18 Gru 2014, Czw 12:07, PID: 425536 
	
	
	
		Też się tak czasem czujecie ? Trochę nie wiem od czego tu zacząć, ale liczę że mimo wszystko znajdę tutaj jakieś zrozumienie, bo wydaje mi się że to forum skupia ludzi o podobnych problemach. Chociaż jak to piszę mam wrazenie, że 
ę głupoty i taka ku***wa jak ja nie powinna żyć. Bo ludzie maja gorsze problemy. To co piszę jest takie nieskładne ale dobra j**bac. Zdecydowałem się na leczenie u psychologa, bo wiem, że to jest tak głębokie że sam już tego nie ogarnę. Z pomocą mojej mamy trafiłem do psychiatry, wstępna diagnoza to zespół dorosłego dziecka alkoholika i specyficzne zaburzenia osobowości, plus coś tam od narkotyków nie pamiętam co było na tej kartce a teraz ma ją Pani psycholog. Macie czasem tak, że to uczucie bycia gorszym wywołuje u Was agresję i najczęściej wyładowujecie ją na bliskich ? I samobójcze myśli, wiem że tego nie zrobię ale mam tak, że jak widzę jakiś kabel to widzę na nim siebie, czasem zaciskam sobie pętle na szyi i podduszam się ale nic z tego nie wynikło do tej pory. Taka autodestrukcja chodzi po głowie, napić się zaćpać, tłuczenie głową po ścianach itp. Niby lekko bo ran nigdy po tym nie miałem co najwyżej siniaki, nawet nie umiem sobie krzywdy dobrze zrobić 
 Kiedy gdzieś wychodzę to czasem mam wrażenie jakbym widział siebie z perspektywy innej osoby i widzę to że idę jak pokraka, mam niekształtny ryj i wyglądam jak smieć. Nie wyobrażam sobie wyjścia gdzieś na basen albo na siłownię. Chociaż nie jestem ani chudy ani gruby, sporo osób mówi że jestem dobrze zbudowany. Zwykłe zdjęcie z jakiegoś klubu lub klip w którym ludzie się bawią potrafi u mnie wywołać poczucie totalnej kur**y nawet na parę dni. Bo ja nie umiem się bawić ani rozmawiać z ludźmi chociaż gdy komuś o tym mowię to większość osób nie powiedziałaby, że taki jestem. Chyba jestem uważany za osobę pozytywną, zabawną i może i szanowaną. Nie chodzę do klubów i to mnie boli, chociaż nie lubię tamtejszego klimatu. Ale dla mnie to świadczy o tym, że ktoś jest lepszym człowiekiem, bo umie rozmawiać z ludźmi i dobrze się bawić. Mam wieczne rozkminy, że ten i ten jest ode mnie lepszy, bo albo ma własne zdanie, bo np. prowadzi kanał na youtube, bo nosi przyciemniane okulary albo ma więcej znajomych na fejsie. Mam kogoś dla mnie bardzo ważnego, nie wiem czy jeszcze mogę ją nazywać moją dziewczyną, bo ostatnio się trochę między nami popsuło a ja swoim zachowaniem to tylko pogłębiam. Niestety nigdy jej nie widziałem, poznałem ją przez omegle bo chyba inaczej nie umiem. Bo jestem frajerem pier***lonym i nie umiem rozmawiać z dziewczynami. Trwa to prawie pół roku, czuje się przy niej dobrze i mogę gadać bez przerwy, mogę się przy niej śmiać i gadać praktycznie o wszystkim. Tylko ona wywołuje u mnie kompleksy, bo jest pewna siebie, lubi się bawić, nie ma problemów z kontaktem z ludźmi itp. Jest cudem. Tylko często mi to dokucza, boje się że stracę ją przez to jaki jestem. Zastanawiam się czy nie wolałaby kogoś lepszego, kto umie tańczyć, faceta z krwi i kości który nie przejmuje się niczym, kto ma więcej znajomych i w ogóle. Każdy dzień zaczyna się od niej, ale często myślę o tym że przy niej jestem nikim. Najgorsze jest, że nie potrafie przy niej opanować tych złych myśli, mowię  jej, że się zabiję, że jestem kur**wa, ogólnie wyzywam siebie od najgorszych. Nikt tego długo nie wytrzyma, ona już też ma tego dosyć, ale co się dziwić dziewczynie skoro nawet własna matka ma tego dosyć i czasem już zamiast mnie wspierać, ma ochotę 
**nac mi w ryj. Niestety bywam też wobec niej agresywny i na dobrą sprawę powinienem docenić to, że mimo wszystko przy mnie jest. Nie głaszcze mnie po głowce, nie daje mi wsparcia ale jest. Nienawidzę siebie. Też macie tak, że męczycie innych swoimi głupimi schizami ? Jeśli tak to jak sobie z tym radzicie ? Nie chcę jej stracić przez to bo jest to dla mnie ważne, dała mi tyle swietnych chwil, nie chce tego zaprzepaścić swoimi schizami, bo to chyba są głupie wkręty. Nie wiem, co tu więcej napisać, czekam na jakąś dyskusję o ile ktoś to przeczyta. Sory za tak chaotyczną wypowiedź, liczę na jakiś odzew bo czuje że oszaleję. Pozdrawiam.
	
