PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Jak i czy powiedzieć o tym innym? Rodzinie/przyjaciołom...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Siemka, mam zamiar iść do psychologa w związku z moją fobią ale najpierw chce o tym powiedzieć rodzicom. Jak im to przedstawić w miarę łagodny sposób żeby się zbytnio nie martwili i nie denerwowali?
Macie jakieś pomysły? :Stan - Uśmiecha się:

Gość

Pokaż im to, niech sobie poczytają. Ja tak zrobiłem :Stan - Uśmiecha się:
Hehe właśnie mam to otwarte:Stan - Uśmiecha się: Też miałem taki plan:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Na początku nie używałabym określenia "Fobia społeczna", bo to faktycznie brzmi katastroficznie, jak zauważył Razviedka.
Powiedz po prostu, że chciałbyś przełamać swoją nieśmiałość i że psycholog mógłby Ci w tym pomóc. Ewentualnie możesz napomknąć, że jest coś takiego jak socjofobia, ale wiesz, nie wiadomo, czy lekarz to stwierdzi u Ciebie.
razviedka napisał(a):Osobiście nie mówiłbym w ogóle, ale to dlatego, że mam osobowość unikającą (zdiagnozowaną)

I zamierzasz się tak tym tłumaczyć? :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Pewnie połowa osób na forum dostała by taką diagnozę, w tym ja na pierwszym miejscu. Nie bierz tego do siebie, ale jakoś mnie to poruszyło.
Nie wiem o co mi chodziło, właściwie to nie wiedziałem już w połowie pisania. Szczegół.
Jeśli masz z nimi na tyle dobre relacje,żeby rozmawiać na poważne tematy postawiłabym na szczerość :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Powiedz,że masz pewne problemy.I dodaj,że zależy Ci żeby sobie z nimi poradzić :Stan - Uśmiecha się: Powinni Cię wesprzeć.
Jak powiedzieć rodzicom

Życie to nie serial gdzie dobry Tatuś słucha z ciekawością problemy własnego syna
Jak masz dziwnych rodziców to lepiej nic nie mówić
Za dużo im powiesz a oni tylko na to czekają a potem dodają coś od siebie co z pewnością ci sie nie spodoba albo będą uważać cie ze czubka :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Ja jestem właśnie przed rozmową z rodzicami. Odbędzie się ona w weekend. Zaczałem już leczenie, więc będę się tym mogł pochwalić, a także porozmawiać z nimi o przyczynach, błedach wychowawczych. Rzeczach które być może nieświadomie zrobili, a które mnie bardzo zabolały. Rozmowa będzie na pewno ciężka, przynieść może wiele bólu jednej i drugiej stronie. Ale jestem na to przygotowany i zdeterminowany by ją przeprowadzić, ponieważ tylko powiedzeniem całej prawdy uzdrowi nasze relację...

Jak dojrzałem do tej rozmowy? Nie wiem sam, to przyszło jakoś nagle, po prostu posiadłem mocne postanowienei zawalczenia fobii i zrobienia wszystkiego co mozliwe by się z niej wyleczyć! Rozmowa z rodziną o tym problemie jest właśnie kolejnym ku temu krokiem!

