PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy odpowiada wam wasza praca?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Czy mając fobię udało wam się znaleźć odpowiadające Wam zajęcie, pracę, do której lubicie chodzić?
nie, ale przy obecnym bezrobociu bierze się cokolwiek, rachunki same się nie opłacą.
Nie. Za dużo stresu, pracuje z innymi pracownikami najlepsza jaką dotąd miałem...
Praca w założeniu jest pracą, czyli wysiłkiem, czyli czymś nieprzyjemnym. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Moja mnie specjalnie nie uwiera co nie znaczy, że nie wolałabym dostawać wypłaty za leżenie plackiem. :<
Nie lubię swojej pracy na produkcji 1. Jestem leniwy 2. Wkurzają mnie współpracownicy 3. Hałas mnie męczy
W zasadzie jedyne, co mi nie odpowiada, to że chciałbym zarabiać miesięcznie tyle, co teraz rocznie. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

No i że czasem mnie budzą telefonami bez sensu
Nie lubiłem dotychczasowych prac
Bez fobii też bym nie lubił, "parametry techniczne" mojego umysłu nie pozwalają, bym mógł jakąkolwiek pracę polubić.
Nienawidzę swojej pracy - nie rozwijam się.
Obecna praca mi się podoba, mimo że mam kontakt z ludzmi. Może dlatego że obecnie psychicznie czuje się lepiej...
Chwilowo mam dwie prace. Jedną na pełny etat i uwielbiam ją uwielbiam (poza nią ciężko mi o kontakt z ludźmi i świetnie sobie w niej radzę). Drugą mam od niedawna na pół etatu, ale tej z kolei nie znoszę. Na szczęście w połowie maja kończy mi się umowa.
moja praca jest do kitu, wypadałoby czegoś ambitniejszego szukać ale mi się nie chce i nie widzę nadziei
Ja nie lubię swojej pracy tylko dlatego, że przebywanie wśród ludzi mnie stresuje. W żadnej pracy nie czułam się dobrze, bo ludzie mnie zazwyczaj nie akceptują. Oprócz osobowości unikającej mam jeszcze syndrom resting bitch face, przez co ludzie ode mnie uciekają, a ja boję się przed nimi otworzyć.
Roznie bywa. Wynajmuje mieszkanie i mam kontakt z mala stala iloscia osob, ale czasem ktos spoza klientow,  z ktorymi sie juz bardzo zaprzyjaznilam, zaburza spokoj lub w inny sposob komplikuje sprawy.  :Stan - Niezadowolony - Chory:
NIE. Chodziaż bardziej niezadowolony jestem z siebie.
Nienawidzę swojej pracy i obecnego stanu w którym tkwię od paru lat.
Brak perspektyw, rozwoju i praca, którą może wykonywać pierwsza lepsza osoba z ulicy + w 90% irytujący ludzie i cwaniaki na poziomie wieśniaka + awanse dla koleżanek i kolegów kierownika zmiany, którzy wchodzą mu w dupę.
W porównaniu do rówieśników i tego co osiągnęli czuję się jak kupa przysłowiowego :Różne - Koopa:.

PS> pracuję na produkcji.
W aktualniej pracy jestem krótko, bo od około tygodnia i nie jest to najgorsza praca na świecie. Nie jest też najlepsza. Jest to praca zupełnie przeciętna, z pensją na poziomie najniższej krajowej płacy. Nie jest to praca rozwijająca, ani nie jest to zajęcie, które jest moją pasją. Ludzie w pracy nie są na jakimś wysokim poziomie, ale nie są też na jakimś bardzo niskim. Jest nieco niezdrowe powietrze, gdyż na hali produkcyjnej unoszą się w nieznacznym stopniu szkodliwe opary.
Nie jest super, ale nie jest też fatalnie. Mogłoby być lepiej, ale mogłoby być też gorzej.

