15 Lis 2011, Wto 22:20, PID: 279847
Każda linijka opisu tej przypadłości dotyczy mnie, wiec zapewne na nią cierpię. Ale najbardziej zastanawia mnie jedna rzecz a mianowicie:
Tak na moje osoba unikająca kontaktów z ludźmi powinna się izolować od wszystkich. A u mnie tak jest właśnie ze jest parę osób z którymi przyjemnie mi się spędza czas i cała reszta znajomych z którymi najchętniej nie utrzymywałbym żadnego kontaktu (nie z powodu że ich nie lubię ani że cokolwiek mi nie pasuje w ich zachowaniu, czy jakimkolwiek innym aspekcie). Każda osoba która poznam trafia właśnie do tej "reszty" i jest dla mnie tylko kolejnym problemem. Zaraz pojawiają mi się myśli typu" co jeśli się do mnie przyczepi i nie da mi spokoju (taki uporczywy niechciany znajomy), "jak go spotkam to będę musiał z nim gadać" i cała masa innych. Tak poza tym to wręcz ciągnę do ludzi, w weekendy często wychodzę z ziomkami i to jest dla mnie lekki paradoks w tej całej osobowości.
Jak szedłem do szkoły średniej to marzyłem aby mieć kogoś w klasie z mojego miasta, aby mieć z kim dojeżdżać ( oczywiście nikogo nie było ). Minęło parę lat i idąc na studia zmienił mi się trochę tok myślenia i jedyne czego chciałem to żeby w mojej grupie nie było nikogo z mojej mieściny, by moc sobie spokojnie samotnie wracać do domu
Jak to się wszystko pozmieniało , co najgorsze nie mam pojęcia dlaczego...
Wikipedia napisał(a):Niechęć do wiązania się z innymi ludźmi, z wyjątkiem niektórych lubianych osób,
Tak na moje osoba unikająca kontaktów z ludźmi powinna się izolować od wszystkich. A u mnie tak jest właśnie ze jest parę osób z którymi przyjemnie mi się spędza czas i cała reszta znajomych z którymi najchętniej nie utrzymywałbym żadnego kontaktu (nie z powodu że ich nie lubię ani że cokolwiek mi nie pasuje w ich zachowaniu, czy jakimkolwiek innym aspekcie). Każda osoba która poznam trafia właśnie do tej "reszty" i jest dla mnie tylko kolejnym problemem. Zaraz pojawiają mi się myśli typu" co jeśli się do mnie przyczepi i nie da mi spokoju (taki uporczywy niechciany znajomy), "jak go spotkam to będę musiał z nim gadać" i cała masa innych. Tak poza tym to wręcz ciągnę do ludzi, w weekendy często wychodzę z ziomkami i to jest dla mnie lekki paradoks w tej całej osobowości.
Jak szedłem do szkoły średniej to marzyłem aby mieć kogoś w klasie z mojego miasta, aby mieć z kim dojeżdżać ( oczywiście nikogo nie było ). Minęło parę lat i idąc na studia zmienił mi się trochę tok myślenia i jedyne czego chciałem to żeby w mojej grupie nie było nikogo z mojej mieściny, by moc sobie spokojnie samotnie wracać do domu
Jak to się wszystko pozmieniało , co najgorsze nie mam pojęcia dlaczego...