Jak to sobie wyobrażam? Po prostu usiądziemy przy herbacie, wygłosze swój monolog i poczekam na reakcje.... Ot tak po prostu... :Stan - Uśmiecha się:
Ja od 4 dni zbierałam siły i w końcu wczoraj nie wytrzymałam i porozmawiałam z rodzicami, od paru lat nie mieliśmy takiej szczerej rozmowy, czuję się dużo lepiej, może chociaż oni przestaną mnie oceniać czy uważać za dzikusa. Na początku usłyszałam od mamy że powinnam wychodzić do ludzi, że sama jestem sobie winna (tego drugiego nie powiedziała, ale cała jej wypowiedz tak zabrzmiała). Powiedziałam im o FS i osobowości unikającej, że podejrzewam że to mam. Mama się rozpłakała, ale nie z powodu tego że mogę mieć FS tylko powiedziała że czuję się winna, chociaż moim zdaniem nie mam powodu bo nic nie mogę zarzucić rodzicom, jedynie starszej siostrze która przez całe dzieciństwo mnie odrzucała, dręczyła, wyśmiewała, znęcała się nade mną psychicznie, chociaż lekarzem nie jestem i nie wiem czy to było przyczyną, ale mam już 22 lata i do dzisiaj mnie to dręczy, ona udaje teraz kochająca siostrę, chociaż dalej ma mnie gdzieś, dla mnie ona z kolei nie istnieje, dawno skończyłam zabiegać o jej względy. Dodam że siostra jest przebojowa, towarzyska, ma powodzenie, umie sobie poradzić zawsze, może to zwykła zazdrość z mojej strony, ale zawsze się zastanawiałam czemu ona pod względem przebojowości jest moim całkowitym przeciwieństwem skoro rodzice wychowali nas tak samo, zaczęłam podejrzewać że po prostu podbudowywała się na mnie i tym że wdeptywała mnie w ziemie, lubiła mną rządzić, lubiła fakt że ma kogoś słabszego na kim może się wyżyć. Powiedziałam o tym wszystkim rodzicom, nie mieli pojęcia że nasze stosunki tak na mnie wpłynęły. Wydrukowałam artykuły o FS i OU, czytałam im z drążmy głosem bo większość przykładów to ja. Powiedziałam im jak ciężko było mi osiągnąć to co osiągnęłam bo wszystko co stresuje zdrowych ludzi mnie stresowało 100 razy bardziej a jednocześnie że nadal wiem że FS zamknęło mi wiele dróg, nie pozwoliło spełnić marzeń. Powiedziałam że dużo przezwyciężyłam jeśli chodzi o FS, potrafię przejść obok jakiejś grupki ludzi i nie czuję że się zaraz przewrócę o własne nogi, nie odwracam głowy gdy widzę kogoś znajomego, potrafię porozmawiać z kimś obcym, załatwić coś w urzędzie, iść do sklepu, skończyłam studia chociaż już po tygodniu chciałam zrezygnować. Dalej mam problemy z telefonowaniem, chociaż już nie tak duże, nie mam przyjaciół (kiedyś miałam, ale z czasem robiłam się coraz bardziej zamknięta w sobie, podchodzę do ludzi z dystansem) i nie potrafię się zwierzyć, nigdy nie miałam chłopaka. Jakieś 5 lat temu zaczęłam nawet unikać internetowych znajomości, na gg zawsze jestem niewidoczna żeby ktoś nie zagadał, jak już ktoś mnie złapie to 10 min i mówię że muszę coś zrobić. Powiedziałam im że to nie choroba psychiczna, podałam jak często występuje, powiedziałam że już dużo osiągnęłam, ale chcę więcej, że chcę iść do lekarza, chcę lepszej przyszłości. Mama przeprosiła za to co powiedziała na początku, parę razy powiedziała że jest ze mnie dumna, powiedziała że poszuka dobrego psychologa albo psychiatry (Nie wiem co pierwsze albo lepsze w moim przypadku, ale poszukam na forum). Powiedziałam że od 4 dni chciałam porozmawiać bo zdecydowałam się na lekarza a samej ciężko by mi było opłacić wizyty. Wstydziłam się co sobie pomyślą i martwię się że rodzice będą się teraz martwić, ale słuchali i bardzo wspierali, cieszę się że się pozbyłam tego balastu, cieszę się że się nie przerazili. Najgorsze to zacząć, nie wiedziałam jak, boję się rozmawiać o uczuciach. Niedługo zapisuje się do lekarza, tylko obawiam się że źle trafie. W wieku 12 lat miałam fobię szkolną (podejrzewam, ewentualnie można to podpiąć pod FS, ale nigdy nikt u mnie tego nie zdiagnozował), trochę gabinetów zaliczyłam (tak mnie odsyłali) i żaden mi nie pomógł. Jedna psycholożka od siedmiu boleści podejrzewała że mój tata mnie molestuje, inny psychiatra chciał mnie od razu zamknąć na obserwacje, stwierdził tez u mnie anoreksje której nie miałam. Rok szkolny prawie zawaliłam, ale byłam taka wściekła na lekarzy i ich wspaniałe diagnozy i taka zmęczona (było mi też szkoda rodziców i tego co przechodzili) że wróciłam do szkoły (nie było to dla mnie łatwe bo miałam ataki paniki, kołatanie serca, robiło mi się słabo). W każdym razie poszukam tym razem, mam nadzieję że trafię do kogoś kto mi pomoże, nie zlekceważy, podbuduje i przekonana że może być lepiej.
Gratulacje, Skylar, fajnie, ze masz takich rodziców. Ja swoim nie powiem, moja sytuacja rodzinna jest troche bardziej skomplikowana. Z ojcem nie rozmawiam, oprócz wymiany takich słów jak "cześć","co słychać", "ok". I wcale nie żałuję, że tak jest, po osiągnięciu pełnoletności, zerwę z nim całkowicie kontakty. Co do mamy: urabia sobie ręcę po łokcie, żeby zapewnić mi to wszystko, co mam, ma problemy ze zdrowiem; nie mam sumienia dokładać jej jeszcze tego ciężaru; wiem, że bardzo by to przeżyła. Tak więc nikt nie wie o moim problemie i nie sądzę żeby to się zmieniło.
Gunner napisał(a):Siemka, mam zamiar iść do psychologa w związku z moją fobią ale najpierw chce o tym powiedzieć rodzicom. Jak im to przedstawić w miarę łagodny sposób żeby się zbytnio nie martwili i nie denerwowali?
Macie jakieś pomysły? :Stan - Uśmiecha się:

