PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Niska samoocena
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Judas,

Akurat na szczęście kompleksów na punkcie wyglądu nie mam i cieszę się bardzo, bo gdybym miała np. nadwagę, to już w ogóle bym się załamała :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: oczywiście zawsze można coś ulepszyć, ale nie jest źle. I to też jednocześnie podwyższa mi odrobinę tą samoocenę.

Oczywiście wiadomo, że wygląd w życiu nie jest najważniejszy, ale dodaje pewności siebie, zwłaszcza osobom nieśmiałym.

Zdałam sobie jednak sprawę, że nieważne, jakbym świetnie nie wyglądała, nie potrafię przestać stresować się w rozmowie z ludźmi. Moja niska samoocena wynika bardziej z tego że jestem sztywna, mam wrażenie że dla niektórych nudna itd. Staram się to zmienić, jednak mam wrażenie, że gram pewną siebie na siłę. Próbuję być taka jak wszyscy.

Próbowałam się przełamać, pójść na imprezę, na piwo. Ale wśród tych przebojowych ludzi jestem chyba zbyt mało spontaniczna. Cały czas czuję się oceniana, chociażby poprzez krzywe spojrzenie.

Myślę, że stąd bierze się właśnie niska samoocena. Poprzez to, że jesteśmy cały czas krytykowani (wprost lub nie), ale nigdy nie chwaleni. Powoduje to w nas przekonanie, że cechują nas prawie same negatywne rzeczy.

Myślę, że może potrzebujemy osoby, która dostrzeże w nas te pozytywne cechy?
emptiness napisał(a):Judas,

Zdałam sobie jednak sprawę, że nieważne, jakbym świetnie nie wyglądała, nie potrafię przestać stresować się w rozmowie z ludźmi. Moja niska samoocena wynika bardziej z tego że jestem sztywna, mam wrażenie że dla niektórych nudna itd. Staram się to zmienić, jednak mam wrażenie, że gram pewną siebie na siłę. Próbuję być taka jak wszyscy.

Próbowałam się przełamać, pójść na imprezę, na piwo. Ale wśród tych przebojowych ludzi jestem chyba zbyt mało spontaniczna. Cały czas czuję się oceniana, chociażby poprzez krzywe spojrzenie.

Myślę, że stąd bierze się właśnie niska samoocena. Poprzez to, że jesteśmy cały czas krytykowani (wprost lub nie), ale nigdy nie chwaleni. Powoduje to w nas przekonanie, że cechują nas prawie same negatywne rzeczy.

Myślę, że może potrzebujemy osoby, która dostrzeże w nas te pozytywne cechy?
Myślę, że przełamywanie się na siłę jest bez sensu. Dojście do takiego wniosku zajęło mi parę lat. Wmawia się nam, że spoko jest być przebojowym, latać po imprezach i mieć olbrzymie grono znajomych. Portale społecznościowe nie ułatwiają tego. Wciąż łapię się czasami na lekkim ukłuciu zazdrości przy przeglądaniu fb czy insta. Szczególnie fb, bo pokazuje znajomych z krwi i kości - ich idealnie prezentujące się życie, pełne niezwykłych dokonań.
Też uważam się za bardzo nudną a może wręcz głupią (?) osobę. Wolę milczeć niż rozmawiać o niczym. Oprócz garstki osób na tym świecie moje reakcje na rozmowę są zawsze wymuszone, słowa znajdowane na siłę.
emptiness napisał(a):Judas,
Zdałam sobie jednak sprawę, że nieważne, jakbym świetnie nie wyglądała, nie potrafię przestać stresować się w rozmowie z ludźmi. Moja niska samoocena wynika bardziej z tego że jestem sztywna, mam wrażenie że dla niektórych nudna itd. Staram się to zmienić, jednak mam wrażenie, że gram pewną siebie na siłę. Próbuję być taka jak wszyscy.


