23 Kwi 2012, Pon 21:29, PID: 299566 
	
	
	
		Mam bardzo uciążliwy problem ze sobą. Nie daje on mi spokoju. Cierpię i męczę się z dnia na dzień. Nie mogę żyć jak normalny, ucywilizowany człowiek. Za każdym razem kiedy opuszczam dom i wychodzę do ludzi włączają się one. Przeklęte urojenia ksobne. Przede wszystkim każdego kogo minę na ulicy odbieram w ten sposób, że się ze mnie nabija, żywcem się śmieje, jestem w centrum zainteresowania wielu ludzi. Wpatrują się we mnie jakbym urodził się trędowaty. Izoluję się od dłuższego czasu. Zdarzają się momenty nawet częste w moim życiu kiedy wybucham płaczem. Jakie leki bierzecie, żeby poczuć się lepiej. Pernazyna nie pomaga. Macie podobne problemy. Z góry dzięki
	
	
	
	
	
 PhS
 
 

	
 nawet jak idę ulicą i słyszę oderwane od kontekstu urywki rozmów to jestem pewna że to o mnie. A jak siedzę w domu i słyszę jakieś śmiechy z ulicy to też na pewno ze mnie...  W sumie zawsze byłam przewrażliwiona na swoim punkcie, ale nasiliło się strasznie ostatnio. Teraz się zastanawiam czy to nie od antydepresantu który brałam kilka miesięcy. Macie jakieś pomysły, co z tym zrobić?:-) jest to naprawdę męczące, nie chce się czuć obgadywana przez cały świat...
	
 nie obchodzi ich kogoś zdanie czy myśli.
 
	