"Kochani rodzice jestem stuknięty. To nie żart. No bo jak wytłumaczycie to, że boję się ludzi? Resztę doczytajcie na wikipedii :-)"
Ja swoim rodzicom coś tam napomknąłem ale oni to olali.Szczerze mówiąc to nie mam dobrych relacji z rodzicami,są one ale takie chłodne, mało ze sobą rozmawiamy,prawie wcale.Nie zależy mi na odbudowie dobrych relacji, zależy mi na odcięciu się od rodziców na tym żeby się usamodzielnić.
Moje wyjaśnienia nie pomagają. Oni są w ogóle nie w temacie. Może powinienem im dać coś do poczytania. W ogóle nie czują wagi tego problemu. Nie chce żeby się ktoś tam przesadnie użalał, ale zrozumiał. Może to by było dobre rozwiązanie jakby poczytali skoro samemu ciężko mi mówić, albo przedstawiam sprawę nie wystarczająco dobrze?
a czy rozmowa o tym coś da psyholog troche kosztuje ja wolałabym pogadać o tym z przyjaciółką ale jej nie mam
Cytat: zależy mi na odcięciu się od rodziców na tym żeby się usamodzielnić.
Mi też. Jeden już się odciął, teraz został tylko drugi, który co jakiś czas strzela wontem. Cóż, u mnie można było powiedzieć o pewnych problemach, ale niestety nie było dostrzeżenia faktu, że oni mieli niemały wkład (i mają) do tego.
Moim zdanie twardo zakomunikować , że chcesz iść do psychologa. Ponieważ przeżywasz stres z powodu...(odpowiednie słowo wstawić) i nie umiesz sobie z tym poradzić. Nie ma sensu tłumaczyć że to fobia. Niech to zrobi lekarz wówczas rodzice potraktują poważnie temat. Nie ma sensu też się cackać i martwić tym że się zdenerwują. A niech się denerwują. Ty masz się martwić o siebie a nie o nerwy twoich rodziców.
Ja jak byłam na dnie to było widać po mnie ze coś się dzieje. Byłam tak zmęczona i przerażona tym że powiedziałam ojcu że mam lęki, że źle się czuję.
Na szczęście mam znajomych "AA" i oni mają dostęp do terapeutów. Nie mogłam dzwonić więc napisałam sms jak się ma sytuacja i od razu dostałam pomoc. Pierwsza rozmowa z psychologiem a później psychiatra i moja obecna terapeutka doprowadziła mnie do życia.
Wiem jakie to jest trudne. Wiele lat bałam się iść do lekarza. Nawet czasem byłam umówiona na wizytę. Ale miała blokadę. Aż w końcu długo nie rozładowane napięcie doprowadziła mnie do agora fobii w kilka dni!!
Jak przeżywałam lęki to nawet nie paliłam bo tak się na nich koncentrowałam.
Lęki potrafią zjeść człowieka. Im dłużej się czemuś opieramy to dłużej to trwa.
Na pierwszą wizytę niech cię rodzić zaprowadzi. Ja miałam 24 lata a mimo wszystko przyszłam z ojcem bo powiedziałam że mam lęki. Nie odczuwałam z tego tytułu wstydu, że jestem z ojcem. Ba nawet nie raz widziałam jak osoby w bliskim mi wieku na pierwsze wizyty przychodzą z rodzice.
To nikogo nie dziwi.
