10 Sty 2016, Nie 0:31, PID: 505126
Siedzę sobie, uczę się i właśnie tak pomyślałam - zbliża się sesja, już styczeń a to jest 4 miesiąc od rozpoczęcia studiów ale co ja tak długo na nich robię? To głupie bo normalny człowiek idzie na studia bo ma jakieś plany, cele, w których osiągnięcie wierzy. Ja poszłam bo na inne się nie nadawałam, strasznie się cykałam i liczyłam się z tym, że pewnie nie dam rady i pewnie szybko zrezygnuję. To się jeszcze może stać ale i tak jestem jak na razie z siebie zadowolona bo mogło być gorzej. Nie pomyślałabym jeszcze parę lat temu, że ogarnę się psychicznie na tyle, żeby w miarę normalnie żyć, zdam maturę i pójdę na dobre studia. Przecież mogłam się totalnie załamać i ze sobą skończyć, mogłabym wleźć pod pociąg pod wpływem impulsu, mógł mnie trafić piorun czy coś... a wszystko jakoś magicznie się układa. Ale mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej bo wciąż jest ciężko, mam stale problemy ze skupieniem przez stres i natrętne myśli, niech to się skończy...