Właściwie wiele słyszę na forach żeby na siłę nic nie robić , choć dotyczy to może samotności - bo w sumie można być samotnym z wyboru choć to jest sprzeczne z tym że życie wtedy jest bez sensu...niewiem co myśleć.
tak piszą tylko ci, którzy albo maja depresje i stracili nadzieję, wszystko im jedno, albo ci, któym się pofarciło.
mis napisał(a):Myślę, że przełamywanie się na siłę jest bez sensu.
Samo to zjawisko jest neutralne, liczy się cel.
Jak ktoś chce się przełamać na siłę, zmusić, by rzucić narkotyki, to chyba jest w tym sens, prawda?
A są sytuacje, w których nie pozostaje nic innego jak tylko walczyć z samym sobą. Walka pomiędzy sobą jakim "chcę być" i "nie chcę być".
Zas napisał(a):tak piszą tylko ci, którzy albo maja depresje i stracili nadzieję, wszystko im jedno, albo ci, któym się pofarciło.

dokładnie tak jest.
W przełamywaniu chodziło mi o cechy charakteru, przy nałogach jak najbardziej.
Wszystko łatwo powiedzieć/napisać. Dla mnie przełamywanie się to cholernie trudna sprawa i nie daje sobie z nią rady. A jak już się przełamię i zaryzykuje to od razu robię jakąś gafę.
RedIsABeautiful napisał(a):Wszystko łatwo powiedzieć/napisać. Dla mnie przełamywanie się to cholernie trudna sprawa i nie daje sobie z nią rady. A jak już się przełamię i zaryzykuje to od razu robię jakąś gafę.

Dlatego przełamywanie właśnie jest takie trudne. I nazywa się 'przełamywaniem'. :Stan - Uśmiecha się:
mis napisał(a):Wciąż łapię się czasami na lekkim ukłuciu zazdrości przy przeglądaniu fb czy insta. Szczególnie fb, bo pokazuje znajomych z krwi i kości - ich idealnie prezentujące się życie, pełne niezwykłych dokonań.
.

Wiadomo,z e to tylko wycinek ich życia, nikt nie robi sobie sweetfoci w depresji i płacząc w poduszkę.

Wczoraj przeraził mnie internetowy obrazek, na którym napisano;
TRZEBA NATYCHMIAST ŻYĆ, JEST PÓŹNIEJ NIŻ SIĘ WYDAJE.

Prawdopodobnie jest to racja, ale skąd wziąć siły, ze by ŻYĆ tak jak chcemy, żeby codziennie walczyć? Czy ludzie bez fobii też tak walczą, ale mając więcej energii nie czują sie z tym źle?
Ale czy to chodzi, żeby cały czas walczyć? Ileż można nim padniesz bez sił? Czym jest to "natychmiastowe życie" z widzianego przez Ciebie obrazka? Wydaje mi się, że nie chodzi o to, żeby cały czas żyć na 100%, wieczna walka, wieczne przełamywanie się. Nie zawsze CHCĘ = DOKONAM TEGO.
Nie sądzę, że trzeba ciągle walczyć. Jak sie siedzi na kanapie i gapi w tv to też jest to jedna z mozliwych form życia, byle nie zamykać się w niej na zawsze. Myslałam w pierwszej chwili własnie, ze to oznacza szalony wyjazd na Kilimandżaro, skok ze spadochronu, przejechanie stopem przez świat, jakieś mega doświadczenia, ale dla mnie to oznacza (także w kontekście FS) zwolnienie, rozejrzenie się dookoła. Doceniam teraz ludzi których mam choć jest ich mało, wcześniej nie starałam się o nic, miałam postawę obronną/agresywną, teraz więcej słucham, mam dużo wyrozumiałości do innych, mam o wiele mniej lekceważącą postawę.
Po prostu szkoda mi czasu na szukanie dziury w całym, bo mam/miałam ogromne wymagania co do ludzi i tym samym zwykle przebywam sama. Od innych, nawet tych którzy nie są w 100% idealni da się dużo nauczyć. Nie wiem jak to inaczej wyrazić, uważam, że trzeba "wymieniać energię" z innymi ludżmi. Nie można się zamykać samemu, jak to mają w zwyczaju fobicy, bo sie wewnętrznie umiera. Szkoda na to czasu, prawie czuję rozpacz że tyle go zmarnowałam.
A jest tu ktoś z samooceną na przynajmniej średnim poziomie? Albo ktoś kogo samoocena na wkutek pewnych działań, wydarzeń znacznie wzrosła? Byłbym wdzięczny gdyby ktoś opisał swoją drogę do zwiększania samooceny, swój sposób na to.
Moją samoocene poprawiają czyjeś komplementy, ale takie szczere, nie tam jakieś teksty babci czy mamy, tylko słowa od kogoś spoza rodziny, czasem sie takie zdarzają, im wiecej tym lepiej sie czuje :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Wtedy zaczynam zwracać uwage na to,co komplementują i dostrzegać w sobie pozytywne cechy a nie tylko te negatywne.
Moją samoocenę również poprawiają pochwały, szczególnie od obcych osób. Niestety tylko na krótki okres czasu. Problem polega na tym, że ja tej aprobaty wymagam cały czas.
RedIsABeautiful napisał(a):A jest tu ktoś z samooceną na przynajmniej średnim poziomie? Albo ktoś kogo samoocena na wkutek pewnych działań, wydarzeń znacznie wzrosła? Byłbym wdzięczny gdyby ktoś opisał swoją drogę do zwiększania samooceny, swój sposób na to.