Jeśli raz powiesz a nie zadziała na nich. To bądź namolny. Przypominaj im przy każdej wypowiedzi coś o psychologu. Dawaj wyraźne aluzje że dziś się źle czujesz a na pewno rozmowa z psychologiem by pomogła itp.
Każdy w końcu się kiedyś łamie.
Ba na każdego jest sposób.
ja otworzyłem wikipedie wpisałem fobia społeczna pokazałem mamie a ona powiedziała tacie. to było z 2 lata temu. teraz potrafie powiedziec ze mam fobie, ale tylko mamie. i kolezance z internetu
Gratuluje że masz odwage iśc do psychologa i w ogóle myślisz żeby o tym powiedzieć rodzicom.. ja powiem tak, jeśli masz w miare nie zakłocone relacje z rodzicami, nie wiem zrób cokolwiek i nie zastanawiaj sie i mów o tym.. na pewno będzie przez to lepiej, jeśli oczywiście tak jak mówiłem masz w miare dobry kontakt i będą chcieli słuchac, no bo różnie bywa :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Ja osobiście chyba nigdy nie odważe sie żeby powiedzieć o tym matce, niestety ojca nie mam, wychowałem sie bez niego ponieważ popełnił samobójstwo, miał problemy choroby itd.. zawsze miałem poczucie odpowiedzialności której niestety uczyłem sie na własnym przykładzie zamiast obserwować wzór rodziny! tak czy inaczej nie potrafie rozmawiać z nią o żadnych problemach, chyba że jej, ktorych i tak nie brakuje, lub kogoś innego, tak było zawsze tak mi zostało z dzieciństwa, więc jeśli masz warunki podzielenia się z tym z najbliższą rodziną zbierz się, i startuj.. ja wiem że to by nie pomogło ogólnie u mnie! i zazdroszcze komuś kto nie jest z tym sam w realnym świecie.. może i ja niedługo się tym z kimś podziele.. narazie mam tylko Was i to forum :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Pzdr..
Widzę, że część z Was również zdecydowała się powiedzieć rodzicom, co Wam dolega :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Ja również im o tym powiedziałem, mimo że ralacje między nami sa bardzo chłodne. I nie spodziewałem się jakiejś pozytywnej reakcji...miałem rację - rodzice mnie olali, zlekceważyli to, że mam fobię społeczną. Mimo, że wytłumaczyłem im na czym ona polega...ale oni w ogóle nie chcę zauważyć istoty problemu. Raz po raz przekonuję się o tym, że nic dla nich nie znaczę. Po prostu - nie nadają się na rodziców...zresztą niedawno pokłóciłem się ostro z matką i powiedziałem, że dłużej nie wytrzymam i w końcu odejdę z dnia na dzień...a ona na to "droga wolna". To mówi samo za siebie, rodzice też maja mnie za śmiecia, ale sami się przyczynili do tego wszystkiego, nie wychowali mnie tak jak trzeba...nie zależało im na tym, zrobili sobie dzieciaka, który z czasem stał się dla nich uciążliwym problemem. Niepotrzebnie im mówiłem o fobii...ale teraz wiem, że ja przynajmniej nie mam sobie nic do zarzucenia, oczekiwałem jakiejś pomocy, wsparcia z ich strony, ale tego nie dostałem.

