Fakt, ja nie z waszego pokolenia stąd moja nieświadomość, błagam na kolanach o wybaczenie i jednocześnie całuje stópki za uswiadomienie mnie w tej kwestii. Czyli można by powiedzieć, że miłość to jest niejako pozostałość po zakochaniu, motylkach, pożądaniu, fascynacji, obsesji, bo to wszystko z czasem przemija i zaczyna się tzw. życie... Jednym słowem ciśnienie siada i pozostaje wytrzymać ze sobą lub nie.... Dla mnie ten dalszy etap był oczywisty, tylko nie wiedziałem, że jest wzniośle nazywany miłościa, a czemu by i nie...
No teraz to już wiem dlaczego aktualnie tak wielu unika miłości i woli się co chwila zakochiwać , 2-3 lata i od nowa...
Kod:
Po pierwsze miłość i zauroczenie to dwie różne rzeczy, nie mieszaj bo piszesz głupoty. To jest temat o zakochaniu a ty znów zatruwasz go swoją frustracją.
O co chodzi ze sprowadzaniem wszystkiego do chemii? Oczywiście, że chemia ma znacznie. Właściwie to chemia nas tworzy. Jesteśmy tylko organizmami i w moim rozumowaniu wszystko dzieje się w nas, w głowie, układzie hormonalnym itd., co w tym złego? Mamy się za to nienawidzić i odrzucać wszystkie uczucia bo są takie fałszywe i zwodnicze? To czym powinno być w takim razie zakochanie, stanem duszy czy co?
Właśnie dlatego można się przez takie zakochanie zranić, bo tego nie jest pod naszą kontrolą i może się wydawać głupie ale w tym się kryje tego piękno. Uczucia to drapieżne tygryski, nie radzę ich siłą zwalczać bo to walka z własną naturą. To nas odróżnia od innych zwierząt, że czujemy więcej i to jest ok. Tak już z nami jest.
Co jeszcze będziemy kwestionować? Czy istnieje coś takiego jak szczęście, czy tylko endorfiny? Czy cżłowiek to człowiek, czy tylko kupa mięsa i kości?
Oj Placebo, ja wiem, że Ty masz na mnie uczulenie, ale jeszcze mnie kiedyś pokochasz
, jednak za nim to nastąpi kwestia wyjaśnienia...
Po pierwsze to Ty nie pisz głupot myląc pojęcia, o których nie było tu nawet mowy. No chyba, że masz trudności ze zrozumieniem tekstu składającego się z kilku literek. Bywa i tak. Od zauroczenia, o którym nie było tu mowy, przynajmniej w moich wypowiedziach, do zakochania jeszcze daleka droga panno. Wytłumaczyć?. Może się kiedyś o tym przekonasz..., albo i nie. Bo widzę, że poziom frustracji u Ciebie jest raczej na sporo wyższym poziomi niż u mnie..., a to nie wróży nic dobrego.
Co ja tu neguje, kwestionuje? Nigdzie nie napisałem,że trzeba się tego wszystkiego wyzbywać czy odrzucać. Jedynie przedstawiłem zagadnienie z innego punktu widzenia, czysto naukowego i to wszystko!. Nawet parę osób potrafiło to zrozumieć nie wylewając takiego jadu jak u Ciebie. I wyobraź sobie milutka panno, że to nawet nie moja własna urojona teoria, a rzetelna praca naukowców! Dobrze, że mamy xxi wiek, bo kiedyś to pewnie kazała byś mnie spalic na stosie, tak jak wielu innych, którzy śmielili się podchodzić do wielu kwestii naukowo, czy po prostu inaczej od przyjętych norm społecznych ,uff moje szczęście. Czy tego chcesz czy nie to tak to właśnie działa, ale oczywiście mozna się wku...ć,
...ąć nogą i całkowicie to odrzucić. Nikomu nie zabroniłem wierzyć jedynie z czysto poetyckiego lub jak kto woli boskiego punktu widzenia.
A skąd wiesz, że czujemy "to coś" więcej od zwierząt? Czy poprostu jako istoty rozumne potrafiliśmy to sobie ubrać w miłe, czułe słówka, choćby by po to aby sie od nich odróżnić?. Dość szybko i często to wyższe uczucia u nas zawodzą... Ciekawe, że cel tego jest jeden, zresztą taki sam jak u zwierząt - prokreacja, przetrwanie gatunku, a nie jakieś tam inne duchowe cele. Ale pewnie to też zanegujesz...
Owszem, potrafimy się kontrolować czasem wyzbywać się tych uczuć i właśnie to odróżnia nas od zwierząt i na całe szczęście, bo wyobraź sobie co by się działo gdybysmy tego nie potrafili? No cześć populacji faktycznie tego nie potrafi i uważasz, że jest to takie fajne? Samobójstwa, morderstwa, gwałty. No przecież to była by istna sodomia i gomora!
Niestety Priv mi nie działa, wiec póki co nie rzucaj się z tymi uczuciami na mnie, jakoś musisz jeszcze wytrzymać
.