PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czystość przedmałżeńska
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Od jakiegoś czasu męczy mnie ten temat, więc chętnie przeczytam, jak na koncepcję czystości przedmałżeńskiej zapatrują się inni.

Pisząc o sobie, zacznę od tego, że jestem samotny i bardzo chciałbym związać się kiedyś z jakąś dziewczyną. Kiedy wyobrażam sobie taką relację, nieodmiennie wychodzi na to, że ta dziewczyna nie mogłaby posiadać żadnych doświadczeń seksualnych. Chciałbym być dla niej pierwszym partnerem. Chciałbym, żeby ona była dla mnie pierwszą i jedyną partnerką. Chciałbym też poczekać z seksem do czasu, w którym uczucia się ugruntują i okrzepną, w którym oboje bylibyśmy gotowi na ślub.

Może obejrzałem za dużo naiwnych filmów, ale wydaje mi się, że tylko taki związek byłby wyjątkowy i piękny.

Gdyby hipotetyczna partnerka miała przede mną innych mężczyzn, to w głębi serca zawsze bym się nią brzydził, byłbym zazdrosny i czułbym, że "należy" do kogoś innego. Nie pokochałbym jej całkowicie. Próbowałem przekonać się do innych punktów widzenia, ale nic się nie zmieniło. Może dlatego, że pomimo 29 lat na karku sam nigdy nie miałem dziewczyny i nie wnosiłbym do związku żadnej "przeszłości".

Poza nerwicą i skrajnym osamotnieniem (w ogóle nie mam znajomych) moją sytuację komplikuje dodatkowo to, że jestem ateistą. Nawet gdybym w końcu się trochę uspołecznił (w styczniu zaczynam terapię grupową), to i tak żadna ortodoksyjna chrześcijanka się mną nie zainteresuje. A w naszych realiach pewnie trudno jest znaleźć dwudziestokilkuletnią dziewczynę, która nie jest ortodoksyjną chrześcijanką i nie ma za sobą inicjacji seksualnej.
mogłaby mieć i :Ikony bluzgi grzybek:ów sto przede mną, ważne, by nie wyśmiała starego żałosnego prawiczka i by czuć się z taką dobrze także psychicznie.
tak, z tym sto to hiperbola, ale dziewicy to chyba nikt nie oczekuje, przynajmniej w moim wieku. W liceum, moze na początku studiów, to chyba jeszcze można marzyć.
Mój babski punkt widzenia jest taki, że nie interesuje mnie zachowanie czystości przedmałżeńskiej. Nie oczekiwałabym też od potencjalnego partnera, żeby był prawiczkiem. W sumie to chyba wolę jak facet jest bardziej doświadczony ode mnie i wie, co robi. Byle był wyrozumiały i cierpliwy.

Z drugiej strony wolałabym, żeby nie miał za sobą tysiąca przelotnych kontaktów ze względu na a) kwestie zdrowotne, b) fakt, że tacy faceci potem traktują seks jak zabawę i coś zupełnie bez znaczenia. Nie mówię, że ma podpinać to pod sferę sacrum, ale całkowicie przedmiotowe, nieemocjonalne podejście jest mi dosyć obce.
Takie wymagania świadczą o niezwykle niskim poczuciu własnej wartości. Facet pewny siebie będzie się ze sobą czuł na tyle dobrze, że żadna konkurencja nie będzie mu straszna, bo będzie znał swoją wartość.

Ja jestem przeciwna czemuś takiemu. To takie na siłę powstrzymywanie swoich pragnień i potrzeb, fejkowy twór. W twoim przypadku wchodzi strach przed odrzuceniem, bo dziewica, nie ma porównania, do tego związani ślubem gdzie nie tak łatwo odejść... mniejsza szansa, że cię porzuci. Kojarzy mi się to trochę z obrzezaniem kobiet w krajach arabskich po to, żeby facet nie został nigdy zdradzony, a to powinno wychodzić naturalnie. Kobieta jest z facetem, bo jest dla niej idealny, a jak nie rozstają się. Tu mężczyzna pan i władca może sobie spokojnie siedzieć w fotelu, zero starań, wysiłków, niczego, a i tak będzie miał kobietę. To wbrew naturze.

