04 Paź 2011, Wto 17:33, PID: 273971
flamme_im_wind napisał(a):co z tego ze np. tatuś czy mamusia stosuje te nowoczesne metody jak reszta osob robi cos dokladnie przeciwnego..... i cały świat się przez to nie zmieni. Najpierw niech ktoś zmieni cały świat bo w takim jak jest to na pewno samodzielnie nic nie osiągnę.
Typowe myślenie pesymistów (sam się notabene do nich zaliczam póki co ). A więc to z tego, że dla dziecka to rodzice są najważniejsi na świecie, i postępowanie rodzica jest decydujące o tym jak dziecko postrzega świat i samo siebie. To jest przewaga rodzica nad całą resztą świata. Ze światem (poza rodziną) dziecko świetnie sobie poradzi jeśli w kontaktach z najbliższą rodziną nauczy się samodzielności i odpowiedzialności zamiast 'walki' i 'bezradności' (w dowolnej kombinacji).
Przypuszczam, że ludzie niechętnie patrzą na możliwość gruntownych zmian w podejściu do wychowania (również nauki), ponieważ założenia 'nowej koncepcji' zagrażają utrzymywaniu już utrwalonej postawy ukierunkowanej na pesymizm i bezradność. Moim zdaniem przekonanie o bezradności wobec utartych schematów postępowania (u rodziców) i wzmocniona 'tradycyjnym' wychowaniem potrzeba ochrony własnego bezpieczeństwa/lęk (u dzieci) prowadzą do postaw, które bardzo często cechuje:
1 - agresja skierowana głównie na innych <pozorująca siłę> (w rywalizacji o nagrody/sukcesy/władzę, rola twardziela bez skrupułów, zdobywcy) albo
2 - agresja skierowana głównie na siebie (niedziałanie/wycofanie się/unikanie, fobia, oczekiwanie czyjejś opieki).
Jak dla mnie, te postawy (te dwie łatwo zaobserwować) oraz różne pośrednie (kombinacje agresji skierowanej trochę na zewnątrz trochę na siebie i wyglądające na 'normalność') posiadają swoje korzenie w lęku przed rodzicem, gdyż rodzic od początku posiada 'władzę' nad bezpieczeństwem (i innymi potrzebami dziecka) i tylko od rodzica zależy czy tę władzę przekaże stopniowo i chętnie dziecku wspierając jego samodzielność i odpowiedzialność, czy też będzie się dzielił tą władzą niechętnie prowokując dziecko do walki o swoje prawa (bywa, że częściej sromotnie przegrywa rodzic i sam poznaje smak tyranii), lub wpędzając dziecko w uległość i bezradność (pokusa większej 'opłacalności', groźba kary nie do zaakceptowania). Moim zdaniem stosowanie nagród, kar, decydowanie za dziecko, podawanie gotowych rozwiązań itd. (obojętnie z jakim nasileniem i w jakiej kombinacji) jest formą agresji względem dziecięcej samodzielności i odpowiedzialności własnej. Uważam, że takie podejście nie nadaje się na zdrowe fundamenty wychowania (to raczej wpadki). Wydaje mi się, że jeśli ktoś wychowany 'tradycyjnie' zachowuje przez długi czas względną równowagę i samodzielność to 'efekty uboczne' i tak pozostają w nim jak niewypał po wojnie.