03 Paź 2011, Pon 23:20, PID: 273930
trash napisał(a):Po prostu uważam, że wychowanie w 100% bez nakazów, "rozkazów" i zakazów to fikcja.Wybacz ale nie przypominam sobie abym chciał twierdzić, że z wychowania 'musi być' 'całkowicie' wyeliminowany jakiś czynnik i że o czymś 'nie ma mowy'. Nie przypominam sobie abym stosował takie wyrażenia (poza cytatami Twoich postów). Pisałem o szkodliwości pewnych zachowań a nie o ich wykluczaniu.
trash napisał(a):Za to największą łatwość sprawia co niektórym kontestowanie wszystkiego co zakorzenione od pokoleń.Naprawdę myślisz, że to takie łatwe? Spróbuj to sam zobaczysz
Może nieco się zdziwisz ale cieszy mnie Twój entuzjazm do krytykowania nowych koncepcji Martwi mnie jednak, bo wydaje mi się, że nie wykorzystujesz w pełni tego potencjału. Czemu? Po pierwsze dlatego, że moim zdaniem dobra krytyka wymaga bezstronnego podejścia do obu rozpatrywanych koncepcji (nowej i starej), bez zakładania z góry, że stara jest dobra bo od dawna używana a nowa skoro gdzieś zaprzecza starej to nie nie może być tak dobra jak stara. W sumie to trochę tak jakby nie krytykować żadnej, skoro nowa jest na spalonej pozycji i nie bierze się jej pod dokładną analizę, a drugiej nie chce się poddać krytyce 'bo nie'. Przez większość dziejów ludzkości uważano, że cała Ziemia jest płaska. Było to dla większości oczywiste i naturalne, chociaż okazało się niezbyt prawdziwe.
flamme_im_wind, może martwisz się na zapas:
Cytat:Może najbardziej znaczącym wynikiem w życiu rodzin, które posługują się wychowaniem bez przemocy, i to wynikiem, którego nawet nie oczekiwałem, jest właśnie ogromna oszczędność czasu: po pewnym czasie konflikty po prostu przestają się pojawiać. "Wydaje się, że już nie mamy żadnych problemów do rozwiązywania" - relacjonuje jedna z matek po upływie roku od czasu jej uczestnictwa w naszym kursie. W odpowiedzi na moją prośbę o przykłady zastosowania trzeciej metody w rodzinie pisze inna matka: "Chcielibyśmy spełnić pana prośbę o materiały, ale okazuje się, że w ostatnich miesiącach nie mieliśmy zbyt wielu konfliktów, tak że nawet nie mamy okazji do zastosowania metody i ćwiczenia się w niej". W ubiegłym roku w mojej własnej rodzinie było tak mało poważniejszych konfliktów rodzice - dzieci, że uczciwie mówiąc, w tej chwili nie potrafię sobie żadnego przypomnieć, po prostu dlatego, że te rzeczy rozwiązują się same na bieżąco, nie narastając do rozmiarów konfliktów. (...)
1. Wiele konfliktów stanowi proste problemy, które można rozwiązać „na stojąco" czy „w biegu", zajmują one od minuty do najwyżej dziesięciu minut.
2. Niektóre problemy wymagają więcej czasu: np. kieszonkowe, obowiązki domowe, korzystanie z telewizji, pora spoczynku. Kiedy jednak zostaną rozwiązane trzecią metodą, pozostają na zawsze rozwiązane. Zupełnie inaczej niż rozwiązania pierwszą metodą, kiedy problemy wypływają stale na nowo.
3. Na dłuższą metę rodzice oszczędzają czas, gdy już nie muszą godzinami tłumaczyć, upominać, nadzorować, kontrolować czy wciąż na nowo użerać się z dziećmi o te same sprawy.
4. Przy początkowym wdrażaniu w rodzinie trzeciej metody wspólne rozmowy trwają zazwyczaj dłużej, bo dzieci (a także rodzice) nie mają wprawy w posługiwaniu się nowym sposobem porozumienia się, także dlatego, że dzieci okazują nieufność wobec dobrych zamiarów rodziców ("Jaką nową technikę wymyśliliście, żeby nas załatwić"), albo też dlatego, że trwają jeszcze niechęci wyniesione z postawy walki o zwycięstwo ("muszę postawić na swoim").
(Thomas Gordon - 'Wychowanie bez porażek')