	
	
	
	
ę głupoty i taka ku***wa jak ja nie powinna żyć. Bo ludzie maja gorsze problemy. To co piszę jest takie nieskładne ale dobra j**bac. Zdecydowałem się na leczenie u psychologa, bo wiem, że to jest tak głębokie że sam już tego nie ogarnę. Z pomocą mojej mamy trafiłem do psychiatry, wstępna diagnoza to zespół dorosłego dziecka alkoholika i specyficzne zaburzenia osobowości, plus coś tam od narkotyków nie pamiętam co było na tej kartce a teraz ma ją Pani psycholog. Macie czasem tak, że to uczucie bycia gorszym wywołuje u Was agresję i najczęściej wyładowujecie ją na bliskich ? I samobójcze myśli, wiem że tego nie zrobię ale mam tak, że jak widzę jakiś kabel to widzę na nim siebie, czasem zaciskam sobie pętle na szyi i podduszam się ale nic z tego nie wynikło do tej pory. Taka autodestrukcja chodzi po głowie, napić się zaćpać, tłuczenie głową po ścianach itp. Niby lekko bo ran nigdy po tym nie miałem co najwyżej siniaki, nawet nie umiem sobie krzywdy dobrze zrobić 
 Kiedy gdzieś wychodzę to czasem mam wrażenie jakbym widział siebie z perspektywy innej osoby i widzę to że idę jak pokraka, mam niekształtny ryj i wyglądam jak smieć. Nie wyobrażam sobie wyjścia gdzieś na basen albo na siłownię. Chociaż nie jestem ani chudy ani gruby, sporo osób mówi że jestem dobrze zbudowany. Zwykłe zdjęcie z jakiegoś klubu lub klip w którym ludzie się bawią potrafi u mnie wywołać poczucie totalnej kur**y nawet na parę dni. Bo ja nie umiem się bawić ani rozmawiać z ludźmi chociaż gdy komuś o tym mowię to większość osób nie powiedziałaby, że taki jestem. Chyba jestem uważany za osobę pozytywną, zabawną i może i szanowaną. Nie chodzę do klubów i to mnie boli, chociaż nie lubię tamtejszego klimatu. Ale dla mnie to świadczy o tym, że ktoś jest lepszym człowiekiem, bo umie rozmawiać z ludźmi i dobrze się bawić. Mam wieczne rozkminy, że ten i ten jest ode mnie lepszy, bo albo ma własne zdanie, bo np. prowadzi kanał na youtube, bo nosi przyciemniane okulary albo ma więcej znajomych na fejsie. Mam kogoś dla mnie bardzo ważnego, nie wiem czy jeszcze mogę ją nazywać moją dziewczyną, bo ostatnio się trochę między nami popsuło a ja swoim zachowaniem to tylko pogłębiam. Niestety nigdy jej nie widziałem, poznałem ją przez omegle bo chyba inaczej nie umiem. Bo jestem frajerem pier***lonym i nie umiem rozmawiać z dziewczynami. Trwa to prawie pół roku, czuje się przy niej dobrze i mogę gadać bez przerwy, mogę się przy niej śmiać i gadać praktycznie o wszystkim. Tylko ona wywołuje u mnie kompleksy, bo jest pewna siebie, lubi się bawić, nie ma problemów z kontaktem z ludźmi itp. Jest cudem. Tylko często mi to dokucza, boje się że stracę ją przez to jaki jestem. Zastanawiam się czy nie wolałaby kogoś lepszego, kto umie tańczyć, faceta z krwi i kości który nie przejmuje się niczym, kto ma więcej znajomych i w ogóle. Każdy dzień zaczyna się od niej, ale często myślę o tym że przy niej jestem nikim. Najgorsze jest, że nie potrafie przy niej opanować tych złych myśli, mowię  jej, że się zabiję, że jestem kur**wa, ogólnie wyzywam siebie od najgorszych. Nikt tego długo nie wytrzyma, ona już też ma tego dosyć, ale co się dziwić dziewczynie skoro nawet własna matka ma tego dosyć i czasem już zamiast mnie wspierać, ma ochotę 
**nac mi w ryj. Niestety bywam też wobec niej agresywny i na dobrą sprawę powinienem docenić to, że mimo wszystko przy mnie jest. Nie głaszcze mnie po głowce, nie daje mi wsparcia ale jest. Nienawidzę siebie. Też macie tak, że męczycie innych swoimi głupimi schizami ? Jeśli tak to jak sobie z tym radzicie ? Nie chcę jej stracić przez to bo jest to dla mnie ważne, dała mi tyle swietnych chwil, nie chce tego zaprzepaścić swoimi schizami, bo to chyba są głupie wkręty. Nie wiem, co tu więcej napisać, czekam na jakąś dyskusję o ile ktoś to przeczyta. Sory za tak chaotyczną wypowiedź, liczę na jakiś odzew bo czuje że oszaleję. Pozdrawiam.
	
