30 Wrz 2011, Pią 2:41, PID: 273451
Michał, to może tak:
"dorosłych trzeba słuchać, bo.. jak nie, to: ukarzą, skrzywdzą, upokorzą, zmuszą, zastraszą, będą szantażować itd.." Inaczej mówiąc " dorosłych trzeba słuchać, bo są skłonni używać środków fizycznej i psychicznej przemocy w przypadku odmowy. Jeśli ktoś próbuje usprawiedliwiać taki stan rzeczy bajkami o 'autorytecie' itp. to moim zdaniem udowadnia tylko, że: boi się konfrontacji z dzieckiem, boi się z nim rozmawiać uczciwie, a z braku rozsądnych argumentów sięga po przemoc. Wierzycie, że dziecko jeśli będzie karane, potrafi w końcu zrozumieć, że z rodzicami nie ma co zadzierać. Ale czy bierzecie pod uwagę, że to właśnie dziecko posiada największą zdolność uczenia się i szybciej nauczy się reguł 'gry dorosłych' niż zdążycie to zauważyć? Można naiwnie sądzić, że dziecko nie chce się dobrowolnie słuchać ponieważ ma trudności ze rozumieniem, tymczasem ono nie opiera się ani rozumieniu ani rodzicom, ono już buntuje się przeciwko używaniu wobec niego władzy. A robi to oczywiście tymi samymi metodami, jakie poznało na własnej skórze od swoich rodziców
Tak się składa, że moi rodzice uznawali karanie i rozkazywanie jako podstawową metodę postępowania z dziećmi. Nie potrzeba mi żadnych teoretycznych dowodów na to, że jest to przejaw zacofania społecznego, nieodpowiedzialności i kompletnego braku kompetencji wychowawczych, ponieważ sam jestem żywym dowodem na to, że metody takie są szkodliwe i niebezpieczne.
Rozumiem, że komuś dla kogo lęk jest dominującym motywem postępowania (np. fobikowi) trudno sobie wyobrazić lepszą motywację niż strach w wychowaniu dziecka, skoro trudno mu wyobrazić sobie lepszą motywację w swoim własnym postępowaniu. Podobnie jest z rodzicami, brakuje im stosownej wiedzy (często elementarnej), dlatego nie dziwi mnie jeśli dominującym uczuciem jakim kierują się względem dziecka jest strach przed nieznanym - czyli ich własny lęk. A strach jak wiadomo nie jest dobrym 'doradcą'.
Każdemu wolno wierzyć w co chce. Osobiście nie mam zamiaru w nic wierzyć. Nikogo też nie namawiam do wierzenia w cokolwiek, a szczególnie w jakieś " idealistyczne wymysły". Jeśli ktoś przynajmniej wątpi w tresurę i chciałby poznać bardziej praktyczne i niekrzywdzące podejście do wychowania to mogę polecić książkę Thomasa Gordona - "Wychowanie bez porażek" jest to praktyczny poradnik (w sumie dotyczy komunikacji pomiędzy ludźmi w każdym wieku), napisany prostym językiem. Wiec jak ktoś ma jakieś wątpliwości to zapraszam do lektury i praktycznego wypróbowania (sam już miałem okazję sprawdzać 'inne' podejście do dziecka, przez miesiąc, na niesfornym przedszkolaku i z nadspodziewanie dobrymi rezultatami
"dorosłych trzeba słuchać, bo.. jak nie, to: ukarzą, skrzywdzą, upokorzą, zmuszą, zastraszą, będą szantażować itd.." Inaczej mówiąc " dorosłych trzeba słuchać, bo są skłonni używać środków fizycznej i psychicznej przemocy w przypadku odmowy. Jeśli ktoś próbuje usprawiedliwiać taki stan rzeczy bajkami o 'autorytecie' itp. to moim zdaniem udowadnia tylko, że: boi się konfrontacji z dzieckiem, boi się z nim rozmawiać uczciwie, a z braku rozsądnych argumentów sięga po przemoc. Wierzycie, że dziecko jeśli będzie karane, potrafi w końcu zrozumieć, że z rodzicami nie ma co zadzierać. Ale czy bierzecie pod uwagę, że to właśnie dziecko posiada największą zdolność uczenia się i szybciej nauczy się reguł 'gry dorosłych' niż zdążycie to zauważyć? Można naiwnie sądzić, że dziecko nie chce się dobrowolnie słuchać ponieważ ma trudności ze rozumieniem, tymczasem ono nie opiera się ani rozumieniu ani rodzicom, ono już buntuje się przeciwko używaniu wobec niego władzy. A robi to oczywiście tymi samymi metodami, jakie poznało na własnej skórze od swoich rodziców
Tak się składa, że moi rodzice uznawali karanie i rozkazywanie jako podstawową metodę postępowania z dziećmi. Nie potrzeba mi żadnych teoretycznych dowodów na to, że jest to przejaw zacofania społecznego, nieodpowiedzialności i kompletnego braku kompetencji wychowawczych, ponieważ sam jestem żywym dowodem na to, że metody takie są szkodliwe i niebezpieczne.
Rozumiem, że komuś dla kogo lęk jest dominującym motywem postępowania (np. fobikowi) trudno sobie wyobrazić lepszą motywację niż strach w wychowaniu dziecka, skoro trudno mu wyobrazić sobie lepszą motywację w swoim własnym postępowaniu. Podobnie jest z rodzicami, brakuje im stosownej wiedzy (często elementarnej), dlatego nie dziwi mnie jeśli dominującym uczuciem jakim kierują się względem dziecka jest strach przed nieznanym - czyli ich własny lęk. A strach jak wiadomo nie jest dobrym 'doradcą'.
Każdemu wolno wierzyć w co chce. Osobiście nie mam zamiaru w nic wierzyć. Nikogo też nie namawiam do wierzenia w cokolwiek, a szczególnie w jakieś " idealistyczne wymysły". Jeśli ktoś przynajmniej wątpi w tresurę i chciałby poznać bardziej praktyczne i niekrzywdzące podejście do wychowania to mogę polecić książkę Thomasa Gordona - "Wychowanie bez porażek" jest to praktyczny poradnik (w sumie dotyczy komunikacji pomiędzy ludźmi w każdym wieku), napisany prostym językiem. Wiec jak ktoś ma jakieś wątpliwości to zapraszam do lektury i praktycznego wypróbowania (sam już miałem okazję sprawdzać 'inne' podejście do dziecka, przez miesiąc, na niesfornym przedszkolaku i z nadspodziewanie dobrymi rezultatami