Cieszę się, że pracuję.
Lubię swoją pracę. Jest super, bo kocham jeździć. Dostaję :Ikony bluzgi pierd:, gdy nic się nie dzieje i muszę siedzieć, i czekać na wyjazd - niby mi za to płacą, ale ja czuję, że to zwykłe marnowanie czasu.
Nienawidzę swojej pracy (pracuje na produkcji) powody mam podobne do @Maxx ale pocieszam sie tym że zamierzam tam do lipca pracować a co będzie potem to zobaczymy (trzymajcie kciuki żebym do tego lipca wytrzymała bo już mam ochotę się zwolnić)
O moim zwolnieniu z pracy współpracownicy słyszą już od jakoś pół roku i nadal nic w tym kierunku nie zrobiłem... Za bardzo boję się, że nie będzie żadnej alternatywy i znowu popadnę w marazm.;p
A co mi najbardziej przeszkadza w obecnej, to:
- nie rozwija mnie już zawodowo;
- za bardzo przywiązałem się do ludzi i mnie to bardzo męczy;
- niektórzy ludzie po prostu mnie męczą, bo są negatywnie nastawieni w stosunku do mnie.
Chciałbym zawodowo coś osiągnąć w życiu (bo praktycznie chyba tylko tutaj jakieś szanse mam jeszcze), ale jak nadal będę zwykłym tchórzem, to daleko nie zajdę...

Szary

No niestety, mówię do niej, a ona mi nie odpowiada. Co mam robić?
Nie przepadam za swoją pracą, ale to może kwestia zmiany stanowiska. Wcześniej było w miarę spoko.
Jestem zadowolony z mojej pracy. Daje mi dużo realizacji samorozwoju i poznania branży od środka. Co ważne nie jestem wykluczany społecznie tak jak w szkole i można tam z każdym pogadać. Fakt, trzeba podejść na dystans do tego towarzystwa i nie przejmować się czasami ich szyderczą gadką. Płacowo nie będzie najgorzej.
Pierwsza ok, ale stawka poniżej minimalnej krajowej, druga zarobki ok to godzin mało i irytuje ten pośpiech tam.
Nie chcę zakładać niepotrzebnie nowego tematu, dlatego zapytam tutaj. Czy podjęlibyście pracę poniżej waszych kwalifikacji, albo taką która nie cieszy się poważaniem społecznym? Np. Zamiatanie ulic, koszenie trawników, odśnieżanie, sprzątanie w różnych placówkach, wykładanie towaru w sklepie, obsługa kasy fiskalnej itp. Pragnę zaznaczyć, że ja absolutnie nic nie mam do osób które zajmują się tym, mało tego - szanuję ich pracę, uważam, że są potrzebni, bo jak nie oni, to kto by się tym zajmował? Jednak patrząc na nich np. ekipę która właśnie kosi trawniki obok miejsca zamieszkania, zastanawiam się, co w ich życiu poszło nie tak. Nie słyszę w ich mowie żadnych przekleństw, nie obijają się, nie robią sobie przerwy na papierosa co 15 min. kobiety wyglądają na zadbane, mężczyźni z resztą też.
Wiem, że to zabrzmi jakbym był próżny, ale dla mnie taka praca byłaby hańbiąca. Słyszę rozmowy tych ludzi i zastanawiam się, dlaczego zajmują się tym? Czy to brak wykształcenia, czy może akurat są w takiej sytuacji życiowej, że praca jest im niezbędna, bo mają na utrzymaniu rodzinę i pod presją wzięli to co było dostępne, czy może są z zawodu ogrodnikami i po prostu odpowiada im takie zajęcie.
Pamiętam słowa mojej matki "ucz się, bo jak nie to będziesz sprzątał ulice, albo kopał rowy"
Wyobrażam sobie sytuację, w której zamiatam ulicę, idzie jakaś znajoma mi osoba, widząc co robię, z szyderczym uśmieszkiem mówi mi cześć (albo nawet nie, tylko prowokuje wzrokiem), po czym gasi papierosa i wyrzuca peta na dopiero co pozamiataną ulicę, sygnalizując mi w ten sposób, że jest wyżej w hierarchii społecznej ode mnie, a ja jestem tylko żukiem gnojarzem.
Stawiam na sytuacje życiową.
Niestety ale życie nie jest usłane różami itd.
Sam jestem w podobnej sytuacji.
Przez kilkanaście sytuacji życiowych, zawalone studia wylądowałem w pracy na produkcji gdzie taką pracę może wykonywać każdy.
Za niedługo stuknie mi 3 lata jak tkwię w tym szambie,a co mnie tam trzyma? głównie strach przed zmianami(mam 28 lat), brak pomysłu co ze sobą zrobić i brak wiary w siebie i poniekąd $ -> z 1 sobotą dostaję 2500 na rękę i szczerze powiedziawszy nie wiem czy, to dużo czy mało, bo nie mam porównania z innymi pracami.
Co zyskałem dzięki takiej pracy? poza $ i zniszczeniem poczucia własnej wartości, które spadło poniżej 0, to nic.

PS> kiedyś mówiłem, że nigdy nie będę pracował na produkcji.... ale życie to zweryfikowało
Stron: 1 2 3