08 Wrz 2015, Wto 21:29, PID: 469810
niepotrzebny, tak, wiem, że teoretycznie skoro mam postawioną diagnozę dysmorfofobii, powinnam uświadomić sobie, że to co czuję to urojenia. Sama myślałam, że gdy w końcu będę miała za sobą wizytę u psychiatry i usłyszę, że to BDD, będzie mi znacznie lepiej. Tylko, że to wcale tak nie działa. Nie potrafię uwierzyć, że to urojenia. Jestem tym bardziej skołowana, gdy przypomnę sobie, jak w niektórych chwilach wydawało mi się, że jestem ładna. Od zakończenia szkoły średniej do późnej jesieni 2014 roku nie miałam żadnych objawów dysmorfofobii, co biorąc na logikę może oznaczać, że jestem tylko chora, nie brzydka (a przynajmniej nie w tak skrajny sposób). Ale ciężko jest widzieć błękitne niebo i po usłyszeniu, że ma kolor czerwieni, po prostu w to uwierzyć. Przecież, jak to? Widzę, że jest niebieskie. Ktoś chyba ze mnie żartuje. Później sobie tłumaczę, że skoro mogą istnieć urojenia, w których widzę się brzydka, mogą również istnieć urojenia, w których widzę ładną dziewczynę. I w tym momencie czuję się jak wariatka. Nie wiem, czemu mam ufać. Szczególnie, że opinie ludzi na temat mojej urody bywają różne. Rówieśnicy, osoby odrobinę ode mnie starsze twierdzili, że mam okropną urodę, zaś nauczyciele i rodzice wręcz odwrotnie. Nigdy też żaden chłopak (przepraszam, jeśli to płytko brzmi) nie zaproponował mi randki ani nie zechciał się mną zainteresować. To też sprawia, że czuję się gorsza, brzydsza, mniej atrakcyjna. Z drugiej strony zbyt wiele okazji nie było do zawiązania znajomości, skoro od drugiej gimnazjum prawie nieustannie uczyłam się indywidualnie. Potrafię na to spojrzeć trzeźwo, gdy nie patrzę przez dłuższy czas w lustro i nie oglądam zdjęć. Ale gdy zauważę swoje odbicie, które znów wyda mi się nieciekawe, od razu przychodzą mi do głowy tylko argumenty na potwierdzenie tego, że to co widzę w tej chwili jest rzeczywiste. Później znów jestem w rozsypce i pytam siebie: "Jak wyglądasz? Co jest prawdziwe?", przypominam sobie wszystkie kiepskie zdjęcia, zdjęcie do dowodu, które jest jednym z najgorszych moich zdjęć i mam ochotę przychylić się jednak do tego, że mam bardzo nieprzyjemną dla oka aparycję. A potem znów myślę "Hej, robiłaś zdjęcia nie tylko sobie, twoi bliscy czasem też wydawali się wyglądać na fotografii na bardziej zmęczonych, starszych, mniej atrakcyjnych" i tkwię w tym stanie, w jakim jestem teraz. Nie wiem.
A co do charakteru - z tym też mam problem. Bywam czasem złośliwa i zgorzkniała, gdy czuję się źle, więc nie nazwałabym siebie "mega dobrą". Cały czas nad tym pracuję, ale bywa, że zupełnie nie panuję nad sobą, gdy słyszę kolejny raz "Roza, ty musisz chcieć się wyleczyć", "Walcz, dlaczego się poddajesz?", "Poradź sobie z tym sama", "Co z siebie za histeryczka!", i tak dalej. Ale i tak dziękuję, że starasz się mnie pocieszyć. Wiem, że wiele rzeczy w życiu jest ważniejszych od wyglądu - ale mimo wszystko chciałabym czuć się ładna dla samej siebie, szczególnie, że nie lubię określać ludzi brzydkimi, bo zawsze próbuję doszukać się czegoś urzekającego w ich twarzy i mi się to udaje, a gdy spoglądam na siebie widzę tylko same wady.
MiMała, Placebo również dziękuję wam za posty. Okrągła twarz nie zawsze wygląda źle - wiem, bo widziałam wiele dziewcząt, które miały nawet lekko pyzate (jeśli to określenie jest odrobinę obraźliwe, to wybaczcie, po prostu chciałam nim określić pełną twarz i wydawało mi, że to słowo najlepiej oddaje to, o czym myślę) twarze i były naprawdę ładne. Zresztą, wydaje mi się, że nawet zdrowe osoby często widzą siebie w gorszym świetle niż w opinii innych ludzi. A dysmorfofobia sprawia, że to światło jest naprawdę fatalne. Teraz tylko spytać, czy któraś z nas wierzy, że to tylko urojenia? Zresztą, może gdyby osoby chore na BDD wierzyły w to, że to tylko choroba, znacznie łatwiej wyszłyby z tego. Psycholog zawsze mi powtarzała, że mam unikać twierdzenia "jestem brzydka", ale... ilekroć spoglądałam w lustro i widziałam to, co widziałam, byłam pewna, że jeśli temu zaprzeczę, po prostu zacznę się oszukiwać. Wydawało mi się, że to kiepskie wyjście, choć może skuteczne.