Seks w związku jest bardzo ważny, ludzie mają różne potrzeby i temperamenty i powinni się dobierać tylko ci o podobnych żeby każdemu było dobrze. A czy jesteśmy dopasowani warto sprawdzić przed podjęciem decyzji być może na całe życie.
Zenit dobrze kombinuje. Gdyby wszyscy tak przestrzegali czystości przedmałżeńskiej, świat byłby lepszym miejscem.
A może tylko tak ci się teraz wydaje? Wiadomo, gdy sami nie mamy żadnego doświadczenia to chyba jakoś bardziej ciągnie nas do podobnych osób, mamy zresztą nawet takie prawo... Ale co jeśli obdarzysz uczuciem kogoś kto ma to już za sobą? Od razu to przekreślisz? Życie weryfikuje poglądy, na razie to tylko takie gdybanie.

WielkiNos napisał(a):Seks w związku jest bardzo ważny, ludzie mają różne potrzeby i temperamenty i powinni się dobierać tylko ci o podobnych żeby każdemu było dobrze. A czy jesteśmy dopasowani warto sprawdzić przed podjęciem decyzji być może na całe życie.
O, właśnie! To też jest istotna kwestia. Co jeśli będzie ci źle z tą twoją pierwsza? Będziesz na siłę to ciągnął, bo przecież ma być i ostatnią?
Mam tak samo durne rozkminy, zresztą już mnie tu kiedyś laski objechały za to że wolałbym dziewicę. Dla większości kobiet z takim podejściem będziesz tylko bardziej żałosny niż jesteś. Co już jedna Ci zresztą wyżej napisała. Panie mają totalnie inne podejście, większość woli takich co już ruchali, a na prawiczków patrzą się krzywo. Zdaję sobie sprawę że to nie twoja wina, bo tego typu natrętnych myśli ciężko się pozbyć, a rozpierdalać potrafią totalnie. Ale cię pocieszę, przestań o tym myśleć, bo nie ma potrzeby, stary już jesteś i prawdopodobieństwo, że kogoś znajdziesz i tak jest coraz mniejsze, więc może nie będziesz się musiał z tym wcale mierzyć. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
USiebie napisał(a):Ale cię pocieszę, przestań o tym myśleć, bo nie ma potrzeby, stary już jesteś i prawdopodobieństwo, że kogoś znajdziesz i tak jest coraz mniejsze, więc może nie będziesz się musiał z tym wcale mierzyć.
Na pewno dzięki temu poczuje się lepiej :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Na tego typu rozkminy trochę pomaga.
Jeszcze kilka lat temu też chciałem na dziewczynę/żonę tylko dziewicę. Na szczęście mi przeszło, bo po prostu jestem realistą. To, czy ktoś wcześniej to robił nie powinno być dla innych ludzi wyznacznikiem tej osoby.
Tu nie chodzi o bycie wyznacznikiem.:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Teraz pojadę po bandzie, możecie mi dokładać od dzieciuchów, ale co mi tam.

Jak wymacam z każdej strony ku*as* kubek, umyję go, zrobię w nim herbatę, i dam ci ją wypić, to ją wypijesz?

Taki ze mnie :Ikony bluzgi grzybek:, nie dorabiam sobie do tego żadnej filozofii, romantykiem też raczej nie jestem. Jedynie wizja lizania się z laską która regularnie trzymała w paszczy jakiegoś obcego fiuta, średnio mi pasuje. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ale według twojego rozumowania tak jest jak mówię.

"Niedziewica = śmieć. Nie chcę kogoś takiego"

"Dziewica = nietykana, więc wartościowa"


Chociaż w sumie dla kogoś takiego jak Ty, kto ma obecnie jakiś jeden procent na bycie w związku lepiej zawyżać wymagania, żeby łatwiej zdać sobie sprawę z beznadziejności sytuacji.
Wcale nie wartościuję w ten sposób, to Ty upraszczasz.

Analogicznie.

Kobieta paląca fajki mi nie pasuje, bo fajki śmierdzą i są obrzydliwe. Nie ma to nic w spólnego, z wartościowaniem jej jako człowieka.


