03 Paź 2011, Pon 1:34, PID: 273800
Trash, szczerze mówiąc to nie jestem pewien czy z nas dwóch to ja jestem większym 'idealistą'. Piszesz że "nieważne co doprowadziło" do danej sytuacji. Jeśli mamy brać pod uwagę tylko wybrane fakty wyjęte z kontekstu, to tak można sobie dowodzić cokolwiek. Nie bardzo rozumiem czemu sugerujesz, że emocje są zjawiskiem sprzecznym z racjonalnym rozumowaniem. O ile mi wiadomo nic nie stoi na przeszkodzie aby 'inteligencję emocjonalną' rozwijać razem z 'inteligencją racjonalną'. Z tego, że obszar emocji nie jest tym samym co obszar rozumu nie wynika, że są one ze sobą sprzeczne. Myślę, że te dwa obszary się znakomicie dopełniają idąc w parze ze sobą.
Thomas Gordon: W stosunku do przyjaciół ludzie nie pozwalają sobie naturalnie na rozkazywanie, przekonywanie, grożenie lub radzenie, aby w jakiś sposób zmienili swoje zachowanie, natomiast jako rodzice robią to codziennie w stosunku do swoich dzieci.
Nic dziwnego, że dzieci sprzeciwiają się lub reagują negatywnie i wrogo. Nic dziwnego, że "tracą twarz". Nic dziwnego, że w wielu przypadkach, kiedy dorastają, oczekują uległości i otrzymywania gotowych rozwiązań od każdego. Rodzice często skarżą się, że ich dzieci nie przejmują w domu żadnej odpowiedzialności; zupełnie nie uwzględniają potrzeb swoich rodziców. Jak mogą dzieci kiedykolwiek nauczyć się odpowiedzialności, kiedy rodzice odbierają dziecku każdą okazję, aby mogły zrobić coś z własnej inicjatywy, ze świadomością odpowiedzialności, licząc się z potrzebami własnych rodziców?
trash napisał(a):Niepoważne wydaje mi się założenie że praktycznie wszystko dziecku można wytłumaczyć, całkowicie bez arbitralnych zakazów i nakazówJa sobie jakoś nie mogę wyobrazić w jaki sposób zakazy i rozkazy mogą być pomocne w wytłumaczeniu czegokolwiek. Sam nakaz albo zakaz kompletnie niczego nie tłumaczy jeśli nie towarzyszy mu jakieś dodatkowe logiczne uzasadnienie. Ale jeśli uzasadnieniu towarzyszy nakaz/zakaz to jest to nie tylko wytłumaczenie ale również narzucenie gotowego rozwiązania wykluczające inicjatywę i samodzielność dziecka.
Thomas Gordon: W stosunku do przyjaciół ludzie nie pozwalają sobie naturalnie na rozkazywanie, przekonywanie, grożenie lub radzenie, aby w jakiś sposób zmienili swoje zachowanie, natomiast jako rodzice robią to codziennie w stosunku do swoich dzieci.
Nic dziwnego, że dzieci sprzeciwiają się lub reagują negatywnie i wrogo. Nic dziwnego, że "tracą twarz". Nic dziwnego, że w wielu przypadkach, kiedy dorastają, oczekują uległości i otrzymywania gotowych rozwiązań od każdego. Rodzice często skarżą się, że ich dzieci nie przejmują w domu żadnej odpowiedzialności; zupełnie nie uwzględniają potrzeb swoich rodziców. Jak mogą dzieci kiedykolwiek nauczyć się odpowiedzialności, kiedy rodzice odbierają dziecku każdą okazję, aby mogły zrobić coś z własnej inicjatywy, ze świadomością odpowiedzialności, licząc się z potrzebami własnych rodziców?
trash napisał(a):Nie wiem na ile trafnie odczytuję twoje podejście, ale na moje oko przebija z tego przede wszystkim doktrynerstwo i brak krytycyzmu ( względem jakiejś tam oryginalnej koncepcji jakiegoś tam facia )Trash, nas dwóch obaj znamy niemiłe strony życia, ale póki co wnioskuję, że z nas dwóch tylko ja zapoznałem się z koncepcją Thomasa Gordona. Chyba nie spodziewasz się, że przytoczę na forum całą książkę (nie da się zwięźle wytłumaczyć całości). Dzielę się jakimiś spostrzeżeniami po tej lekturze. Ale jeśli uważasz, że są dość bulwersujące aby ciągnąć tę dyskusję, to może łatwiej by nam było gdybyś również zapoznał się koncepcją prosto od jej autora. Bo tak to krytykujesz (co zresztą bardzo szanuję) ale chyba nam obu było by łatwiej gdybyśmy mówili o tym samym. Sądzę, że sam autor jest bardziej przekonujący niż ja na tym forum. Ze swojej strony mogę Cię uspokoić, że czego jak czego ale krytycyzmu to mi akurat nigdy nie brakowało. Do książki Gordona też miałbym uwagi ale bardziej co do formy (bo wolę krótko) niż co do treści. W sumie cała ta książka bardziej jest nastawiona na rozwiewanie takich wątpliwości jakie przedstawiasz niż na propagowanie samej koncepcji ponieważ i tak największą trudność (z reguły) sprawia ludziom wyjście poza utarte przez pokolenia i głęboko zakorzenione w świadomości schematy myślenia (nawet jeśli są powszechne i ciągną się przez pokolenia moim zdaniem nie uprawnia do twierdzenia, że są 'naturalne' i dobre).