Brzmi prosto, wykonać trudniej: polubić siebie.
A więc:
- zacząć zauważać swoje zalety i je doceniać
- na wady patrzeć nie jak na niedopuszczalne, czyniące z kogoś najgorszego na świecie
- nie poniżać siebie, nie stawiać innych ponad sobą. Jeśli już to "mniej więcej na równi"

Między innymi.
Moja samoocenę i to na stałe poprawia sport. Dodało mi to jakies 70% wiecej pewności siebie. Są jeszcze dni z dołkami, ale nauczyłam się nie wymagać, nie wymyślać scenariuszy tylko przyjąć to co jest, czuję się lepiej. Juz pisałam to kiedyś na forum, ale najważniejsze i najlepsze co mnie spotkało, to zmiana trybu życia na aktywny. Ćwiczę regularnie od 7 lat, ale tak na poważnie podchodzę do tego od ok 2 lat. Poza wsparciem osób, które się tym zajmują mam jeszcze samoświadomość, a co dla mnie nowe - świadomośc ciała, tego jak wyglądam, poza tym poprawę zdrowia i co za tym idzie sił witalnych. O wiele bardziej chce mi się żyć. Wg mnie bardzo ważne jest mieć jakiś autorytet, wtedy sie wytrwa. Dwie trenerki, które podziwiam i które mnie wspierają dały mi więcej niż wszystkie porady psychologiczne jakie słyszałam. Słowa wsparcia od kogoś kogo maksymalnie szanujesz naprawdę dają dużo pewnosci siebie. Zauważasz też pewien progres, rozwój, szukasz nowych wyzwań itd. To kształtuje charakter.

Z ostatnich dni: (ale do tego trzeba dojrzeć) nie myślę, jak wczesniej, ze cos sie nie uda, tylko, że będzie dobrze. Zaczeło się od jednego dnia, w którym wszystko co zaplanowałam i nawet więcej poszło jak po maśle. Miałam wtedy przebłysk, że tak moze być częściej. Od tego czasu nie nastawiam się na nic negatywnie, mówię sobie, że zobaczymy jak będzie, zakładam, że wszystko się uda (mój mózg za kazdym razem jest tak samo zdziwiony hehe). Byc moze wydarzenia w moim życiu sa takie same bez względu na to nastawienie, ale ja je odbieram inaczej. Nie szukam porażki w kazdym swym zachowaniu. staram się być jak inni silni ludzie dookoła mnie. Oznacza to ogromny dystans do siebie i tego co się dzieje, spokój wewnętrzny. Jestem chyba na dobrej drodze do wyzdrowienia.

Bardzo dużo dało mi to forum, wam też tego życzę.
Moją samoocenę poprawiło by klika operacji plastycznych, łącznie z wydłużeniem nóg...problemy by zniknęły :-D
Mi też grego, ale to jak chceć załatać dziurę w duszy zakupami. Mozna, ale nieczego to nie załatwia tak na dobrą sprawę, wbrew temu co piszesz.
Moja samoocena jest na wysokości rurkowca pływającego na samym dnie Rowu Mariańskiego.
grego napisał(a):Moją samoocenę poprawiło by klika operacji plastycznych, łącznie z wydłużeniem nóg...problemy by zniknęły :-D

Jeżeli kobiety same Cię zaczepiaja na portalu randkowym, gdzie masz swoje zdjęcia, to znaczy ze problem masz w środku a nie na zewnatrz, osobiście je też widziałem, i gdy bym był kobietą, to bym Ci obciągnął
Grego ---> Za kryterium swojej samooceny uważasz wzrost na który nie miałeś i nie masz żadnego wpływu? Poważnie?
Przecież bardzo często wygląd jest kryterium samooceny, a nie do końca mamy na niego wpływ.
grego napisał(a):Moją samoocenę poprawiło by klika operacji plastycznych, łącznie z wydłużeniem nóg...problemy by zniknęły :-D

Mnie też, no może w połowie
Stron: 1 2 3 4