12 Paź 2011, Śro 7:20, PID: 275174
@masterblaster
Nie znalazłem jakichś potwornych zarzutów przeciw Gordonowi. Raczej jest uznawany w środowisku. Krytyka, która mnie się wydała najsilniejsza, to zarzut, że metoda robi z życia farsę opartą na skodyfikowanej instrukcji obsługi, wyjaławiając je ze spontaniczności, a w dodatku te instrukcje nie są wytłumaczone żadnymi naukowymi zasadami. Mój zarzut o komercjalizację nauki, to raczej moja osobista awersja, nieuzasadnienie użyłem formy "my".
Spróbuj nie odbierać tego co piszę jako personalny atak na siebie. Lubię sobie popolemizować i uważam, że może to przynosić duże korzyści dla obu stron, jeśli się umie dyskutować i wyciągać wnioski.
To Twoje prawo, że nie uznajesz autorytetów, ale paradoksalne wydało mi się, że potraktowałeś tę książkę (względnie) bezkrytycznie, podczas gdy ja, który wierzę w teorię kwantową, chociaż nigdy osobiście nie przeprowadziłem potwierdzających ją eksperymentów, ani nigdy do końca nie mogłem objąć teorii, zacząłem szukać potwierdzenia jej [książki] wiarygodności.
Jest metoda zwana kinestezjologią opatentowana w USA (oni wszystko potrafią opatentować). To zdumiewające, że przez wiele lat wchodziła bocznymi drzwiami pod strzechy akademickie, dostawała się do oficjalnych programów edukacyjnych, a autor zarobił na tym majątek. Dopiero niedawno przeprowadzono badania udowadniające, że ćwiczenia zalecane przez kinestezjologie są tyleż skuteczne, co zwykłe ćwiczenia gimnastyczne. Jakkolwiek wciskanie ludziom kitu to nieodłączny urok kapitalizmu, to w przypadku wiedzy, wiedzy związanej ze zdrowiem, to jest cios poniżej pasa. Stąd też między innymi ta moja sceptyczna, dociekliwa postawa. Jak masz czas i ochotę możesz poczytać sobie o tej kinestezjologii w poniższym tekście:
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6900
Nie znalazłem jakichś potwornych zarzutów przeciw Gordonowi. Raczej jest uznawany w środowisku. Krytyka, która mnie się wydała najsilniejsza, to zarzut, że metoda robi z życia farsę opartą na skodyfikowanej instrukcji obsługi, wyjaławiając je ze spontaniczności, a w dodatku te instrukcje nie są wytłumaczone żadnymi naukowymi zasadami. Mój zarzut o komercjalizację nauki, to raczej moja osobista awersja, nieuzasadnienie użyłem formy "my".
Spróbuj nie odbierać tego co piszę jako personalny atak na siebie. Lubię sobie popolemizować i uważam, że może to przynosić duże korzyści dla obu stron, jeśli się umie dyskutować i wyciągać wnioski.
To Twoje prawo, że nie uznajesz autorytetów, ale paradoksalne wydało mi się, że potraktowałeś tę książkę (względnie) bezkrytycznie, podczas gdy ja, który wierzę w teorię kwantową, chociaż nigdy osobiście nie przeprowadziłem potwierdzających ją eksperymentów, ani nigdy do końca nie mogłem objąć teorii, zacząłem szukać potwierdzenia jej [książki] wiarygodności.
Jest metoda zwana kinestezjologią opatentowana w USA (oni wszystko potrafią opatentować). To zdumiewające, że przez wiele lat wchodziła bocznymi drzwiami pod strzechy akademickie, dostawała się do oficjalnych programów edukacyjnych, a autor zarobił na tym majątek. Dopiero niedawno przeprowadzono badania udowadniające, że ćwiczenia zalecane przez kinestezjologie są tyleż skuteczne, co zwykłe ćwiczenia gimnastyczne. Jakkolwiek wciskanie ludziom kitu to nieodłączny urok kapitalizmu, to w przypadku wiedzy, wiedzy związanej ze zdrowiem, to jest cios poniżej pasa. Stąd też między innymi ta moja sceptyczna, dociekliwa postawa. Jak masz czas i ochotę możesz poczytać sobie o tej kinestezjologii w poniższym tekście:
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6900