Oj uwierz, ja sobie zdaję sprawę z beznadziejności sytuacji, szczególnie w tej sferze. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Tak jeszcze dołożę, żeby ktoś sobie nie pomyślał, że taki :Ikony bluzgi kurka: wybredny jestem, ja nie mówię że to czynniki które kategorycznie skreślałyby, w moich oczach kobietę jako ewentualną partnerkę, jedynie działają zniechęcająco, a czy to by było w praktyce do przeskoczenia, to nie mam pojęcia. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Chcę koniecznie dziewicę, tylko żeby miała wielkie bimbały i lubiła anal.
Jestem!
V napisał(a):Ale co jeśli obdarzysz uczuciem kogoś kto ma to już za sobą? Od razu to przekreślisz? Życie weryfikuje poglądy, na razie to tylko takie gdybanie.

Zgadza się, to tylko gdybanie, ale poparte bardzo silnym przeświadczeniem emocjonalnym i myślami natrętnymi. Obawiam się, że w chwili, w której dowiedziałbym się, że ona uprawiała seks z innym mężczyzną/mężczyznami, wszelkie ciepłe uczucia uległyby unicestwieniu. Ciągle bym sobie wyobrażał, jak to wyglądało, i czułbym się z tymi wyobrażeniami potwornie. Poza tym miałbym wrażenie, że dla niej związek ze mną jest czymś wtórnym. Oczywiście bałbym się również, że wypadnę gorzej od poprzedników.


V napisał(a):To też jest istotna kwestia. Co jeśli będzie ci źle z tą twoją pierwsza? Będziesz na siłę to ciągnął, bo przecież ma być i ostatnią?

Wydaje mi się (w moim przypadku to też gdybanie), że jeśli dwoje ludzi się autentycznie kocha, to można spróbować poprawić sytuację (np. pójść wspólnie do seksuologa), a nie się z tego powodu rozstawać.

USiebie ma pewnie rację. W przypadku kogoś takiego jak ja szansa na wejście w związek miłosny z kimkolwiek jest co najwyżej niewielka. Problem polega na tym, że świadomość położenia, w jakim się znajduję, działa na mnie przygnębiająco. Kiedy byłem młodszy, zawsze potrafiłem się czymś zająć i o tym nie myśleć. Z wiekiem jest coraz gorzej.
Aż tak bardzo sobie tego do serca nie bierz, ja generalnie tu swoje frustracje wyrzucam. No, ale mimo wszystko, tajemnicą, nie jest, że z wiekiem robi się tylko pod górkę. Szczególnie jak ktoś ma tendencje do stwarzania sobie w głowie :Różne - Koopa: problemów.
Zenit napisał(a):Gdyby hipotetyczna partnerka miała przede mną innych mężczyzn, to w głębi serca zawsze bym się nią brzydził, byłbym zazdrosny i czułbym, że "należy" do kogoś innego. Nie pokochałbym jej całkowicie.
Wydaje mi się, że wierzysz w dziwny mit polegający na tym, że pierwszy raz determinuje resztę życia seksualnego i że ten facet, który przebije błonę dziewiczą, staje się na wieki właścicielem kobiety :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
No więc to tak nie działa.
W dodatku istnieje spore ryzyko, że dziewczyna, która się nie wyszalała w swoim życiu, będzie chciała kiedyś spróbować jak to jest z kimś innym. I bardzo możliwe, że Ty również.
Dla mnie kurczowe trzymanie się bajki związanej z jednym partnerem seksualnym na całe życie jest bez sensu i wcale nie gwarantuje szczęśliwszego związku. Zresztą ludzie to poligamiści, nie ma co się oszukiwać.
No widzisz kolego, ni ma sensu, żebyś się od razu zapatrywał na stały związek, najpierw koniecznie musisz przeruchać parę panienek, bo jak tego nie zrobisz, to potem i tak będziesz miał ochotę zdradzić.

I założę się że jak już przestaniesz być prawiczkiem, to brak dziewictwa u partnerki, nie będzie tak kuł w dupę, bo ciężko oczekiwać tego, czego samemu się zaoferować nie może.

