05 Lis 2010, Pią 19:51, PID: 227202
Sugar napisał(a):Trudno, masz prawo nie wierzyć.
Jednak modlitwa to nie tylko zdrowaśki. Modlitwa to przede wszystkim czas poświęcony na rozmowie z samym sobą wpierw, a potem z Bogiem i rozliczenie się. Pewna ulga także, bo można się wyżalić co nam leży na sumieniu i sercu, a to pierwszy krok do zrozumienia, dlaczego człowiek czuje się źle. Oddanie komuś swoich lęków to naprawdę wielka ulga. Można sobie samemu wymyślić modlitwę, chociaż są ludzie, którym zdrowaśki czy chodzenie do kościoła dają jakiś rodzaj bezpieczeństwa i przynależności. I nie ma w tym nic złego, jeśli człowiek tego potrzebuje, to wyłącznie jego sprawa.
Uważam, że z tej modlitwy podanej wyżej na pewno ktoś skorzysta i nawet nie musi się tym chwalić.
Za wstawienie tekstu modlitwy - dziękujemy
Ale tu nie chodzo o kwestie wierzenie bądź nie wierzenie. Sęk w tym, że jaki miałby być mechanizm tego, iż modlitwa pomaga. O to mi chodzi. Przeciez wszystko ma swój mechanizm, przynajmniej tak sądze, i nie ma dla mnie znaczenia, czy bedzie to mechanizm techniczny, fizykochemiczny, psychologiczny, łopatologiczny, ale zawsze jaki mechanizm. A propos jest takie powiedzenie: "jeśli mówisz do Boga, to robisz modlitwę i jesteś normalny, a jak Bóg mówi do ciebie, to jesteś schizofrenikiem". Nie rozumiem tego powiedzenia. Co to za róznica czy mowisz do czegoś, czego nigdy nie widzialeś, czy nie wiesz czy istnieje, czy to coś mowi do ciebie. W sumie to bardzo głupie powiedzenie. Bo akurat tak składa się, że jest dużo ludzi niewierzących, ktorzy chorują na schizofrenię(np: ja) i dużo ludzi wierzących, ktorzy nie mają schizofreni. Suma sumarrum, pocieszę Was: wiara czasami może pomagać, zwłaszcza kiedy zostało się wychowanym w rodzinie wierzącej. Tak jak ja. Niestety już nie jestem wierzący. Byłbym hipokrytą, obłudnikiem jakby zaczął chodzić do kosciola, modlić się, itp. Nie mam sily na wiarę, jest nie logiczna. Za dużo zła, absurdu na swiecie, abym miał siłę na wiarę. Pozdrawiam wierzących, papa.