18 Mar 2017, Sob 9:38, PID: 621641
Miałem komisję wojskową w 2012 roku. Dostałem list z adresem tej placówki i o której godzinie mam być. Fajnie, że to było w poniedziałek, więc sobie odpuściłem lekcje. Wybrałem się rano. To było w jakiejś miniprzychodni z przedszkolem na jakimś pawilonie w bloku. Na korytarzu były tylko cztery osoby. Przyszła jakaś babcia z kartkami, żebyśmy je wypełnili. Nie wiedziałem co wpisać w polu "obywatelstwo", więc powiedziała, że "oczywiście polskie, a jakie?". Poczekałem z innymi przed salą z jakieś 20 minut. Wchodziliśmy po 3 osoby. Rozebrałem się do majtek i skarpetek. Zmierzono mi wzrost i wagę. Po tym usiadłem przed komisją na jakieś 10 sekund, odpowiadając na parę pytań czy miałem jakieś schorzenia i jaką mam wadę wzroku, bo wtedy nosiłem okulary. Po tym poszedłem obok z innymi do drugiej części pomieszczenia, gdzie pan dawał nam po jakimś dokumencie A4, które wystarczyło podpisać. Po tym wróciliśmy na korytarz. To wszystko trwało w mgnieniu oka. Poczekałem 15 minut aż mnie zawołają z gotową książeczką. Odebrałem ją i wróciłem do domu. Byłem zaskoczony, że żaden z lekarzy nie skomentował mojej chudej sylwetki