25 Lip 2008, Pią 20:46, PID: 46960
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Lip 2008, Pią 21:04 przez nocomments.)
Ja jestem w podobnej, a wręcz identycznej sytuacji, co wy. Nie mam przyjaciół, jedynie komp, najbliższa rodzina i siostra. Dni mi się dłużą, odczuwam starszną szarość tych dni, straszną rutynę, 0 nowości, 0 szaleństwa. Gdziekolwiek pójdę, boje się, jestem stremowany. W szkole jest tragedia że aż szkoda gadać - moim marzeniem jest to, aby przerwy wcale nie istniały. Jest to dla mnie udręka, siedzę na parapecie i patrzę w sufit. Nie żyję moją generacją, czuję się staro. Z drugiej strony też odczuwam do nich niechęć, bo szaleństwo teraz to nie dobra impreza przy fajnej muzyce - to chlanie, jaranie i napieprzanie się. Nie mam z tego względu przyjaciół. No, może mam jednego, ale nie spotykamy się często, boje się zadzwonić do niego, spotkać się, a to dlatego, że z każdym obcym, z którym się spotykam jestem stremowany. Braknie mi tematów do rozmowy, jestem cichy. Zupełnie inaczej jest jak rozmawiam np. z moją siostrą - potrafię z nią gadać godzinami. Chciałbym być inny, przebojowy, chciałbym mieć dziewczyne, przyjaciół, z którymi można się gdzieś wyrwać na wieczór. Ale nie umiem... Mówie sobię zawsze, że jestem odpadem produkcyjnym z fabryki ludzi...