08 Mar 2009, Nie 19:58, PID: 130908
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Mar 2009, Pon 11:59 przez krys840.)
Witajcie! Mam za sobą setki setek samotnych spacerów w zamieszkałych okolicach, podczas których pogłębiałem myśli i wzmacniałem kości. Nigdy nie zazdrościłem innym życia "na topie" - ba, odstręczało mnie nazbyt prostackie ujmowanie życiowych prawideł tak, jakbym od zawsze wiedział, że moje miejsce natenczas jest zupełnie gdzie indziej... Jakkolwiek wolałem być zawsze uległy i bardziej pokorny niż inni, ale taka postawa będąc zawsze wyrazem zawieranego wyłącznie z mojej inicjatywy kompromisu we wzajemnych relacjach, nigdy nie przybliżała mnie do kojącego spełnienia, jako posłaniec ziemskiego padołu... Dokonywało się to jednak z wyboru, kiedy raczej bardzej świadomie rezygnowałem z przekładania irracjonalności życia doczesnego nad jego duchowe znaczenie. Tak, że życie zbyt często traciło dla mnie sens jakiegoś przywileju...
Mógłbym się czuć do dziś jedynie jako koń pociągowy, gdybym nie oddcinał się od wpływów tych, którzy czimś kosztem wetują sobie swoje lęki tak, że udzielają mi się one niemal jedynie jako moje własne...
P.S
Czekam, aż przyjdziesz po moje!
Mógłbym się czuć do dziś jedynie jako koń pociągowy, gdybym nie oddcinał się od wpływów tych, którzy czimś kosztem wetują sobie swoje lęki tak, że udzielają mi się one niemal jedynie jako moje własne...
P.S
Czekam, aż przyjdziesz po moje!