Tylko się śpiesz, bo zaraz trzydziestka Ci pyknie.
Ehh znowu to samo, taki temat już był i z tego co pamiętam- nie raz poruszany na forum.
Możesz sobie żyć w idealistycznej chmurce, ale jak kiedyś zbliżysz się do realnej, prawdziwej sytuacji, kiedy masz szansę na bliską relację z drugą osobą, to kwestia dziewictwa zejdzie na drugi plan.
Poza tym, dlaczego chcesz czekać z tym mitycznym, pięknym seksem wypełnionym uczuciem i miłością (tak, brzmi pięknie w teorii) do ślubu? Rozumiem, że chcesz, aby uczucia "okrzepły", ale zapewniam Cię- jak dojdzie co do czego, to zaraz porzucisz swoje myśli o seksie po ślubie. No chyba, że masz ponadprzeciętnie silną wolę.
W moim osobistym rankingu cech, na które zwracam uwagę u dziewczyn kwestia dziewictwa jest gdzieś w drugiej dziesiątce. I naprawdę nie powinno mieć to żadnego, żadnego znaczenia, dopóki dziewczyna nie ma za sobą wielu partnerów- bo to może odrzucać. Po prostu nie możesz przewidzieć, czy osoba, z którą w danym momencie jesteś będzie Twoją dziewczyną do końca życia. Tak samo jak kobieta nie jest w stanie wymagać od faceta, by był z nią na zawsze. Relacje, nawet te najpiękniejsze, najkochańsze- po prostu się rozpadają. A z jednej złamanej relacji wychodzą dwie osoby- i obie po inicjacji seksualnej. I mają prawo znaleźć sobie kolejnego partnera.

Poza tym- wybacz- ale zakochasz się, zaczniecie rozmawiać o seksie, dowiesz się, że miała to już za sobą i co? Rzucisz ją? Tylko z tego powodu? Mierzi mnie takie romantyczne myślenie, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Bo ty już swoje podymałeś, ja już mówiłem, że trzeba być popieprzonym prawiczkiem, żeby załapać. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Nie przetłumaczysz koledze (no może przetłumaczysz, jeśli jest bardziej ogarnięty niż ja), bo on to już wszystko rozumie, nie jest idiotą, świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że w związkach nie wychodzi. To nie kwestia tego, że sobie logicznie przetłumaczysz i ból w dup*e znika.

Pewno kwestia totalnie :Różne - Koopa: samooceny i skrętu tyłka z powodu straconych lat, kiedy to właśnie dzieciaki przeżywają sobie takie napchane ideałami miłostki, taki osobnik jest na starcie tego pozbawiony, a nie miał okazji pod tym względem dorosnąć, bo jak. Kiedy on zamulał, dzieciaki świetni się bawiły nawzajem się rozdziewiczając. Kolejny co się sfrajerował i teraz jeszcze wszyscy mają do niego o to pretensje.
są różne temperamenty, różne potrzeby. skąd ci ludzie mają wiedzieć co im odpowiada jeśli nie spróbowali tego wcześniej.

