Jezus, dobrze, że u mnie na studiach ćwieczenia polegają na luźnej gadce i dygresjach prowadzących no i nie trzeba się na nich udzielać aktywnie, czasem tylko dla jaj wyrwą do odpowiedzi
. A w ogóle to prawie nic one nie dają i nie są obowiązkowe , ja chodzę tylko po to, żeby odhaczyć obecność
(btw: swoją drogą kierunek uważany jest za prestiżowy i wszyscy wokół mnie twierdzą, że calymi dniami zapie***lam w książkach, podczas gdy zazwyczaj to się obijam, ale niech sobie myślą tak dalej, dobrze mi z tym 8)
).
Na jednych ćwiczeniach, które mam z takim jednym metalem(
), można być wyrwanym do odpowiedzi przy tablicy i zawsze dostaje przed nimi za przeproszeniem sraki
. Zawsze baranieje i nie odpowiadam (robię na kolesiu totalnie złe wrażenie, a szkoda bo człowiek z niego fajny
). Chociaż na szczęscie gość wchodzi w dygresje i zwykle długo "rozmawiamy" (akcentuje w tym mój udział w ogólnej dyskusji) o polityce i różnych innych rozmaitych sprawach
No o włefie już pisałem, jak mnie niesamowicie wk*rwia. Nie ćwiczyłem przez cale liceum, a w podst i gim się obijałem, myślalem, że się na studiach wywinę, niestety nic z tego
. Nie potrafię w nic grać i ruszam się jak paralityk, wzbudzająć ogólną wesołość i chamskie komentarze
. A w lepszym razie (w sumie częściej) napomnienia od "kolegów", że mam robić tak i tak, podawać tak i tak itp itd. (nie cierpie, gdy ktoś mnie w ten sposób upomina, nawet jak wiem, że raczej nie ma złych intencji). O, właśnie dzisiaj mam ten cholerny włef, znowu wyjdzie ze mnie fobik na całej linii, będzie pięknie