To nie są rodzice...oni są dla mnie jak obcy ludzie - taka jest niestety prawda. Ci, których rodzicom zależy na ich dzieciach, mają ogromne szczęście. Mnie rodzice nigdy nie przytulili, nigdy nie okazali miłości, wychowywałem się w atmosferze kłótni, we wczesnym dzieciństwie nie miałem ojca(pracował non stop za granicą), a jak przyjechał to pił - na szczęście z tym ostatnim skończył...ale później pojawił się hazard. Ogólnie rzezc biorąc straciłem zaufanie do rodziców, jak i całej rodziny...właściwie nie wiem, czy ja kiedykolwiek im ufałem. Nigdy więcej nie zwierzę im się ze swoich problemów, bo i tak mi nie pomogą.
Odnosząc się do tematu: Najbardziej wymowna będzie jeśli chodzi o informowanie rodziców o fobii społecznej - cisza... nie my jesteśmy od tego by używać fachowego nazewnictwa...

Co powiedzieć:
potrzebuję dobrego terapeuty, znacie jakiegoś - rodzice? jest ze mną gorzej niż wam się wydaje rodzice... jako że mam diabelnie silne lęki społeczne i zahamowania interpersonalne drodzy rodzice, nie daję już sobie z nimi rady ...

Tak chyba będzie lepiej

To samo wytłumaczyć terapeucie, zasra*ym obowiązkiem terapeuty jest wyprowadzić was na prostą
zwłaszcza mówiąc "interpersonalne".
myślisz, że to zbyt trudne słowo dla rodziców? :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Relacje_interpersonalne
Dla wielu raczej tak.
no cóż...musiałby stać się cud,żebym odważyła się powiedzieć rodzicom o fobii i żeby oni na to odpowiednio zareagowali.Ojciec miałby kolejny powód,żeby się znęcać nade mną psychicznie i mnie krytykować,nie mówiąc już o zrozumieniu.Matce już nieraz napomykałam,że mam fobię społeczną,przy okazji,kiedy mi wypominała,że nie chcę gdzieś tam iść,a powinnam,ale ona mówi,że wymyślam sobie jakieś fobie,albo grozi mi,że jak będę się irracjonalnie zachowywać to mnie zamkną w psychiatryku(ona widzi,że jest coś ze mną nie tak i grozi mi psychiatrą w taki sposób,ze boję się tam pójść).Nie wierzę także,że psychiatra by mi pomógł,bo wiem,że oni to robią tylko dla pieniędzy a nie żeby ludziom pomagać.W każdym razie mało jest naprawdę dobrych psychiatrów i znowu musiałby się stać cud,ażebym na takowego trafiła. A że ja w cuda nie wierzę,to nie zrobię ani jednego ani drugiego.Nie będę przekonywać rodziców ani latać po psychiatrach.Zresztą ja mam taki kompleks,że jak idę do psychologa to czuję się jeszcze gorzej,jak totalna wariatka (w czym mamusia mi pomaga żaląc się swoim przyjaciółeczkom,jaka to ja jestem i że ma ze mną straszne problemy) a tak,to przynajmniej mogę udawać,ze jestem normalna,a w każdym razie znajomi rodziców i cały świat nie dowiedzą się,że jestem czubkiem,będą tylko myśleć,że jestem dziwna i nieśmiała,a to lepsze,niż bycie wariatką(nie sądzę,żeby ludzie usprawiedliwiali moje dziwne zachowania chorobą- wręcz przeciwnie,choroba psychiczna jeszcze bardziej odstrasza ludzi niż nieśmiałość i małomówność).Byłam kilka razy u psychologa,najpierw skończyło się diagnozą,że jestem normalna (jaassne)a później byliśmy całą rodziną z powodu problemów rodzinnych i psycholog nas olał,a my psychologa.Ponadto mój brat jest poważnie chory i pół roku leżał w szpitalu,rodzice mają wiele innych problemów,a na mnie nie zwracaja uwagi,ja i tak jestem dla nich ciężarem,nie chcę być jeszcze większym i nie chcę,żeby wszyscy dookoła wiedzieli,na co jestem chora i mnie mieli za wariatkę.Czułabym się tylko jeszcze gorzej i popadłabym w depresję :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Nie ma rady,muszę sobie sama poradzić.Nie będę się czarować,że rodzice lub jakiś lekarz mi pomogą.
Stron: 1 2 3 4