nie namawiam do rozwiązłości, ale jeśli dwoje ludzi myśli o sobie poważnie powinni wkroczyć i w tę sferę życia, żeby potem po ślubie nie było rozczarowania / frustracji / niedopasowania.
Ale ja też miałem takie myśli. Nie raz, nie dwa, dotyczące dziewczyny, która kiedyś kochałem. Ale nigdy im się nie poddałem, nie snulem smutno prawiczych myśli o wyjątkowym znaczeniu dziewictwa. Bo to nie ma sensu, bo tej jest nierealne. Wy byście chcieli dostać pięknie zapakowana kobietę w folię próżniowa, najlepiej z czystym życiorysem przed spotkaniem.
Ale w związku dostajemy osobę z krwii i kości, w pakiecie z przeszłością, doświadczeniami, smutkami, starymi milosciami, byłymi chłopakami, z eksepymentami z seksem, z ustami, które dotykaly wielu części ciała i nie mowie tu tylko o ustach partnera. I trzeba rozpatrywać tez pozytywne strony tej przeszłości, uczyć się i doświadczać miłości pod każdą postacią od osoby która może pewnie i bezstresowo w nią wprowadzić.
Wiesz tobie się stosunkowo szybko trafiło, to nie miałeś zbyt wiele czasu na podkręcenie, tego do większych rozmiarów. Może samoocenę miałeś lepszą, może mniej nasrane pod kopułą, jak mam lepszy dzień to też aż tak strasznie mnie to w sumie nie przeszkadza. Może jak już się człowiek zabuja to faktycznie tego typu kwestie schodzą na dalszy plan? A może to to, że jestem po prostu do d*py? Skąd ja mam kutwa wiedzieć? Czy ja chciałem być s+:Ikony bluzgi pierd: i byle :Różne - Koopa: się dołować? Zresztą pies to szturchał.
Zenit napisał(a):Zgadza się, to tylko gdybanie, ale poparte bardzo silnym przeświadczeniem emocjonalnym i myślami natrętnymi. Obawiam się, że w chwili, w której dowiedziałbym się, że ona uprawiała seks z innym mężczyzną/mężczyznami, wszelkie ciepłe uczucia uległyby unicestwieniu. Ciągle bym sobie wyobrażał, jak to wyglądało, i czułbym się z tymi wyobrażeniami potwornie. Poza tym miałbym wrażenie, że dla niej związek ze mną jest czymś wtórnym. Oczywiście bałbym się również, że wypadnę gorzej od poprzedników.

Totalnie moje myślenie! Tylko że ja jestem już mężatką, więc w moim przypadku to już po ptokach. W ogóle to cały pierwszy post, jakby pisany przeze mnie! Powiem tak, taki sposób myślenia nie prowadzi do niczego dobrego! Jest to fantazja, która może tylko ograniczać, zniechęcać do kontaktu z drugim człowiekiem. Prawdopodobieństwo spotkania się dwóch "dziewic", które byłyby wystarczająco kompatybilne, by stworzyć udany, trwały związek i jeszcze mieć udane pożycie seksualne jest tak niskie - no przykro mi to stwierdzić, ale już nie te czasy! - (dodać do tego jeszcze ewentualne problemy natury psychologicznej u jednej ze stron) że lepiej o tym zapomnieć i pomyśleć co faktycznie można zrobić, by stworzyć dobry związek z kimkolwiek (chyba, że woli się iść samemu przez życie). Ludzie mają w zwyczaju tworzenie sobie ideałów i posiadania wygórowanych oczekiwań, ale rzeczywistość i tak potem to weryfikuje.

Wiem co mówię, bo sama mam tendencję do stwarzania sobie w głowie ":Różne - Koopa: problemów", natrętnych myśli i tak dalej. Odkąd poznałam mojego męża, nie mogłam się pozbyć uczucia obrzydzenia ilekroć dochodziło między nami do czegoś. W końcu byłam "czysta" i wyjątkowa, a on miał to wszystko już dawno za sobą. Nic tylko myślałam o jego byłych i porównywałam się do nich, ostatecznie czując się tą gorszą i nie wartą jego - oczywiście on był moim pierwszym partnerem. To wynika z totalnego braku pewności siebie, braku doświadczenia i braku poczucia bezpieczeństwa w związku.

Swoją drogą, jeśli się nad tym zastanowić, dziewice wcale niekoniecznie są takie fajne. Pierwszy raz z dziewicą może zostawić niezłą traumę na resztę życia, wynikającą ze stresu, bólu i niedoświadczenia. Naprawdę po dwóch latach małżeństwa zaczynam zmieniać nieco swoje myślenie i dochodzić do wniosku, że może lepiej być z kimś doświadczonym i odpowiedzialnym, kto wie, czego chce, z kimś, kto ma jakieś porównanie (mimo, że osobiście nie cierpię być porównywana!), ponieważ dzięki temu będzie w stanie prawdziwie docenić nasze starania i to jacy jesteśmy. Może jestem w błędzie, ale po prostu zdrowiej dla mojej psychiki jest myśleć w ten sposób.
Stron: 1 2 3 4