PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy można się nigdy nie zakochać?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Nie wydaje mi się żeby to było wielce odkrywcze, wręcz przeciwnie byłam przekonana, że to oczywista oczywistość.
Zakochanie jako chwilowy, spontaniczny stan euforii, oszołomienia, zauroczenia drugą osobą, sterowany głównie hormonami. Natomiast miłość to trwałe, dojrzałe, świadome uczucie, kształtujące się wraz z upływem czasu. To świadomy wybór, decyzja, że chcemy być z drugą osobą, akceptując jej wady i słabości. To wzajemne zaufanie, oddanie, zaangażowanie, zdolność do poświęceń i wyzbycie się w dużym stopniu egoizmu.
Brawo USiebie, widać, że dojrzewasz :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Martwiłam się o Ciebie, jak Cię nie było. Myślałam, żeś się ożenił i spłodził trójkę potomków :-D
Btw trójkę czy troje ? :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
soulmates napisał(a):Brawo USiebie, widać, że dojrzewasz :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

No, i nawet śniadania sam już sobie robię. :Memy - Cool Doge:
Zawsze w Ciebie wierzyłam :Stan - Różne - Zaskoczony:k:
Widzisz USiebie, solmejts cię pochwaliła. Jesteś już bliski zostania prawdziwym mężczyzną. Kto wie, może jak wyniesiesz jakiegoś kotka z pożaru, to wystawi ci jakiś certyfikat?
Już kiedyś uratowałem kotka przed niechybną śmiercią, jak kocia mam przenosiła małe kotki z jednego miejsca na drugie i jednego zostawiła i on tak biedaczek piszczał, kwilił i się wił bezradnie, a mama po niego nie przychodziła, to wziąłem go i jej zaniosłem, ona go przytuliła pod brzuszek, kotek przestał płakać i był happy end.
grego napisał(a):Te wszystkie motylki itd. To de facto bzdura... Choc osobiście mialem nie przyjemność tego doświadczyć. Ta niby milosc to tylko gra hormonów wywolana przez substancje chemiczne, które działają na mozg jak narkotyk tym samym oglupiajac go. No bo kto normalny by się w to pchal? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:. Zreszta porównanie jak znalazł i nawet detox występuje przy odstawce. Jesli u kogos jest jakiś niedobór pewnych substancji to sie nigdy nie "zakocha". Oczywiście dla naiwnych będzie czysto poetyckim stwierdzeniem. Ja juz bym nie potrafi drugi raz się na to nabrac jesli nawet bym chcial.

:Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:

Po pierwsze miłość i zauroczenie to dwie różne rzeczy, nie mieszaj bo piszesz głupoty. To jest temat o zakochaniu a ty znów zatruwasz go swoją frustracją.

O co chodzi ze sprowadzaniem wszystkiego do chemii? Oczywiście, że chemia ma znacznie. Właściwie to chemia nas tworzy. Jesteśmy tylko organizmami i w moim rozumowaniu wszystko dzieje się w nas, w głowie, układzie hormonalnym itd., co w tym złego? Mamy się za to nienawidzić i odrzucać wszystkie uczucia bo są takie fałszywe i zwodnicze? To czym powinno być w takim razie zakochanie, stanem duszy czy co?

Właśnie dlatego można się przez takie zakochanie zranić, bo tego nie jest pod naszą kontrolą i może się wydawać głupie ale w tym się kryje tego piękno. Uczucia to drapieżne tygryski, nie radzę ich siłą zwalczać bo to walka z własną naturą. To nas odróżnia od innych zwierząt, że czujemy więcej i to jest ok. Tak już z nami jest.

Co jeszcze będziemy kwestionować? Czy istnieje coś takiego jak szczęście, czy tylko endorfiny? Czy cżłowiek to człowiek, czy tylko kupa mięsa i kości?
You are my sunshine, Kseno :Stan - Różne - Zaskoczony:ops:

