08 Kwi 2013, Pon 13:51, PID: 346264
Gdybym na samą myśl o spotkaniu ze znajomymi chłopaka dostawała ataków paniki, to nie pojechałabym. Przeprosiłabym go, wyjaśniła dlaczego nie przyjadę, obiecałabym, że następnym razem jakoś mu to wynagrodzę i że od tej pory zacznę nad sobą pracować, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła. Jestem zdania, że nie należy rzucać się na głęboką wodę, jeśli nie umie się pływać. Osobiście wolę metodę małych kroczków. Ale gdybym przed spotkaniem czuła jedynie lęk, stres, zdenerwowanie, to pojechałabym. Przed stresujacą sytuacją staram się patrzeć na nią, nie jak na zagrożenie, a szansę na... Staram się też racjonalizować swoje myśli - czy nie było wczesniej podobniej sytuacji, w ktorej dałam sobie radę? Czy moje przewidywania sprawdzają się zawsze? Czy mam jakieś racjonalne dowody, że bedzie tak i tak? A jesli powiem/zrobię coś głupiego i wszyscy będą się śmiać - to spróbuję śmiać się z nimi (hahaha, głuptas ze mnie , hahaha, przepraszam pogubiłam się, powiem jeszcze raz ) czy muszę być duszą towarzystwa, może wystarczy, że będę miła itp. Mnie troche to uspokaja.