27 Gru 2012, Czw 0:07, PID: 331864
Ostatnio miałam taką zabawną sytuację... Jechałam autobusem do domu na święta no i byłam nieco przeziębiona. Siłą rzeczy pociągałam nosem, choć nie wydawało mi się, żeby aż tak strasznie. No i obok mnie siedział jakiś chłopak i zwrócił się do mnie ze słowami, że przeprasza, ale ma chusteczki bo chyba ich potrzebuję... Rzeczywiście potrzebowałam, ale nie wiem sama dlaczego odmówiłam Potem z nosa zaczęło mi lecieć jeszcze gorzej, ale dzielnie wycierałam go rękawem, jakoś miałam opory.
Co jest o tyle dziwniejsze, że analogiczna sytuacja zdarzyła mi się dwa lata temu i wzięłam owe nieszczęsne chusteczki bez szemrania
Ogólnie nie lubię prosić o pomoc, z domu wyniosłam samodzielność i chyba jakąś dumę. Z reguły też nie proszę o pomoc ludzi na uczelni, nie czuję się, jakbym mogła to robić. Zawsze mam wrażenie, że mi odmówią, może też jestem przez to jeszcze bardziej samodzielna. Ale jeśli muszę już to zrobić - proszę te najbliższe osoby i tak jakoś zawsze śmiesznie staram się to zakręcić, żeby same zaproponowały Np. nie pytam wprost, czy mogą mi pomóc, tylko zaczynam mówić, że tego lub tamtego nie wiem i same pytają, czy mi pomóc
Co jest o tyle dziwniejsze, że analogiczna sytuacja zdarzyła mi się dwa lata temu i wzięłam owe nieszczęsne chusteczki bez szemrania
Ogólnie nie lubię prosić o pomoc, z domu wyniosłam samodzielność i chyba jakąś dumę. Z reguły też nie proszę o pomoc ludzi na uczelni, nie czuję się, jakbym mogła to robić. Zawsze mam wrażenie, że mi odmówią, może też jestem przez to jeszcze bardziej samodzielna. Ale jeśli muszę już to zrobić - proszę te najbliższe osoby i tak jakoś zawsze śmiesznie staram się to zakręcić, żeby same zaproponowały Np. nie pytam wprost, czy mogą mi pomóc, tylko zaczynam mówić, że tego lub tamtego nie wiem i same pytają, czy mi pomóc