P.S. Przykro mi, ale nie lubię kotków.
A nie, jednak coś mi się przypomniało, choć nie wiem czy można to nazwać zakochaniem w 5 klasie podstawówki, bardziej zauroczenie, no ale nieważne. Był taki jeden chłopak przez którego nie mogłam spać, uczyć się i ogólnie normalnie funkcjonować, bo ciągle o nim myślałam, nawet założyłam fałszywe konto na naszej klasie i go stalkowałam...Wstydzę się za samą siebie, no ale byłam dzieckiem, spotykałam się też z jednym panem, który miał 32 lata, ja 18, był żonaty i ja o tym wiedziałam, nie byłam zakochana, ale miał coś w sobie, że mnie do niego ciągnęło (nie, nie pieniądze, choć biedny nie był), spotykalismy się przez ok. rok czasu, w tym roku zerwałam kontakt sama z siebie, bo uznałam, że to i tak nie ma sensu, ale będę miło wspominać ten czas, ogólnie mam nadzieję, że już nigdy nie będę w podobnym stanie, bo dla mnie to nie jest nic fajnego. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: W sumie miałam kilka okazji do związku, z żadnym nie wyszło, nawet nie próbowałam, bo nikt, zupełnie nikt nie potrafił mnie sobą w pełni 'oczarować', ale to i lepiej, życie w pojedynkę jest lepsze, przynajmniej dla mnie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Fakt, ja nie z waszego pokolenia stąd moja nieświadomość, błagam na kolanach o wybaczenie i jednocześnie całuje stópki za uswiadomienie mnie w tej kwestii. Czyli można by powiedzieć, że miłość to jest niejako pozostałość po zakochaniu, motylkach, pożądaniu, fascynacji, obsesji, bo to wszystko z czasem przemija i zaczyna się tzw. życie... Jednym słowem ciśnienie siada i pozostaje wytrzymać ze sobą lub nie.... Dla mnie ten dalszy etap był oczywisty, tylko nie wiedziałem, że jest wzniośle nazywany miłościa, a czemu by i nie...:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
No teraz to już wiem dlaczego aktualnie tak wielu unika miłości i woli się co chwila zakochiwać , 2-3 lata i od nowa...

Kod:
Po pierwsze miłość i zauroczenie to dwie różne rzeczy, nie mieszaj bo piszesz głupoty. To jest temat o zakochaniu a ty znów zatruwasz go swoją frustracją.

O co chodzi ze sprowadzaniem wszystkiego do chemii? Oczywiście, że chemia ma znacznie. Właściwie to chemia nas tworzy. Jesteśmy tylko organizmami i w moim rozumowaniu wszystko dzieje się w nas, w głowie, układzie hormonalnym itd., co w tym złego? Mamy się za to nienawidzić i odrzucać wszystkie uczucia bo są takie fałszywe i zwodnicze? To czym powinno być w takim razie zakochanie, stanem duszy czy co?

Właśnie dlatego można się przez takie zakochanie zranić, bo tego nie jest pod naszą kontrolą i może się wydawać głupie ale w tym się kryje tego piękno. Uczucia to drapieżne tygryski, nie radzę ich siłą zwalczać bo to walka z własną naturą. To nas odróżnia od innych zwierząt, że czujemy więcej i to jest ok. Tak już z nami jest.

Co jeszcze będziemy kwestionować? Czy istnieje coś takiego jak szczęście, czy tylko endorfiny? Czy cżłowiek to człowiek, czy tylko kupa mięsa i kości?

Oj Placebo, ja wiem, że Ty masz na mnie uczulenie, ale jeszcze mnie kiedyś pokochasz :Stan - Uśmiecha się - LOL:, jednak za nim to nastąpi kwestia wyjaśnienia...

Po pierwsze to Ty nie pisz głupot myląc pojęcia, o których nie było tu nawet mowy. No chyba, że masz trudności ze zrozumieniem tekstu składającego się z kilku literek. Bywa i tak. Od zauroczenia, o którym nie było tu mowy, przynajmniej w moich wypowiedziach, do zakochania jeszcze daleka droga panno. Wytłumaczyć?. Może się kiedyś o tym przekonasz..., albo i nie. Bo widzę, że poziom frustracji u Ciebie jest raczej na sporo wyższym poziomi niż u mnie..., a to nie wróży nic dobrego.
Co ja tu neguje, kwestionuje? Nigdzie nie napisałem,że trzeba się tego wszystkiego wyzbywać czy odrzucać. Jedynie przedstawiłem zagadnienie z innego punktu widzenia, czysto naukowego i to wszystko!. Nawet parę osób potrafiło to zrozumieć nie wylewając takiego jadu jak u Ciebie. I wyobraź sobie milutka panno, że to nawet nie moja własna urojona teoria, a rzetelna praca naukowców! Dobrze, że mamy xxi wiek, bo kiedyś to pewnie kazała byś mnie spalic na stosie, tak jak wielu innych, którzy śmielili się podchodzić do wielu kwestii naukowo, czy po prostu inaczej od przyjętych norm społecznych ,uff moje szczęście. Czy tego chcesz czy nie to tak to właśnie działa, ale oczywiście mozna się wku...ć, :Ikony bluzgi kochać 2:...ąć nogą i całkowicie to odrzucić. Nikomu nie zabroniłem wierzyć jedynie z czysto poetyckiego lub jak kto woli boskiego punktu widzenia.