 PhS
 Bo czasem jest naprawdę fajnie napić się z kolegami i poczuć ten luz 
 Nie zdarza się to na tyle często, żeby to całkiem odrzucić.
 bo sobie szukam jakoś dziewczyn z daleka przez neta a nie umiem kogoś poznać tutaj z bliska, i to ze ogólnie u mnie słabo z tymi sprawami 
) jet najlepszym i najwartościowszym zajęciem. Ja przynajmniej po przeczytaniu postów piotrzdunski wcale nie odniosłem takiego wrażenia. Kolegę w sumie chyba bardziej boli to, że nie jest tak otwarty, towarzyski, wyluzowany i zabawny jakby chciał być. Nie tyle co pragnie "wyrywać d*py" (takich po prostu brzydkich słów użył, bo przecież i tak wspomniał w pierwszym poście, że już ma jakąś jedną upatrzoną, której stracić nie chce) a po prostu chce czuć się fajny w oczach dziewczyn? Zresztą fakt, że nie widział kobiety którą chciałby tytułować swoją dziewczyną, też o czymś chyba świadczy. Kolega nawet nie umie porządnie zagadać do dziewczyny z którą już pół roku bajeruje przez internet. Mimo wszystko udane kontakty z płcią przeciwną są ważne dla większości facetów.
	
 nie chcę być gwiazdą, chce być normalnym człowiekiem korzystającym z życia, moc normalnie porozmawiać i pożartować z koleżanką, zorganizować swoje urodziny i będąc gospodarzem nie chować się po kątach, pojechać na wakacje żeby nich korzystać a nie zamknąć się w domku i siedzieć tam cały dzień. Nie zastanawiać się milion razy czy to co się powiedziało było fajne czy nie.