Jeśli chodzi o tę zależność - tak, czasem tak to wygląda - jestem smutna, jestem brzydka. Jestem wesoła, jestem ładna. Ale pojawiają się i przypadki, w których rankiem mam dobry humor a gdy spojrzę do lustra od razu go sobie psuję, a czasem podczas naprawdę kiepskich dni, spoglądam w lustro i jest mi lżej, bo widzę, że BDD na chwilę odpuściła. Może to ma związek z tym, jak długo trwają wesołe dni - jeśli długo, to później stopniowo moja samoocena pnie się w górę, jeśli krótko, efektów nie ma.
A co u was z lustrami? Dzielicie lustra na te, w których nawet w najgorszych chwilach jest mimo wszystko lepiej i na te, których nawet, gdy czujecie się lepiej, unikacie jak ognia? Mam tak nawet w sklepach, w przymierzalniach. Zawsze jestem przygnębiona, gdy kabina, w której światło dobrze pada, jest zajęta. A latem bawię z roletami w moim pokoju by uzyskać odpowiednie światło. Ale i tak zawsze najlepiej czuję się w moim pokoju wieczorem, gdy pokój oświetla lampa u sufitu.
Dlatego nie lubię przeglądać się w lustrze w nowych miejscach i staram się tego nie robić, jeśli nie jest to konieczne, bo boję się, że trafię na lustro, które tylko pogorszy mój stan. Jakkolwiek głupio to nie brzmi.
A co do charakteru - z tym też mam problem. Bywam czasem złośliwa i zgorzkniała, gdy czuję się źle, więc nie nazwałabym siebie "mega dobrą". Cały czas nad tym pracuję, ale bywa, że zupełnie nie panuję nad sobą, gdy słyszę kolejny raz "Roza, ty musisz chcieć się wyleczyć", "Walcz, dlaczego się poddajesz?", "Poradź sobie z tym sama", "Co z siebie za histeryczka!", i tak dalej. Ale i tak dziękuję, że starasz się mnie pocieszyć. Wiem, że wiele rzeczy w życiu jest ważniejszych od wyglądu - ale mimo wszystko chciałabym czuć się ładna dla samej siebie, szczególnie, że nie lubię określać ludzi brzydkimi, bo zawsze próbuję doszukać się czegoś urzekającego w ich twarzy i mi się to udaje, a gdy spoglądam na siebie widzę tylko same wady.
MiMała, Placebo również dziękuję wam za posty. Okrągła twarz nie zawsze wygląda źle - wiem, bo widziałam wiele dziewcząt, które miały nawet lekko pyzate (jeśli to określenie jest odrobinę obraźliwe, to wybaczcie, po prostu chciałam nim określić pełną twarz i wydawało mi, że to słowo najlepiej oddaje to, o czym myślę) twarze i były naprawdę ładne. Zresztą, wydaje mi się, że nawet zdrowe osoby często widzą siebie w gorszym świetle niż w opinii innych ludzi. A dysmorfofobia sprawia, że to światło jest naprawdę fatalne. Teraz tylko spytać, czy któraś z nas wierzy, że to tylko urojenia? Zresztą, może gdyby osoby chore na BDD wierzyły w to, że to tylko choroba, znacznie łatwiej wyszłyby z tego. Psycholog zawsze mi powtarzała, że mam unikać twierdzenia "jestem brzydka", ale... ilekroć spoglądałam w lustro i widziałam to, co widziałam, byłam pewna, że jeśli temu zaprzeczę, po prostu zacznę się oszukiwać. Wydawało mi się, że to kiepskie wyjście, choć może skuteczne.
Jeśli chodzi o tę zależność - tak, czasem tak to wygląda - jestem smutna, jestem brzydka. Jestem wesoła, jestem ładna. Ale pojawiają się i przypadki, w których rankiem mam dobry humor a gdy spojrzę do lustra od razu go sobie psuję, a czasem podczas naprawdę kiepskich dni, spoglądam w lustro i jest mi lżej, bo widzę, że BDD na chwilę odpuściła. Może to ma związek z tym, jak długo trwają wesołe dni - jeśli długo, to później stopniowo moja samoocena pnie się w górę, jeśli krótko, efektów nie ma.
A co u was z lustrami? Dzielicie lustra na te, w których nawet w najgorszych chwilach jest mimo wszystko lepiej i na te, których nawet, gdy czujecie się lepiej, unikacie jak ognia? Mam tak nawet w sklepach, w przymierzalniach. Zawsze jestem przygnębiona, gdy kabina, w której światło dobrze pada, jest zajęta. A latem bawię z roletami w moim pokoju by uzyskać odpowiednie światło. Ale i tak zawsze najlepiej czuję się w moim pokoju wieczorem, gdy pokój oświetla lampa u sufitu.
Dlatego nie lubię przeglądać się w lustrze w nowych miejscach i staram się tego nie robić, jeśli nie jest to konieczne, bo boję się, że trafię na lustro, które tylko pogorszy mój stan. Jakkolwiek głupio to nie brzmi.