A skąd wiesz, że czujemy "to coś" więcej od zwierząt? Czy poprostu jako istoty rozumne potrafiliśmy to sobie ubrać w miłe, czułe słówka, choćby by po to aby sie od nich odróżnić?. Dość szybko i często to wyższe uczucia u nas zawodzą... Ciekawe, że cel tego jest jeden, zresztą taki sam jak u zwierząt - prokreacja, przetrwanie gatunku, a nie jakieś tam inne duchowe cele. Ale pewnie to też zanegujesz...
Owszem, potrafimy się kontrolować czasem wyzbywać się tych uczuć i właśnie to odróżnia nas od zwierząt i na całe szczęście, bo wyobraź sobie co by się działo gdybysmy tego nie potrafili? No cześć populacji faktycznie tego nie potrafi i uważasz, że jest to takie fajne? Samobójstwa, morderstwa, gwałty. No przecież to była by istna sodomia i gomora!

Niestety Priv mi nie działa, wiec póki co nie rzucaj się z tymi uczuciami na mnie, jakoś musisz jeszcze wytrzymać :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:.
Wiadomo że prawie wszystko można sobie wytłumaczyć nauką i są to fakty na pewno niezaprzeczalne,ale to przykre bo to jest ochrona siebie przed lękiem takie sprowadzanie wszystkiego do parteru i analizowanie uczuć pod względem chemicznym. Jak też tak czasem robię bo jest na pewno łatwiej jak jest się wrażliwym a miłość często wiąże się z cierpieniem.
Osobiście zgadzam się z tym co napisał USiebie. Miłość to inna kategoria niż zakochanie. Wymaga poświęcenia, oddania, nie jest spontanicznym uczuciem, które odchodzi tak łatwo jak przychodzi. Oczywiście każdy ma inne definicje miłości. Zapewne jest wiele różnych rodzajów miłości. Poza tym możliwe nawet, że można kogoś kochać, nie będąc nigdy zakochanym.

Ja na przykład nigdy nie byłam w nikim zakochana. Mam świadomość, że przypadki takie jak mój są w mniejszości, ale nigdy nie miałam z tym zbytniego problemu. Mam męża, ale u mnie nigdy nie było mowy o zakochaniu, tych wszystkich skokach emocji, bezsennych nocy, czy motylkach w brzuchu... To była raczej przyjaźń, która stopniowo, z pomocą rozumu wyewoluowała w miłość, bardzo silną więź.

Zakochanie wydaje mi się dużym balastem na psychice. Czymś, co wywraca pewną równowagę i co trudno kontrolować. Osobiście cieszę się z faktu, że nie udało mi się nigdy zakochać i mam nadzieję, że tak zostanie.
Aina napisał(a):Poza tym możliwe nawet, że można kogoś kochać, nie będąc nigdy zakochanym..
I odwrotnie, można być wiele razy zakochanym, a nie wiedzieć co to miłość.
grego napisał(a):Jednym słowem ciśnienie siada i pozostaje wytrzymać ze sobą lub nie.... Dla mnie ten dalszy etap był oczywisty, tylko nie wiedziałem, że jest wzniośle nazywany miłościa, a czemu by i nie...:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

No dokładnie bo niby jak inaczej nazwiesz wytrzymanie z jedną zrzędzącą babą całe życie? U niektórych to wychodzi przeszło 50 lat. Jeśli nie są to wielkie pokłady miłości, to ja nie wiem co to może być. :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Myślicie że można przejść od razu do fazy miłości bez fazy zakochania? Dla mnie wtedy jest to bardziej przyjaźń, a nie miłość,chyba że jest się po kilku nieudanych związkach i nie chce się w niektóre rzeczy już bawić.
Przyjaźń jak najbardziej może przerodzić się w miłość.
W mojej opinii jest to najbardziej pożądana forma związku i najlepiej rokująca na przyszłość.
Jakos dziwnie nasunelo mi sie skojarzenie z tym psem, tez stopniowo sie zaprzyjaźniony itd. Aż powstaje wieź, o matko jak u mnie wszyscy wyli i rozpaczali jak zdechł... Co mi się zdaje, ze po tym zakochaniu mamy co w rodzaju tej relacji z psem, w dużej mierze kwestia przyzwyczajenia, wspólnego zycia, trosk, akceptacji itd. Nic w tym niezwykłego nie widzę, aby nadawać temu jakis wyższy etap od zakochania to bardziej taka normalność, wzajemna akceptacja wynikajaca nawet z przyzwyczajenia.
Naj­lep­szy przy­jaciel dos­ta­nie praw­do­podob­nie naj­lep­szą małżonkę, po­nieważ dob­re małżeństwo opiera się na ta­len­cie do przy­jaźni. - friedrich nietzsche
Nie wiem jak to jest być zakochanym. Nigdy w życiu nie było mi dane tego doświadczyć.
Raczej można nigdy się nie zakochać

