31 Sie 2016, Śro 20:56, PID: 573097
Ostatnio jest ze mną coraz lepiej, napady fobii praktycznie się nie zdarzają, chyba gdzieś w czerwcu miałam ostatnie kilkudniowe obniżenia nastroju, brak wiary w siebie, alienowanie itd.
Co i dlaczego się zmieniło?
Po pierwsze przyznałam sama przed sobą że zalezy mi na kilku osobach i jestem gotowa o nie walczyć okazując im emocje, zamiast jak zawsze dusić w sobie, nawet jeśli mnie odtrącą(co na razie nie ma miejsca)
Po drugie bardzo ograniczyłam relacje toksyczne, tj takie w których tylko ja słucham.
Po trzecie, własna aktywność; dzwonienie/pisanie/rozmowy wychodzą ode mnie a nie tylko czekam aż ktoś zagada. Jeszcze się czaję, ale jest ok, to nie tak, ze nagle jestem duszą towarzystwa. Ale jak na mnie to juz spory postęp.
Po czwarte: zauważać kiedy włącza się moje ego, to najczęściej doprowadza do jakichś niemiłych dla mnie rzeczy/toksyn.
Po piąte; odpuszczać bez żalu jesli coś nie idzie, to bardzo trudne dla mnie(ego), nie obrażanie się jest trudne.
Po szóste: szczere rozmowy z ludżmi, o tym co mnie gnębi. To nawiązanie do punktu 1 ; zawsze blokuję swoje uczucia i baaaardzo często nie mówię tego co myślę, nawet sama przed sobą ściemniam, ze nie czuję czegoś. Teraz pozwalam sobie na uśmiech kiedy chcę, płacz kiedy chcę, bo odkryłam, że nie musze być twardzielem o kamiennej twarzy.
Nie są to jakieś ogromne postepy ale efekt jest o wiele bardziej spektakularny niz sie spodziewałam; zapisuje sobie dni kiedy czuję się źle i naprawdę jest tego bardzo mało, a wcześniej były notoryczne. Bardzo polecam zagłębianie się w swoje motywacje, zawsze pytajcie siebie dlaczego reagujecie tak a nie inaczej, to wiele wyjaśnia i potem jest łatwiej coś zmienić jeśli wiemy skąd się wziął problem. Mam nadzieję ze mnie rozumiecie, ze nie pisze zbyt ogólnie.
Co i dlaczego się zmieniło?
Po pierwsze przyznałam sama przed sobą że zalezy mi na kilku osobach i jestem gotowa o nie walczyć okazując im emocje, zamiast jak zawsze dusić w sobie, nawet jeśli mnie odtrącą(co na razie nie ma miejsca)
Po drugie bardzo ograniczyłam relacje toksyczne, tj takie w których tylko ja słucham.
Po trzecie, własna aktywność; dzwonienie/pisanie/rozmowy wychodzą ode mnie a nie tylko czekam aż ktoś zagada. Jeszcze się czaję, ale jest ok, to nie tak, ze nagle jestem duszą towarzystwa. Ale jak na mnie to juz spory postęp.
Po czwarte: zauważać kiedy włącza się moje ego, to najczęściej doprowadza do jakichś niemiłych dla mnie rzeczy/toksyn.
Po piąte; odpuszczać bez żalu jesli coś nie idzie, to bardzo trudne dla mnie(ego), nie obrażanie się jest trudne.
Po szóste: szczere rozmowy z ludżmi, o tym co mnie gnębi. To nawiązanie do punktu 1 ; zawsze blokuję swoje uczucia i baaaardzo często nie mówię tego co myślę, nawet sama przed sobą ściemniam, ze nie czuję czegoś. Teraz pozwalam sobie na uśmiech kiedy chcę, płacz kiedy chcę, bo odkryłam, że nie musze być twardzielem o kamiennej twarzy.
Nie są to jakieś ogromne postepy ale efekt jest o wiele bardziej spektakularny niz sie spodziewałam; zapisuje sobie dni kiedy czuję się źle i naprawdę jest tego bardzo mało, a wcześniej były notoryczne. Bardzo polecam zagłębianie się w swoje motywacje, zawsze pytajcie siebie dlaczego reagujecie tak a nie inaczej, to wiele wyjaśnia i potem jest łatwiej coś zmienić jeśli wiemy skąd się wziął problem. Mam nadzieję ze mnie rozumiecie, ze nie pisze zbyt ogólnie.