07 Cze 2015, Nie 18:39, PID: 448374
L1sek, dzięki za zainteresowanie. Nie, nie byłam u psychiatry i szczerze mówiąc perspektywa takiej wizyty mnie przeraża. Nie wiem, czy w "realu" byłabym w stanie tak otworzyć się przed obcym człowiekiem i opowiedzieć o swoich problemach. Poza tym, jakby ktoś z rodziny czy znajomych by się dowiedział, że chodzę do psychiatry wiesz, nie chciałabym, żeby myśleli, że jestem wariatką. Leki chyba też nie są dobrym rozwiązaniem, cała lista skutków ubocznych chociażby przy Xanaxie...
Jeśli chodzi o alkohol to robię tak może niecałe 2 miesiące. Dawka potrzebna mi do wyluzowania się jest chyba cały czas na podobnym poziomie, wszystko zależy też od dnia - czy wypiję na pusty żołądek czy jestem najedzona, czy jestem zmęczona czy wypoczęta itd. Jeśli chodzi o częstotliwość to bywa różnie, max. dochodzi do 3 lub 4 razy w tygodniu. Bywają takie dni, że piję troszkę przed wyjściem, potem gdy mam chwilę czasu (np. przerwę między zajęciami) wracam do mieszkania i znowu trochę piję żeby podtrzymać to rozluźnienie i wychodzę.
Niestety alkohol trochę kosztuje, zwłaszcza że oprócz alkoholu który kupuję tylko i wyłącznie dla siebie żeby się rozluźnić, dochodzą jeszcze wydatki podczas imprez i spotkań ze znajomymi.
Nie przepadam za smakiem alkoholu. Nie piję alkoholu gdy jestem w domu i wiem, że nigdzie nie będę wychodzić. Piję czasem przed zwykłymi wyjściami na zakupy, na uczelnię, zawsze przed imprezami.
Alkohol działa na mnie zbawiennie, pozwala mi funkcjonować bez lęku i przejmowania się innymi. Piję tyle, żeby się rozluźnić a zarazem żeby nikt się nie zorientował, nie ma więc mowy o jakimś zataczaniu się itp. Procenty wbrew pozorom w takiej niewielkiej ilości pozwalają mi się skoncentrować, chociażby podczas wykładu - mogę skupić się na wykładowcy, jego słowach, robić notatki; bez alkoholu tylko cały czas myślę, że ludzie na sali zwracają na mnie uwagę, oceniają mnie, komentują, jak usłyszę śmiech niedaleko mnie to oczywiście myślę że ktoś mnie wyśmiewa.
Jeśli chodzi o alkohol to robię tak może niecałe 2 miesiące. Dawka potrzebna mi do wyluzowania się jest chyba cały czas na podobnym poziomie, wszystko zależy też od dnia - czy wypiję na pusty żołądek czy jestem najedzona, czy jestem zmęczona czy wypoczęta itd. Jeśli chodzi o częstotliwość to bywa różnie, max. dochodzi do 3 lub 4 razy w tygodniu. Bywają takie dni, że piję troszkę przed wyjściem, potem gdy mam chwilę czasu (np. przerwę między zajęciami) wracam do mieszkania i znowu trochę piję żeby podtrzymać to rozluźnienie i wychodzę.
Niestety alkohol trochę kosztuje, zwłaszcza że oprócz alkoholu który kupuję tylko i wyłącznie dla siebie żeby się rozluźnić, dochodzą jeszcze wydatki podczas imprez i spotkań ze znajomymi.
Nie przepadam za smakiem alkoholu. Nie piję alkoholu gdy jestem w domu i wiem, że nigdzie nie będę wychodzić. Piję czasem przed zwykłymi wyjściami na zakupy, na uczelnię, zawsze przed imprezami.
Alkohol działa na mnie zbawiennie, pozwala mi funkcjonować bez lęku i przejmowania się innymi. Piję tyle, żeby się rozluźnić a zarazem żeby nikt się nie zorientował, nie ma więc mowy o jakimś zataczaniu się itp. Procenty wbrew pozorom w takiej niewielkiej ilości pozwalają mi się skoncentrować, chociażby podczas wykładu - mogę skupić się na wykładowcy, jego słowach, robić notatki; bez alkoholu tylko cały czas myślę, że ludzie na sali zwracają na mnie uwagę, oceniają mnie, komentują, jak usłyszę śmiech niedaleko mnie to oczywiście myślę że ktoś mnie wyśmiewa.