Nigdy nie byłem zakochany i raczej nigdy nie będę. Zauroczony chyba też nie byłem. Miałem dwa razy coś jakby zafascynowanie dziewczyną. Pierwszy raz w szkole średniej, drugi raz na pewnym forum jakiś czas temu. Zafascynowanie dotyczyło głównie tego, jaka jest, wygląd fizyczny też był czynnikiem, ale brał w tym nieduży udział.
(30 Paź 2017, Pon 5:38)paranormal987 napisał(a): [ -> ]Raczej można nigdy się nie zakochać

Nigdy nie byłem zakochany i raczej nigdy nie będę. 

+1
teraz to już w ogóle nie ma szans jak nie wychodzę z nory, ale nawet za czasów szkolnych nic nie było gdy jeszcze miałem kontakt z ludźmi :forak:
To jest bardziej prawdopodobne niż mogłoby się nam wydawać.
Kiedy zerwie się z iluzją,wszelkimi ''nadziejami'' czyli takim powtarzaniem sobie że kiedyś nasze życie się zmieni i będziemy mieli znajomych, znajdziemy naszą drugą połowę itd. - jednym słowem będę mógł ''kiedyś'' egzystować jak reszta innych ''normalnych'' ludzi,obraz naszej samotności która będzie nam towarzyszyć do końca jest już bardzo realny.Te ''nadzieje'' to po części reakcja obronna umysłu,chcemy wierzyć że ''kiedyś'' będzie lepiej.
Żeby mieć życiowego partnera trzeba mieć jakieś kontakty z ludźmi,i tego nie ukrywajmy.Jeżeli nasz partner ma być ''zdrowy'' my także musimy stać się jak reszta ludzi,bo nie wyobrażam sobie związku osoby z fobią/lękiem z osobą całkowicie społeczną.To chyba byłby koszmar.
Nie wyobrażam sobie związku dwóch osób z zaburzonymi relacjami społecznymi.
Podobnie jest z zakochaniem,jeżeli my będziemy sami przed sobą uczciwi,zminimalizujemy ''ryzyko'' zakochania,a jeżeli ono wystąpi będzie nam o wiele łatwiej się z nim pogodzić.
Patrząc na większość z nas - przynajmniej powiem o sobie - jest mało prawdopodobne żeby w ciągu załóżmy 5 lat wszedł w jakiś związek,albo się zakochał.Jeżeli się zakocham,to bez żalu z mojej strony,dzieli mnie zbyt wiele z innymi ludźmi żeby można było to przejść.
Nie robiłem co prawda badania funkcjonalnego mózgu, ale podejrzewam, że mój OUN jest niezdolny do osiągnięcia stanu zakochania ani miłości.
(30 Paź 2017, Pon 21:50)paranormal987 napisał(a): [ -> ]Nie robiłem co prawda badania funkcjonalnego mózgu, ale podejrzewam, że mój OUN jest niezdolny do osiągnięcia stanu zakochania ani miłości.

Aż tak surowy w tej ocenie bym nie był.Nie wiem jak u Ciebie,ale sądzę że osoby z jakimś problemami społecznymi,fobią czy osobowością unikającą są w stanie odczuwać miłość czy zakochanie.Kłopot jest moim zdaniem w poprawnym kontynuowaniu tego uczucia,w prawidłowym egzystowaniu w związku,czy wcześniej z działaniem wobec obiektu zakochania itd.
(30 Paź 2017, Pon 22:08)Lonely Boy napisał(a): [ -> ]
(30 Paź 2017, Pon 21:50)paranormal987 napisał(a): [ -> ]Nie robiłem co prawda badania funkcjonalnego mózgu, ale podejrzewam, że mój OUN jest niezdolny do osiągnięcia stanu zakochania ani miłości.

Aż tak surowy w tej ocenie bym nie był.Nie wiem jak u Ciebie,ale sądzę że osoby z jakimś problemami społecznymi,fobią czy osobowością unikającą są w stanie odczuwać miłość czy zakochanie.Kłopot jest moim zdaniem w poprawnym kontynuowaniu tego uczucia,w prawidłowym egzystowaniu w związku,czy wcześniej z działaniem wobec obiektu zakochania itd.
Tak, chodzi o to, że ja być może nie jestem, bo oprócz osobowości unikającej, mam też inne zaburzenia, w tym podejrzewam niezdolność OUN do takich uczuć.
Myślę, że można. Ale zdecydowanie łatwiej jest (przynajmniej mnie) żyć, kiedy ma się "drugą połówkę", zawsze można się wyżalić :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Stron: 1 2 3