecha się:
vivi napisał(a):Jak np. jestem chora i muszę, to się męczę.

Ja mam chyba odwrotnie.
W lecie codziennie wychodzę na kilka godzin na rower i jeżdżę po całym mieście. Moje osiedle jest niebezpieczne więc pierwsze kilometry to jak najszybsze opuszczenie go i potem już na luzie sobie jadę. Jadę szybko, lubię się zmęczyć i "zostawić" cały dzień szkoły na asfalcie. Po powrocie do domu czuje się sto razy lepiej niż przed wyjazdem :Stan - Uśmiecha się:
Dzięki temu nie muszę chodzić po chodnikach i przemieszczam się bardzo szybko, ale i tak mnie nie obchodzą grupki/pary na chodnikach, bo poza fobią jestem po prostu typem samotnika, więc samotność mi nie przeszkadza. Czasem wyciągam kumpla na miasto i razem sobie zasuwamy, chociaż więcej jedziemy jak gadamy, no chyba że się gdzieś zatrzymujemy.
Jak wracam do domu po szkole to mnie roznosi i zaraz wybijam z powrotem na rower.

W zimie odwrotność tego, wegetuję przed komputerem, umieram z nudów i siedzę bo nie mam nic lepszego do roboty. Czego się nie chwycę to po kilku dniach mi to się nudzi. Stres nie zostaje wyładowany więc kumuluje się we mnie rozchwiewając moją psychikę. Zima to najgorszy okres w roku dla mnie, gdzieś tak od połowy października do marca. Nienawidzę ferii, jak się chodzi do szkoły to jakoś to idzie, wpada się w jakiś rytm, trochę czasu schodzi na lekcjach i nauce w domu i odlicza się kolejne dni do wiosny. Na feriach to jest po prostu apogeum wegetacji, jakbym nie miał swoich kilku pasji które mogę realizować od wiosny do jesieni to już dawno bym wisiał.
Wychodzę ile się da. Siedzenie w domu mnie dobija, chyba że mam coś ciekawego do roboty.
Ostatnio ciągle poza domem.
W domu non stop. (nie mam f/s)
Cytat:W domu non stop. (nie mam f/s)
Zabrzmiało trochę dołująco...

W domu, często, zbyt często :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Pogoda nie zachęca do spacerów, a prawdę mówiąc, nudzą mi się takie spacery bez celu. Muszę mieć natchnienie, żeby tak sobie połazić, bo bezcelowe łażenie jest takie mało fajne jak dla mnie.
Ja nie mam natchnienia do łażenia, przeciwnie potrzebę do uciekania od rzeczywistości. A nie jest ona łatwa w mojej sytuacji. Tak wiem, nicnierobienie tego nie poprawi. Ale i tak nawet jak będę coś robił, to nie mogę o niej myśleć, bo nie dam rady.
A dzisiaj taka piękna mgła. Nie dość, że ciemno to jeszcze ona. Aż chce się wyjść z domu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
hehe, u mnie tak samo :Stan - Uśmiecha się:
Tylko sluchawek do telefonu nie mam - tak to bym sie przeszedl :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:


Pozdrawiam z Sosnowca.
Embody napisał(a):Wychodzę ile się da. Siedzenie w domu mnie dobija, chyba że mam coś ciekawego do roboty.
Tak samo ja, się da to wychodzę. I zarzuciłem korzstanie z komunikacji miejskiej, wszędzie łażę pieszo, choćbym miał w perspektywie dwie godziny marszu (odległośc mierzę przez czas, takie zboczenie wyniesione z górskich szlaków). To jest dobre, organizm pracuje, męczy się, trochę endorfin się produkuje. Rewelacji nie ma, ale jest lepiej niż jakbym tkwił w domu przyklejony do kompa 24/7. Szkoda, że pogoda jest taka nędzna (i będzie jeszcze gorzej dopóki nie spadnie śnieg), ale nie można mieć wszystkiego. Miasto mam powiedzmy, że spore, więc jest gdzie chodzić. A jak się skończą miejsca do odwiedzenia w granicach miasta, to akurat powinna się zacząć wiosna, a z wiosną - rower. I góry. I w ogóle.

Wychodze też na uczelnię i zwykle z raz w tygodniu na piwo z kilkoma znojomymi osobami, nawet jak mi się nie chce. Nic nie boli tak jak siedzenie w domu, gdzie i tak spędzam za dużo czasu.
Od lipca bodajże robię regularne (samotne rzecz jasna) wypady na miasto, oczywiście w dzień, bo samobójcą nie jestem. Wcześniej tj. około 4 lata temu wychodziłem w długie zimowe wieczory włóczyć się, ale tylko po rodzimym osiedlu, ze słuchawkami na uszach i marzeniami. Później tego zaniechałem, chyba ze strachu. Anyway, w weekendy jak się da, to wychodzę też do dziadków posiedzieć, czasem pogadać i wypić czasami piwko lub coś mocniejszego, jak przyjadą krewni. I tak życie kołem się toczy.
od początku tego roku spędzam w domu większość swojego życia. Po zwolnieniu z pracy i nieudanej terapii, ciągle przebywam na świadczeniu rehablitacyjnym. Całymi dniami siedzę w swoim pokoju. Jako że mieszkam na wsi, czasem wychodzę na dwór, średnio co 2 dni. Generalnie po domu poruszam się tylko jak muszę, boję się strasznie ojca...Najlepiej czuję się u siebie w pokoju. Do kościoła przestałem chodzić, bo w boga i tak już nie wierzę. Na zakupy wyjeżdżam z siostrą, średnio 2 razy w tygodniu żeby nie spotkać nikogo znajomego. Aha, no i raz w tygodniu jadę z reguły na basen z kumplem.
takie życie...do d*py, żałosne...starzy do tego wszystkiego doprowadzili
wy się boicie wyjść a ja nawet nie mam z kim :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja staram się wychodzić jak najwięcej, a najlepiej na rower i do lasu na kilka godzin. W zimie jest znacznie gorzej. Rower odpada, bo pogoda nie ta i brak z tego przyjemności. Wtedy staram się przynajmniej raz dziennie, gdzieś się przejść, choćby do sklepu lub rodziny. Większość czasu jednak spędzam w domu sam. W zasadzie to chyba wolę być sam.
Ja staram się ostatnimi czasy pakować we wszelkie sytuacje jakich do tej pory unikałem (bez przesady oczywiście) czyli np. idę gdzieś na imprezę jeżeli jestem zaproszony, poznaję nowych ludzi. Na razie jestem na takim etapie, że nie lubię siedzieć w domu za długo. Lubię kontakt z ludźmi. Do tej pory ciężko mi się jeszcze odnaleźć w pełni, ale wiem, że nie chcę zostać sam. Jazda na rowerze albo jakiś spacer połączone z obserwacją otoczenia dużo dają.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7