08 Lip 2017, Sob 21:47, PID: 706467
wiem np. ze podobają mi się ładne stylizacje i ubrania, którymi nie narobiłabym sobie obciachu, ale z drugiej strony- ostatnio uderzyło mnie w potylicę, że nie umiem się.. ubrać. całe życie raczej myślałam, że umiem. w pewnym momencie zaczęłam dobierać sobie ubrania tak, żeby mnie nie było, tak sobie dodawałam odwagi- chowjąc swoją "tuszę" w szarych i czarnych ubraniach, albo mdło beżowych (zawsze z tyłu głowy miałam pretensje do siebie, że muszę się stać jak najbardziej niewidzialna, bo jestem zbyt ekscentryczna, negatywnie, i dzięki temu będę fajniejsza i lepsza) ; potem na studiach dalej myślałam, cały czas, że ubieram się normalnie, aż w pewnym momencie zaczęłam wysłuchiwać, że "mam swój styl" , dla mnie było normalnie, a dla kogoś na tyle nienormalnie, żeby zamiast olać, to zwracać uwagę, czyli coś zupełnie przeciwnego do dodawania sobie odwagi, jak dla mnie. nie dodaję sobie odwagi ubiorem- założe sukienkę, spódnicę, dopasowane rzeczy, które nie daj boże nie są dżinsami i swetrem i jest klapa, z jednej strony boję się, że za bardzo zwracam na siebie uwagę, a z drugiej wiem, że nie ma powodu (chyba, że zwrócic uwagę "ale krzywe racice"), a mimo to czuję się jak świnia w koronkach, świnia, która założyła dodatkowe kopyta (buty na koturnie, obcasie nawet małym). czasami w zwykłych dżinsach mam wrażenie, że d*pa mi odfrunie. od miesiąca, a może dwóch dopadł mnie kryzys- biorac ubranie do ręki, kupując je, wiem, że nie będę w nim dobrze wyglądać, i w efekcie myślę już, że nie będę dobrze wyglądać w niczym; nie znam swojego ciała,a co gorsza nie chcę znać- te wszystkie przebrzydłe turtoriale "jak ukryc mankamenty figury " z drugiej strony to jestem po prpstu zazdrosna idąc ulicą, jadąc autobusem, że andżelika i dżesika bez względu na wagę ubierze sukienke/krótkie spodenki, obcasy itd. i nie wygląda, jakby się chciała zapaść pod ziemię (tzn nie przewraca się na krawężnikach i nie wchodzi na osobę, z która idzie, bo idzie za blisko)