10 Paź 2011, Pon 15:41, PID: 274935
Nie spodziewam się, że łatwo jest obejść się bez kary kiedy już taki tryb działania funkcjonuje. To wymaga pewnej pracy i z dnia na dzień raczej się nie uda. Ale wydaje mi się, że można zacząć coś z tym robić mówiąc dziecku o swoich uczuciach w związku z jego zachowaniem i w związku z wymierzaniem kary, w końcu dla rodzica karanie własnego dziecka jest również przykre i najchętniej by tego nigdy nie robił, co nie? Sądzę, że kiedy szczerze komunikuje się dziecku swoje uczucia to ono ma wtedy powody do tego żeby bardziej ufać rodzicowi i jego dobrym zamiarom i samo będzie chętniej mówić o tym co czuje. A jak z dzieckiem będziemy się dobrze komunikować to zdecydowanie łatwiej będzie samo mogło rozpoznawać konsekwencje swoich zachowań, bo będzie je kojarzyć z określonymi uczuciami u siebie i rodzica. Teraz dziecku może być bardzo trudno wyobrazić sobie (samo z siebie), że uderzenie kogoś wywoła silne i przykre odczucia u uderzonego, a pewnie jeszcze trudniej mu sobie wyobrazić co poczuje rodzic patrząc na to. Jeśli następuje sama kara, to nie dość, że powoduje dalszą eskalację przykrości to potęguje izolację uczuciową (jest mi źle/ tata jest zły/ wszystko robię źle/ nikt mnie nie rozumie/ moje potrzeby są nie ważne/ nie zasługuję na miłość/ nie mam komu zaufać..). Gdy nie ma dobrego związku uczuciowego z dzieckiem to czemu dziecku miałoby zależeć aby łagodnie obchodzić się z naszymi uczuciami? Uświadamiania sobie swoich uczuć i wyrażania ich można się uczyć (książka Gordona to w zasadzie taka instrukcja obsługi)
Myślę w ogóle, że wychowanie dziecka tak na dobrą sprawę nie sprowadza się do problemu "jak spowodować, że dziecko zachowa się w określony sposób a w inny nie" - ono samo nauczy się sobą kierować tak samo jak nauczyło się chodzić bez szczegółowych instrukcji . Prawdziwym sensem wychowania jest, jak mi się wydaje, stworzenie i utrzymanie szczerej komunikacji z dzieckiem w płaszczyźnie uczuć i potrzeb wszystkich członków rodziny. Problemy wynikają w sumie z niezrozumienia i nieumiejętnego komunikowania się, a nie z tego, że dziecko posiada wolną wolę.
Cytat:Nie chce zeby moje dziecko potem mialo tak, ze "chodze do kosciola zeby nie martwic rodzicow, chociaz tak na prawde nie nawidze tego robic,Próby manipulowania dzieckiem lub zmuszania go do 'właściwego postępowania' - to są najlepsze powody do "nienawidzę tego robić". Dzieciak dostaje w ten sposób do zrozumienia, że sam nie byłby w stanie wybrać właściwej drogi i ocenić co jest dobre ('nie mogę Ci zaufać, że wybierzesz właściwie, więc muszę zdecydować za Ciebie jak możesz postępować a jak nie). Ale, jeśli "dziecko chodzi do kościoła żeby nie martwić rodziców" to o ile nie robi tego aby uniknąć przykrości i wymówek, to świadczy o szacunku i zrozumieniu dla potrzeb rodzica i jest to już duże osiągnięcie moim zdaniem, dziecko nie zraża się ani do rodzica ani do jego wiary (o własnej i tak samo zdecyduje, czy to się komuś podoba czy nie). Nikt nie lubi kiedy żąda się przysługi, którą samemu chciałoby się oddać z dobrego serca.
Myślę w ogóle, że wychowanie dziecka tak na dobrą sprawę nie sprowadza się do problemu "jak spowodować, że dziecko zachowa się w określony sposób a w inny nie" - ono samo nauczy się sobą kierować tak samo jak nauczyło się chodzić bez szczegółowych instrukcji . Prawdziwym sensem wychowania jest, jak mi się wydaje, stworzenie i utrzymanie szczerej komunikacji z dzieckiem w płaszczyźnie uczuć i potrzeb wszystkich członków rodziny. Problemy wynikają w sumie z niezrozumienia i nieumiejętnego komunikowania się, a nie z tego, że dziecko posiada wolną wolę.