10 Lut 2011, Czw 21:45, PID: 238637 
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Lut 2011, Czw 21:48 przez coolstorybro.)
	
	
	
		imprezy ok, ale nie potancowki, nie umiem, nie lubie. a dyskotetki? chołota, naje*** debile, ani luzno potanczyc nie mozna. sami agresorzy i nadęte bufony. a o dziewczynach nie wspomne, żulą drinki, albo chcą co nie co, mimo że widziałem tą samą chwile wczesniej z innym. swoja ekipa, swoja impreza, domówka, alkohol ok, to tak. ale alko to depresant wiec nic dziwnego że mozna miec doła po nim. z reszta mi zawsze styka 3 mocne piwa i impreza wyhulana, wygadana. lepiej, bo piwo sie dłuzej pije, a wodke to ciagle kielon kielon, na drugą nóżke, na siódmą 
 i potem na nastepny dzien mowimy, jak nie było choc jednego zgona, to impreza nieudana 
 
dawne czasy.
	
	
	
	
 i potem na nastepny dzien mowimy, jak nie było choc jednego zgona, to impreza nieudana 
 dawne czasy.
 PhS

 


 . Serio, terapeuta kazał mi chodzić na imprezy bez alkoholu przynajmniej do północy i do północy zawsze miałam zagadać jakiegoś gościa. To jest dobry grunt na ćwiczenie terapeutyczne, bo pijani ludzie są bardziej przyjaźni i otwarci.
	
			
	
	
. Nareszcie jakaś impreza w moim klimacie, nie te popy i densy głupie!
	
	