04 Paź 2011, Wto 20:52, PID: 274001
Zgubiliście przyczepność?
Przypominam ten ciekawy wątek:
http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect...,6294.html
Może jakieś argumenty się wygrzebie.
Ja, jak pisałem w tamtym wątku nie mam mocnego zdania. Umiarkowanie silnym argumentem (odnośnie wychowania) jest dla mnie nieadekwatność tego tzw. bezstresowego wychowania (skądinąd kompromitującego się) do rzeczywistości w jaką dziecko ma wkroczyć. Widzę jakiś kompromis usiłujecie tu zawiązać. Przyszła mi na myśl taka teoria (kompromisowa), że mógłby rodzic być dla dziecka obrazem "miłosiernego Boga" (versus Bóg sprawiedliwy, więc także karzący) jako ucieczka dla tego cholernie przecież ważnego (najważniejszego?) dla niego poczucia bezpieczeństwa. Ale znowu chylę czoła przed rodzicami, którzy mają w sobie tyle miłości czy mądrości, żeby jednocześnie przy takiej postawie nauczyć dziecko obchodzić się z dorosłym światem, to musi być tytaniczne zadanie.
Przypominam ten ciekawy wątek:
http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect...,6294.html
Może jakieś argumenty się wygrzebie.
Ja, jak pisałem w tamtym wątku nie mam mocnego zdania. Umiarkowanie silnym argumentem (odnośnie wychowania) jest dla mnie nieadekwatność tego tzw. bezstresowego wychowania (skądinąd kompromitującego się) do rzeczywistości w jaką dziecko ma wkroczyć. Widzę jakiś kompromis usiłujecie tu zawiązać. Przyszła mi na myśl taka teoria (kompromisowa), że mógłby rodzic być dla dziecka obrazem "miłosiernego Boga" (versus Bóg sprawiedliwy, więc także karzący) jako ucieczka dla tego cholernie przecież ważnego (najważniejszego?) dla niego poczucia bezpieczeństwa. Ale znowu chylę czoła przed rodzicami, którzy mają w sobie tyle miłości czy mądrości, żeby jednocześnie przy takiej postawie nauczyć dziecko obchodzić się z dorosłym światem, to musi być tytaniczne zadanie.